Szukałam przepisu na pączki, który byłby zarówno prosty i nieskomplikowany, jak i niezawodny, a jego efektem - góra pysznych pączków. Znalazłam przepisy na pączki serowe, waniliowe, pieczone, urozmaicone na wszelkie możliwe sposoby, a chciałam tych najprostszych, domowych. I doszukałam się:) Trafiłam na niego z bloga Dorotus, a jest autorstwa Bajaderki. Zaplanowałam zrobienie ich dzień przez tłustoczwartkowym pożeraniem pączków, żeby na następny dzień były już od rana gotowe do jedzenia. I nie przeszkodziła mi w tym ani pęknięta rura w łazience, ani zalanie całego mieszkania, ani jego późniejsze kilkagodzienne sprzątanie i odwadnianie. Po prostu nie mam ani jednego suchego ręcznika w domu. A pączki - są! :)
Pączki faktycznie wychodzą jak prawdziwe, domowe. Lekkie, puszyste i miękkie w środku. I z tą charakterystyczną pączkową obwódką. Są naprawdę przepyszne. Bardzo ważne jest tylko, żeby nie śpieszyć się z drożdżami, muszą dobrze wyrosnąć.
Składniki na ok. 25 pączków:
- 60 dag maki
- 12,5 dag masla
- 1 łyżka suchych drożdży (1 saszetka)
- 1 szklanka ciepłego (ale nie gorącego) mleka
- 6 dag cukru
- 8 dużych żółtek
- 2 całe jajka
- otarta skórka z jednej cytryny
- kieliszek spirytusu
- konfitura z róży do nadziania
- tłuszcz do smażenia (u mnie 1l oleju)
Mąkę przesiać do miski. Masło, żółtka, jajka i cukier utrzeć na puszystą masę. Drożdże rozpuścić w mleku z łyżeczką cukru i 1 łyżką mąki, pozostawić do wyrośnięcia. Wszystkie składniki, razem ze spirytusem i skórką cytrynową, dodać do mąki i wyrabiać tak długo, jak tylko damy radę - albo mikserem, albo rękoma (ja wytrzymałam 20 minut na "ręcznych" obrotach, mikserem nie byłam w stanie, bo ciasto nachodziło mi na mikser). Ciasto będzie bardzo wolne i lepiące. Zostawić je do wyrośnięcia przykryte ściereczką w ciepłym miejscu - około jednej godziny, aż podwoi swoją objetość. Następnie nabierać ciasto łyżką maczaną w oleju i formować płaskie placuszki, nadziewać konfiturą, zlepiać i układać na deseczce posypanej mąką (albo olejem) - przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośniecia, ok. 30 - 45 minut.
Tłuszcz rozgrzać w szerokim rondlu do temperatury takiej, jak na faworki (to znaczy jeśli wrzucony kawałek ciasta wypływa na powierzchnię po kilku sekundach i zaczyna się rumienić - jest OK). Smażyć pączki, aż będą złociste, przewracać w połowie smażenia. Wkładać maksymalnie 3 pączki, bo inaczej temperatura tłuszczu obniży się i pączki zaczną go wchłaniać. Po odsączeniu ich na warstwie papierowych ręczników posypać cukrem pudrem (albo polukrować, jak kto woli).
0 komentarze:
Prześlij komentarz