• RSS

piątek, 30 marca 2012

Kto dał się nabrać?


Zwykła-niezwykła. Z zewnątrz wygląda zwyczajnie. Może z wyjątkiem kakaowego ciapka, który zdradza to, co ma być niespodzianką. Daliście się nabrać na jej zwykłość?
Bo i u mnie wszystko jest ostatnio niezwyczajne. Może nawet trochę czary-mary.

Inne patrzenie na różne rzeczy, poświęcanie się innym, nowym rzeczom, które bardzo, BARDZO lubię. Bo są moje. Nie czyjeś inne, nie dla kogoś, ale moje własne. Moje i D. Takie, od których szeroko się uśmiecham i cieszę się ze wszystkich drobnostek, które robimy razem. No i mamy muffinki. Z niespodzianką.


Muffinki falujące na kakaowo


Składniki na 9 muffinek:
  • 3 eko jajka (kat. jajkowa 0)
  • 1 niepełna szklanki cukru
  • 2 szklanki mąki
  • 2/3 szklanki oleju
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka kakao
  • 1 łyżeczka cukru z wanilią
Przygotowanie:
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C.
Białka oddziel od żółtek i ubij je (białka) na sztywną pianę, stopniowo dosypując cukier zwykły i z wanilią. Ubijając dalej mikserem, dorzuć po jednym żółtku, wlej olej i powoli wsypuj mąkę z proszkiem do pieczenia. Zmiksuj wszystko na gładką, gęstą masę. Podziel ciasto na dwie części. Do jednej z nich dosyp kakao i wymieszaj, aby całość zrobiła się kakaowa. 
Teraz najzabawniejsza część: nakładanie ciasta do foremek. Najpierw na środek foremek ląduje jedna łyżczeczka ciasta białego, na nią jedna łyżeczka ciemnego i znowu białe - na przemian dwa kolory, aż do wypełnienia foremki. Dobrze jest też przed nakładaniem kolejnych kolorów "wgnieść" lekko środek, żeby ułatwić ciastu rozjechanie się na boki podczas pieczenia i dzięki temu uzyskanie charakterystycznego wzorka.
Piecz ok. 25-30 minut, sprawdzając patyczkiem, czy już są gotowe (jeśli włożony i wyciągnięty patyczek jest suchy, muffinki są gotowe). Przestudź i przełóż na kratkę kuchenną do ostudzenia. Muffinki można przechowywać ponad tydzień w szczelnej metalowej puszce albo szczelnym słoiku na ciastka.


James Hamilton-Paterson - Dyskretny urok Fernet Branca

O jejuśku. Nie wiem od czego zacząć, bo mam bardzo mieszane uczucia względem książki Hamiltona-Patersona. Rzecz dzieje się w Toskanii, ale nie ma tak włoskich mamusiek gotujących gar spaghetti czy rozmarzonych turystek ze Stanów, które przyjeżdżają do małej mieścimy, zakochują się w niej i rzucają swoją pracę w świetnie prosperującej amerykańskiej firmie, żeby od tej pory jeść na śniadanie toskański chleb z oliwą i krwistoczerwonymi pomidorami. 
O nie nie. Jest za to on, Gerald - zblazowany Brytyjczyk i szalona, pokręcona i całkowicie spontaniczna Marta - dziewczyna ze wschodu, tak dobroduszna i prostolinijna, że Geraldowi nie może się to zmieścić w głowie. W wyniku pomyłki agenta nieruchomości, zostają umieszczeni w sąsiedztwie - introwertyczny ghostwriter i głośna kompozytorka. I tu zaczyna się kosmiczna katastrofa, z zabawnymi momentami, lejącym się strumieniami Fernetem w tle i całym ciągiem nieporozumień. 
Dla mnie napisanym chyba nieco zbyt postmodernistycznie. Ale ja już tak mam, że nie przepadam za takim stylem, choć znam wiele osób, które zakochałyby się w książce od pierwszej kartki. Trochę zbyt wymagająca, każąca mi się mocno skupiać i bez wartkiej akcji. Chociaż Martę z jej nieperfekcyjnym angielskim polubiłam od razu.

poniedziałek, 26 marca 2012

Szarlotka-zachwyt


Miałam dużo jabłek. I dużą ochotę na szarlotkę. A zanim się do niej zabrałam, zdążyłam zrobić już muffinki z jabłkami, jabłkowe naleśniki i babcine jabłka zapiekane w piecu. Naturalną koleją rzeczy przyszedł więc czas na szarlotkę.

Ale nie chciałam robić takiej zwykłej: ciasto-jabłka-ciasto. Ewentualnie cynamon albo wanilia. Nabrałam ochoty na kosmicznie pyszną, taką z bezą lub - jeszcze lepiej - z miękką i puszystą bezową pianką. Jak chmurka. Wygrzebałam odpowiedni przepis, upewniłam się, że dobry i do dzieła! 



Z dumą wyciągnęłam stolnicę (zawsze jestem dumna, jak wyciągam moją stolnicę, bo zawsze chciałam ją mieć, a kupiłam dopiero w zeszłym roku). Wysypałam mąkę, część wylądowała na czarnym fartuszku przewiązanym wielką białą kokardą wielkości mojej głowy, dorzuciłam zimne masło i mieniące się kryształki cukru. Nóż w ruch i do roboty. W jednej chwili przypomniało mi się jak ciasto robiła zawsze moja babcia. Ja wtedy zawsze siedziałam obok niej i tylko się przyglądałam. Nigdy nie pomagałam. Siedziałam i się gapiłam, choć znałam każdy ruch babcinych rąk na pamięć. Pamiętam też, jak się zarzekałam, kiedy babcia mówiła mi, żebym patrzyła uważnie, bo kiedyś mi się to przyda, a ja, 6-letnia dziewczynka, prychałam, że w życiu mi się nie przyda, bo ja nie będę gotować. A dzisiaj wyrabiając ciasto nie mogłam się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się do siebie pod nosem - bo robiłam to dokładnie tak samo, jak moja babcia. Te same czynności, identyczne ruchy rąk i nawet to samo zeskrobywanie ciasta nożem ze stolnicy. Choć przecież można ją umyć. Ale babcia zawsze najpierw oskrobywała.

Jednak trochę mi z tej 6-latki zostało. Bo chociaż od tamtego czasu nauczyłam się gotować, to nadal nie lubię tego robić. Uwielbiam piec, ale nie przepadam za gotowaniem. 

Efektami mojej wypieczonej frajdy jest cudownie pachnąca, jeszcze lekko ciepła domowa szarlotka, z wysoką pianką, jaką zawsze chciałam zrobić i z całą górą jabłek pomiędzy nią a warstwą orzechów włoskich i kruchym ciastem. Pachnie i smakuje - obłędnie! I odkryłam fajny trik na piankę - będzie wysoka i nie klapnie, jeśli po ubiciu doda się do niej 2 łyżki mąki ziemniaczanej.



Szarlotka z bezową pianką

Składniki na 1 dużą szarlotkę:
kruchy spód:
  • 2 szklanki mąki 
  • 1 i ½ łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • ½ szklanki cukru pudru
  • 200 g schłodzonego masła
  • 4 żółtka
  • bułka tarta
nadzienie:
  • 1 kg twardych, słodko-winnych jabłek
  • 1 szklanka grubo zmielonych lub posiekanych orzechów włoskich
  • 1-2 łyżki cynamonu
pianka:
  • 6 białek
  • 1 i ½ szklanki cukru pudru
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
Przygotowanie:
1. Rozgrzej piekarnik do 170 stopni C. Usyp z mąki na stolnicy kopczyk, dodaj do niego cukier puder, cukier waniliowy, proszek do pieczenia i masło. Posiekaj wszystko nożem, a następnie porozcieraj dłońmi, aż masło będzie w malutkich kawałkach.
2. Wbij żółtka i całość zagnieć rękoma. Rozwałkuj ciasto na prostokąt (jeśli masz prostokątną blachę) lub kółko (analogicznie – okrągła forma do ciasta) i przełóż do formy. Podociskaj ciasto do brzegów, żeby pozbyć się powietrza. Nie wykorzystuj całego ciasta – odłóż sobie trochę do starcia na tarce na wierzch ciasta (już na piankę).
3. Spód posyp obficie bułką tartą (bułka wyłapuje sok, który wypływa z jabłek podczas pieczenia i dzięki temu ciasto nie rozmięknie). Następnie wysyp równomiernie orzechy, na nie poukładaj jabłka i całość posyp cynamonem.
4. W misce ubij białka, stopniowo dodając cukier, na sztywną pianę. Na końcu dodaj mąkę ziemniaczaną i delikatnie wymieszaj łyżką. Nałóż pianę na wierzch ciasta.
5. Na pianę zetrzyj na tarce o dużych oczkach kawałek ciasta, który ci wcześniej został.
6. Wstaw do piekarnika, piecz ok. 30-40 minut, aż ciasto się zrumieni.


Tim Harford - Sekrety ekonomii, czyli ile naprawdę kosztuje Twoja kawa?


Jestem gotowa wielbić każdą książkę, która jest choć trochę ekonomiczna, a która jednocześnie nie wlatuje z głośnym świstem przez moje okno. Mało, Sekrety ekonomii jest nawet momentami zabawne. Za to w większości ciekawe i - co jest dla mnie megawielkim plusem we wszystkich książkach - nieprzegadana. Nie znoszę wodolejstwa. A tutaj go nie ma. Jest za to niezła literatura napisana zrozumiałym językiem, pełna przykładów obrazujących prawa ekonomii (nie wierzę, że to piszę, ale zdążyłam się nawet kilka razy wciągnąć, co jak na stuprocentową humanistkę pozbawioną jakiejkolwiek sympatii dla ekonomii, jest sukcesem takim, jak dla kogoś, kto umie ugotować tylko wodę na herbatę, jest upichcenie finezyjnych francuskich makaroników z karmelową skorupką). Chociaż tak sobie też myślę, że jeśli ktoś nie studiuje na jakimś ścisłym kierunku albo po prostu za takim nie przepada, to nie wyciągnie z książki Harforda tyle, co jej zagorzały zwolennik. Mówiąc prościej: jak ktoś woli coś innego, książkę przeczyta, może nawet polubi. Natomiast umysły ścisłe Sekrety ekonomii pokochają, docenią i pozostaną im one w głowie na bardzo długo.

środa, 21 marca 2012

Jabłkowa kruszynka



Jeszcze muffinka czy już mała szarlotka?
Muffinka, bo pieczona w muffinkowej formie. 
I to by było na tyle, bo na tym jej muffinkowość się kończy. A więc szarlotka w wersji mini? Ciasto by się zgadzało: kruche, delikatne, pachnące wanilią. W środku jabłka i orzechy włoskie. W zasadzie nie wiadomo czego więcej: owoców czy bakalii. Słodkie, ale nie przesadzone. W sam raz.


No dobrze, a co można z taką babeczką zrobić?

Można schować do metalowej puszki na ciastka, razem z dziewięcioma pozostałymi babeczkami. 
Można też zapakować dwie do brązowej papierowej torebki i wrzucić do torebki pomiędzy portfel, komórkę, książkę i fioletowego Hefalumpa. Hefalump jest od kluczy, żeby było za co złapać klucze, kiedy sięga się ręką do torebki buszując w niej po omacku.
Jedną babeczkę można komuś podarować. Ale tylko jedną. Bo dziewięć innych znajomych też by chciało.
Można założyć się z kimś kto zrobi wyższą babeczkową wieżę. 

Można też zrobić sobie rozpieszczający zestaw śniadaniowy. Babeczka, książka, talerz w kropki. 

Oczywiście, zjeść też można. A nawet należy.


Babeczki orzechowo-szarlotkowe

Składniki:
Kruche ciasto:
  • 300 g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 200 g masła
  • 80 g cukru pudru
  • 1 jajko
  • cukier puder do oprószenia
Nadzienie jabłkowo-orzechowe:
  • 0,5 kg soczystych, słodko-kwaśnych jabłek
  • pół szklanki brązowego cukru
  • 1 łyżka cynamonu
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki zmielonych orzechów włoskich

Przygotowanie:
1. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni C, muffinkową blachę wysmaruj masłem (ciastka będą się piekły bez papilotek). Silikonowych foremek nie trzeba natłuszczać. Umieść wszystkie składniki w misce i ugniataj palcami. Gotowe ciasto lekko rozwałkuj, powykrawaj szklanką kółka i wylepiaj nimi spód i brzegi foremek. Warstwa ciasta nie musi być bardzo gruba - musi zostać miejsce na nadzienie, ale też nie może być za cienka, bo babeczki nie przetrwają wyciągania po upieczeniu z foremki. Ja wykleiłam 11 foremek i odłożyłam trochę ciasta na później, po czym zabrałam się za przygotowanie nadzienia.
2. Obierz jabłka, wydrąż gniazda nasienne i pokrój owoce na mniejsze kawałki. Na patelni rozpuść masło, wsyp jabłka, dodaj cukier, cynamon, orzeszki i wymieszaj. Podsmażaj na małym ogniu, aż jabłka zmiękną i zaczną intensywniej pachnieć. Cukier ma się całkowicie rozpuścić, a jabłka pozostać w kawałkach. Tak przygotowane nadzienie ponakładaj do babeczek i przykryj pozostałym ciastem. Możesz dodatkowo powykrawać z ciasta różne kształty foremkami lub nożem i przykleić je na wierzch. 
3. W górnej warstwie porób dziurki patyczkiem do szaszłyków albo nożem (tędy uchodzi gorące powietrze podczas pieczenia, bez dziurek muffinki będą pękać). Posmaruj wierzch żółtkiem wymieszanym z mlekiem i wstaw do piekarnika na ok. 25-30 minut, aż do zrumienienia. Po upieczeniu przestudź babeczki i dopiero wtedy powyciągaj je z foremki i lekko oprósz cukrem pudrem.
4. Można przechowywać je ponad tydzień w metalowej puszcze lub słoiku na ciastka - po kilku dniach w puszcze są nawet lepsze niż zaraz po upieczeniu :)




Marcin Prokop, Szymon Hołownia - Bóg, kasa i rock'n'roll

Zrobiło mi się trochę żal, kiedy po którejś z kolei książce Hołowni zorientowałam się, że mnie nudzi. Żal, bo pamiętam, jak bardzo podobała mi się jego pierwsza. Coś innego, tak nietypowo, o, fajne. Kolejną tez polubiłam. Następna była już ani-ani. Szału nie ma, ale źle tez nie jest. Potem było za to już coraz gorzej - wałkowanie tego samego, czasami trochę innymi słowami, innym razem już nawet bez tego. Piszę o tym, bo to był jeden z powodów, dla których ucieszyłam się na tę książkę. Trochę pokładałam nadzieję w Prokopie, że wreszcie rozrusza Hołownię i ten drugi wróci do łask i na moją półkę. 
Hasłem-kluczem reklamy, która nakręcała wszystko, co działo się wokół książki jeszcze przed jej ukazaniem się była "elektryzująca rozmowa". Być może brak mi czegoś do odebrania tej energii, bo rozmowa, zamiast trzymać mnie w napięciu, trochę nudziła. Sięgając po książkę, zawsze mam swoje przewidywania, ale zawsze też oczekuję, że na nich się nie skończy - że autor mnie zaskoczy, zadziwi, że się chwilę zastanowię  i pomyślę inaczej niż zwykle. Tutaj mi tego zabrakło. Wiedziałam, jak bardzo różne są od siebie te dwie osoby i jak bardzo ich poglądy na różne sprawy są od siebie oddalone. Ciekawa byłam, jak bardzo będą się zafiksowywać na swoich punktach widzenia, a w jakim stopniu spróbują zrozumieć się wzajemnie i jak interesujące będzie to dla mnie. I trochę się rozczarowałam. Owszem, było parę intrygujących momentów i mądrych zdań, ale w większości mogłabym opowiedzieć o czym są poszczególne rozdziały jeszcze przed ich przeczytaniem. 
Ciekawa jestem kolejnej książki Hołowni i czekam na nią niecierpliwie. Zapowiada się nieźle: podróże po świecie, których tematem przewodnim są inne kultury i religie. Będzie książkowa rehabilitacja?

niedziela, 18 marca 2012

Młodsze szefostwo

I już po warsztatach marcowych - pieczenia zdrowych ciasteczek. Dzieci były cu-dow-ne. Radosne, spontaniczne, z uśmiechami od ucha do ucha i z wielkim entuzjazmem "chmurkujące" bezą po ciasteczkach orzechowych. Nie znające się na wadze kuchennej, ale dzielnie odmierzające dokładnie tyle składników, ile potrzeba. Turlające kulki z ciasta w małych dłoniach i układające je na blaszkach, jakby to był największy skarb na świecie.

A na koniec dostałam cukierka z komentarzem: "Za to, że była Pani grzeczna".
:)

Więcej zdjęć z maluchowych warsztatów kulinarnych, można zobaczyć na FB (tu - Kraków, tu - Warszawa), a nowy wiosenny program, jest już w zakładce z warsztatami, o tutaj.

piątek, 9 marca 2012

Maluchowe gotowanie na niedzielę


W Krakowie w zeszłą sobotę (3 marca).
W Warszawie w tę niedzielę (11 marca).
Warsztaty pieczenia zdrowych ciasteczek dla dzieci!

Miejsca rozeszły się tak szybko, że nawet mnie samą to zaskoczyło. Pstryk! I zostało kilka ostatnich wolnych miejsc. Może jacyś chętni na warszawskie zajęcia? (Szczegóły tutaj) :)

Jak tylko wrócę do Krakowa, postaram się wrzucić małe zdjęciowe co nieco z warsztatów.

A tymczasem pakuję walizkę: wszystkie kolorowe miseczki i kubki, fartuszki z kokardkami dla dziewczynek i muszkami dla chłopców i książki do czytania w drodze. Uwielbiam!


wtorek, 6 marca 2012

Wanilia, jabłko, słoik. I kokardki.


Uwielbiam robić przetwory. A bardzo ciężko jest mi trafić na taki dżem w sklepie, który by mi smakował. Albo są za galaterowate, albo za słodkie, w jednych za mało owoców, w innych - owoce tylko na wierzchu, a jak się przekopać przez pierwszą warstwę, sam zagęszczony sok plus cukier. A swój dżem nie dość, że mogę napakować owocami, to jeszcze dodać do nich dokładnie to, co lubię i zamknąć w jakim słoiku mi się podoba - dużym, malutkim, kanciastym, podłużnym - jakimkolwiek. I zawsze jest najpyszniejszy.

W robieniu dżemów należy wziąć sobie do serca jedną, podstawową zasadę - przygotować za mało słoików. Bo najlepsze w robieniu dżemu jest to, że na końcu zawsze i tak zostaje resztka, niezależnie od tego, ile słoików się przygotuje, która to resztka nie mieści się w żadnym słoiku i można ją bezkarnie wyjeść łyżką prosto z gara.


Ogromnie stęskniłam się za dżemem. Wiem, że najlepsze robi się w lecie, kiedy są wszystkie owoce, jakie tylko można sobie wymarzyć, wszystko świeże, słodkie i pachnące. Ale ja bardzo chciałam dżem. Żeby mieć swój, żeby swoim własnym móc posmarować kromkę chleba rano i powyjadać sobie ze słoika łyżeczką (bo to już norma, że zapasy robione w sierpniu kończą się w październiku). A że jest taki czas, że ani jeszcze brzoskwiń, ani truskawek, został mi do wyboru żelazny zestaw zimowy: banany, pomarańcze, cytryny, jabłka. A więc jabłka. Z wanilią. Ale nie taką z cukru, tylko prawdziwą, zamkniętą w czarnych ziarenkach w długiej czarnej lasce. A na dowód waniliowej prawdziwości - czarne ziarenka w słoiczku. Wygląda to co najmniej obłędnie.


Dżem jabłkowy z wanilią

Składniki:
  • 1,3 kg jabłek (po obraniu i usunięciu szypułek zostanie 1 kg)
  • 300 g cukru
  • 1 laska wanilii
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
Przygotowanie:
Jabłka porządnie umyj, obierz je i usuń z nich gniazda nasienne. Pokrój na ćwiartki, a każdą z nich na spore kawałki i wrzuć do garnka. Zasyp cukrem. Laskę wanilii przekrój wzdłuż na pół, wydłub czarne ziarenka, dodaj je do jabłek, a samą laskę przekrój na dwie części i tez dorzuć do garnka. Wciśnij sok z cytryny. Gotuj jabłka bez przykrywki na małym ogniu, aż zaczną puszczać sok i bulgotać, wtedy co jakiś czas zamieszaj drewnianą łyżką. Gotuj do momentu, aż jabłka całkowicie rozmiękną i zaczną tworzyć gęsty mus (mi zajęło to ok. 30 minut). Przed przełożeniem dżemu do słoików, wyłów z niego laskę wanilii. Przygotuj sobie słoiki: dokładnie je wyparz, razem z nakrętkami i dokładnie osusz. Gorący dżem przekładaj do słoików do pełna, mocno zakręcaj i ułóż na blacie do góry dnem. Pozostaw je tak aż do całkowitego ostygnięcia.



Francesca Gould - Dlaczego ziewanie jest zaraźliwe?

Pozostając w klimacie ostatniej książki, o której pisałam (Gotowanie dla geeków) - przyssałam się do kolejnej ciekawostkowej książki. To też już pisałam, ale powtórzę: uwielbiam pokręconą serię z Wydawnictwa Literackiego. Dlaczego ziewanie jest zaraźliwe? jest - w dużym uproszczeniu - o ludzkim ciele i tym, co może się z nim stać, co samemu można z nim wyczyniać i  w jak dziwaczny sposób funkcjonuje, podczas gdy my szczęśliwi i nieświadomi nie mamy o tym zielonego pojęcia. Ta książka będzie idealna dla tych, którzy są zdrowo ciekawscy, lubią się zastanawiać, patrzeć na różne rzeczy nieszablonowo i zadawać dużo pytań. Bo odpowiedzi nie są nużące. Są w sam raz, nie przydługawe, ale zaspokajające głód wścibskości. Można się na przykład dowiedzieć, że przystawiając pijawkę do ciała, ta zostawia na ciele delikwenta ślad jak logo mercedesa, a kwas żołądkowy jest tak silny, że gdyby umieścić jego kroplę na kawałku drewnianej deski, przepali ją na wylot. Jest też moje ulubione pytanie: dlaczego strzelają nam palce? (wraz z odpowiedzią), ale też dlaczego jak jemy lody, to czasami boli nas głowa. I wiedzieliście, że aby odpędzić się od komarów, wystarczy porządnie najeść się czosnku? Co w sumie wpływa też na odpędzenie się nie tylko od małych krwiopijców. Ale wtedy można w spokoju poczytać książkę i nikt nie będzie nam przeszkadzał.

sobota, 3 marca 2012

Na stos (marcowy)!

Lubię mieć pod ręką stertę książek, nawet jak ich w tej chwili nie czytam. W domu książki mam porozkładane tak, żeby zawsze jakaś była w zasięgu mojego wzroku. I uwielbiam tworzyć stosy. Niekoniecznie pod tytułem do przeczytania. Kiedyś koło łóżka leżały mi tolkienowskie dwie wieże: jedna do przeczytania, druga do przeczytania po przeczytaniu tej do przeczytania. 

I to jest druga rozczytana nowinka na book me. Nadchodzą comiesięczne stosiki, na początku każdego miesiąca. Dzisiaj z tymi książkami, które czekają w kolejce do przeczytania w marcu. Niektóre nowe, inne starsze, które bardzo chciałam przeczytać, ale zawsze się wymykały, bo nie było na nie czasu.


Startujemy! Do rozczytania się w marcu:
  • Rabih Alameddine - Hakawati, mistrz opowieści
  • Jacek Kondracki, Robert Urbański - Operacja Dunaj 
  • Karen Wheeler - Sama słodycz (dostane)
  • Steven D. Levitt, Stephen J. Dubner  - Freakonomia. Świat od podszewki
  • Marlena de Blasi - Lavinia i jej córki
  • James Hamilton-Paterson - Dyskretny urok Fernet Branca
  • Marcin Prokop, Szymon Hołownia - Bóg, kasa i rock'n'roll
  • Tim Harford - Sekrety ekonomii, czyli ile naprawdę kosztuje twoja kawa?
  • Helene Dujardin - Ujęcia ze smakiem. Kulisy fotografii kulinarnej i stylizacji dań
Update: komentarzowo pytacie, gdzie kupiłam książki, więc podpowiadam: Hakawati i Operacja Dunaj - empikowa wyprzedaż, po 10 zł, Sama słodycz - dostałam, ale bez problemu można dostać w księgarniach, Freakonomia - księgarnia Znaku, 10 zł, Lavinia, Fernet Branc, Bóg, kasa i rock'n'roll, Sekrety ekonomii, Ujęcia ze smakiem - wszystkie dostane i można je dostać w większości księgarni.


(A dla spragnionych słodkości - następnym razem 
będzie już w klasycznym duecie słodkie + czytate) 

Related Posts with Thumbnails