• RSS

środa, 30 marca 2011

Przygody Człowieka z Kartonu


Ciastka są częścią większego projektu pod nazwą "Zaliczanie przedmiotu na psychologii". Tak, często to robię. Prezentacja + ciasteczko. A nawet dwa. Drugie było większe, czekoladowe, ale o nim następnym razem - teraz skupmy się na miodowych owsiankach.

Upieczone na psychologię stresu, jako dodatek do Człowieka z Kartonu. Karton to kraina kolorami płynąca, w której na drzewach rosną różowe wątroby i niebieskie tętnice, a nisko pod krzaczkami chowają się małe bóle w stawach. Czyli to, co stres niszczy. Dużo lepiej zapamiętać, jak samemu przyklei się płuco czy oskrzela w odpowiednim miejscu. A potem jeszcze w nagrodę zje się ciasteczko. Prosto z pudełka, upieczone poprzedniej nocy, żeby na rano zdążyły wystygnąć i można je było pokroić w kwadraty. Dodałam do nich więcej miodu niż podaję w przepisie, ale jeśli nie lubicie wściekle słodkich ciastek, nie polecam. Tyle miodu, ile napisałam niżej, wystarczy. Miodowniki i tak są już bardzo słodkie.



Miodowe owsianki albo owsiane miodowniki

Składniki:
  • 1,5 szklanki płatków owsianych (górskich, czyli w całości, nie zmielonych)
  • 0,5 szklanki wiórków kokosowych
  • 2 łyżeczki zmielonego cynamonu
  • 1 łyżka wody
  • 5 łyżek masła
  • 1/3 szklanki miodu
  • garść drobno posiekanych orzechów

Przygotowanie:
Włóż wszystkie składniki do garnka i zagotuj. Ciągle mieszaj. Kiedy wszystko dokładnie się połączy, a masa będzie lepka i plastyczna, zdejmij garnek z ognia i a jego zawartość przełóż na duży kawałek pergaminu albo papieru do pieczenia. Jeśli masa będzie zbyt sucha i sypka, dodaj więcej masła. Przyklep łyżką, formując z niej zwarty prostokąt. Odstaw do zastygnięcia. Możesz schować do lodówki. prostokąt najlepiej zostawić na całą noc, a rano pokroić w mniejsze kwadraty.





Eric Emmanuel Schmitt - Pan Ibrahim i kwiaty koranu

 Zaskakujące podobieństwo znajduję pomiędzy książkami Schmitta. Tfu, opowiadaniami, bo one nie są długie. mam na myśli Oskara i panią Różę i Pana Ibrahima właśnie. Oba są małoksięciowe (Exupery), w obu głównym bohaterem jest chłopczyk z przyspieszonym o parędziesiąt lat kryzysem wieku średniego, a mądrym dorosłym jest ktoś zupełnie wyautowany ze standardowego myślenia, który wywraca do góry nogami sposób rozumowania dorosłych. I oba zaczynają się, łagodnie mówiąc, konkretnie (w Ibrahimie: Kiedy skończyłem jedenaście lat, rozbiłem swoją świnkę i poszedłem na dziwki). Pisze to wszystko nie po to, żeby delikatnie powiedzieć, że jest nudno, bo tak samo. Schmitt mi się w mojej trzyksiążkowoprzeczytanej wersji podoba. Jest tak po prostu prosto z mostu. 

sobota, 26 marca 2011

Owoce w kubku. Rozwiązanie konkursu

Paczuszki pełne pachnących owocami herbat wędrują do:
Mollisii - za herbatę o smaku grzańca. Sama ja piłam, na 20-stopniowym mrozie, przemoczona i zmarznięta i nie ma absolutnie nic lepszego od grzańcowej herbaty. Od razu otworzyła mi się szufladka w głowie ze wspomnieniem :)
i Marielle - za pomysł herbaty czekoladowo-malinowej. W ogóle herbaty o smaku czekolady.

Gratuluję!

Mollisiu, proszę skontaktuj się ze mną mailowo w sprawie adresu, na który ma zostać wysłana nagroda.

Wszystkim, którzy kombinowali swoje własne smaki herbat, dziękuję za udział w konkursie. Mam nadzieję, że choć część z tych smaków kiedyś powstanie, bo i ja chętnie bym niektórych spróbowała. 


niedziela, 20 marca 2011

Klasa klasyki


Jak lubię kombinować, tak czasami mam ochotę pojechać klasyką. Wziuum! i wjeżdżają na stół dwa kwadratowe kawałki szarlotki. Klasyczne, to się zawsze sprawdza. Chociaż klasyka klasyką, a i tak każdy ma swoją wersję i uważa ją za prototyp wszystkich jabłeczników świata. W myśl zasady "moje to najlepsze". Co się pamięta z domu, takie fajnie, żeby było. A już wspomnienia w wersji deluxe przywołuje imitacja babcinej szarlotki. Na hasło "babcine" wszyscy reagują w ten sam sposób - "o tak tak, uwielbiam". Chyba, że ktoś miał babcię, która nie umiała gotować, ale wtedy zawsze była w zapasie babcia kolegi albo koleżanki. Babcine to niedościgniony ideał (babcine z definicji piecze tylko babcia - i nikt inny), ale na szczęście wystarczy chociaż podobna kruszonka albo ułożenie jabłek w charakterystyczny sposób i już otwiera się w głowie wspomnienie zapachu, smaku, konsystencji, i już jesteśmy na właściwym miejscu. Inaczej bylibyśmy zmanierowanymi smakoszami, jęczącymi pod nosem, że to nie takie. 

A ta szarlotka jest taka, jak ma być. Nie taka, jak robiła babcia, ale klasyczna. I pyszna. Z niesamowicie kruchego ciasta, które dosłownie rozpływa się po ugryzieniu. Z delikatnymi, słodkimi jabłkami i cienką warstwą cynamonu pomiędzy nimi a ciastem. Jabłkowe cudo. Upiekłam, rozpachniłam cały dom. Ostudziłam, ale jeden kawałek, jeszcze ciepły, ukroiłam i pomaszerowałam z nim do pokoju. Zjadłam, poszłam po drugi. Tup tup tup, wróciłam się, żeby odłożyć talerzyk, ale może jeszcze by jeden? Dużo szarlotki, jeszcze zostanie. I tak sobie dziubałam po trochę, bo tak bardzo mi smakuje.



Najbardziej klasyczna szarlotka 
(inspiracja)

Składniki 
na ciasto:
  • 4 szklanki mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 1 i 1/2 kostki masła (kostka = 250 g)
  • 6 dużych żółtek
  • 2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany
do środka:
  • jabłka ze słoika (ja tak dałam) albo szybko zrobić samemu: 8 półsłodkich jabłek, obranych, pokrojonych w półplasterki, 1/4 szklanki wody, 3/4 szklanki cukru pudru, 2 łyżeczki cynamonu, 2 łyżki mąki ziemniaczanej, 2 łyżki soku z cytryny
  • kilka łyżek płatków owsianych lub bułki tartej
  • cukier puder do posypania
Przygotowanie:
Ciasto: mąkę, cukier puder i proszek do pieczenia przesiać do naczynia. Masło pokroić na małe kostki, dodać do mąki, wmieszać żółtka, kwaśną śmietanę i wyrobić ciasto. Podzielić je na pół, owinąć w folię i włożyć do lodówki na minimum godzinę.
Pokrojone jabłka: umieścić w rondelku, dolać wodę i dusić przykryte około 15 minut, nie mieszając. Dodać cukier i cynamon, lekko wymieszać. Do masy wmieszać mąkę ziemniaczaną, sok z cytryny i dusić jeszcze przez 2 minuty. Masa powinna być gęsta, lecz nie rozgotowana. Lub użyć gotowych jabłek ze słoiczka, jak ja (robiłam je jeszcze w lecie).
Piekarnik rozgrzać do 180°C. Formę wysmarować tłuszczem lub wyłożyć papierem do pieczenia. W dno wgnieść jedną część ciasta (można zetrzeć) i podpiec w piekarniku przez około 10 minut. Wyjąć z piekarnika, posypać bułką tartą lub płatkami owsianymi (wchłonie nadmiar wilgoci z jabłek), wyłożyć jabłka i zetrzeć lub rozwałkować (jeśli ciasto jest zbyt miękkie na starcie) na to drugą część ciasta. Piec około godziny, aż góra się ładnie zrumieni (jeśli zbyt mocno, użyj folii aluminiowej do przykrycia). Lekko przestudzić, posypać pudrem. Można jeść na zimno i na ciepło.




Eric-Emmanuel Schmitt, Oskar i Pani Róża
(więcej o książce - w poprzednim wpisie: klik tu!)

sobota, 19 marca 2011

Oskar i pszczoła


Przeczytaj to, zerknij okiem na tamto, skseruj dużo zapisanych maczkiem kartek, bo potrzebne. Napisz, wyślij mi proszę, muszę mieć najpóźniej do północy. Przeczytaj coś, co cię nie interesuje i zrób z tego trzy referaty. Idź, załatw, zadzwoń, potwierdź mailowo. Pożycz, przepisz, pokoloruj. Wytnij, podklej i poskładaj w całość. Napisz do mnie, czekam na odpowiedź i załącznik. Co z decyzją o...? Wymyśl i powiedz mi, jak mam zrobić, bo nie wiem. Czy możesz mi przynieść...? Czy mogę pożyczyć/czy mogę ci oddać? Zrób, zanieś, przyjedź i odbierz. Miej dla mnie czas.

Nie.
Dajcie mi proszę zrobić ule.



Orzechowe ule
(ni to ciasteczko, ni to pralinka)
Składniki na ok. 20 średnich sztuk:
  • Ule: 200 g mielonych migdałów (ze skórką), 150 g cukru pudru, 1 białko, paczka andrutów - opcjonalnie
  • Krem: 125 g masła, 15 g cukru pudru, 3 żółtka, pół kieliszka wódki, kilka kropli esencji waniliowej

Przygotowanie:
Na ule: ubij białko na sztywno, dosypując pod koniec po trochę cukru pudru i nadal ubijając, aż masa będzie lśniąca i gęsta. Tak ubitą pianę przełóż do miski z mielonymi orzechami i delikatnie wymieszaj drewnianą łopatką albo łyżką. 
Na krem: Masło utrzyj z cukrem pudrem, dodaj żółtka i na końcu wlej alkohol i wanilię. Dokładnie ubij i włóż do lodówki, żeby masa stężała.
Kiedy masa dobrze się schłodzi, możesz zacząć formować ule. Nakładaj ciasto do foremek, trzymając je mocno w dłoni, żeby się nie rozłożyły. Wypełnij je ciastem i w środku zrób dziurkę - najlepiej trzonkiem dużej drewnianej łyżki. Ważne tylko, żeby nie robić dziury do samego końca, to znaczy nie tak, żeby dosięgnąć czubka foremki. Włóż do środka krem (jeśli będzie gęsty, możesz go łatwo nałożyć łyżeczką, jeśli rzadki - musisz wlać). Zostaw odrobinę wolnego miejsca i przyłóż otwór orzeszkową masą. Obróć teraz foremkę do góry nogami i ostrożnie otwórz. W ręce powinien zostaw ul. Jeśli chcesz, możesz wyciąć z andrutów foremkami okrągłe, mniejsze krążki i na nich położyć ule. To wcale nie jest konieczne, bo ule nie przeciekają. Bardziej dla ozdoby.
Nie piecz (upiekłam jeden ul - nie ma żadnej różnicy w smaku ani konsystencji poza tą, że krem robi się płynny i wypływa ze środka na blachę).







Spróbuj napisać opowiadanie tak, żeby było i jednocześnie nie było banalne. Bo Oskar i pani Róża jest w jakimś stopniu banalne, tak po dziecięcemu naiwne. Tak radośnie. Kto nie czytał, niech się za Oskara chwyci. Jest cieniutki, w moim wydaniu ma 78 stron dużą czcionką. Godzina. A aż się robi tak życiowo miło. Ładnie i po prostu.

piątek, 18 marca 2011

Owoce w kubku. Konkurs

Mam dla Was kolejny konkurs. Herbaciany. Z pudełkiem, a w pudełku cztery mniejsze. Jedno pachnące maliną, drugie truskawką i wanilią, trzecie świeże i miętowe, czwarte wreszcie o kwaśnym zapachu dzikiej róży i maliny. Małe herbaciane torebki opakowane w papierek, który szeleści. I trzyma zapach. Żeby w kubku był nie tylko posmak, ale smak herbaty. Tak ma być. Bo ja chcę czuć, co piję, a nie domyślać się z pomocą napisów na torebce, że to taka a taka herbata. Te herbaty, które są do wygrania w konkursie, nie są aromatyzowane. One są z naturalnych składników - owoców, przypraw, ziół, suszonych listków roślinnych.
I czuć, co się ma w kubku.

Co trzeba zrobić, żeby wygrać duża paczuszkę z czterema herbatami? Napisać mi o nietypowym smaku herbaty, którą chcielibyście wypić. To może być taka, która gdzieś kiedyś już piliście i była wyjątkowa. Albo taka, której nie ma w sklepach, a chcielibyście jej spróbować. Mogą być też totalne odloty skomponowane ze składników nie tylko słodkich, ale też pikantnych albo gorzkich. Słowem: można wpakować do swojego wymyślonego kubka co się chce, byle było pomysłowe.


Swoje odpowiedzi możecie zostawiać w komentarzach. Na Wasze historie czekam do wtorku 22 marca, do godziny 23:59. Po tym czasie wybiorę 2 osoby, do których powędrują duże pachnące pudełka.


Aby wziąć udział w konkursie, nie trzeba prowadzić bloga kulinarnego – ale wtedy zostaw w komentarzu namiar na siebie (np. maila). Bardzo proszę, żeby wpisując się anonimowo zostawiać swojego maila na końcu komentarza - to ważne, bo nie będę się z wami mogła później skontaktować, a to jest warunkiem wygranej.

Po opublikowaniu wyników poproszę laureatów mailowo o adres do wysyłki, który zostanie przekazany firmie Herbapol, która odpowiada za wysłanie nagród.

środa, 16 marca 2011

Żórowy dinożarł mówi: dziukuluku!


Jest rower, jest wiosna, są kolory. Na papierze, w głowie, w ciasteczku. 
No ale ciasteczka.
Radość z obskrobywania ciastek z przylepionego od spodu papieru. To nawet relaksuje. Taka chwila do myślenia. Chociaż jak wolicie inne formy relaksacji, to polecam wysmarować blachę przed pieczeniem masłem i po lekkim przestudzeniu, jeszcze ciepłe ciastka, przełożyć na kuchenną kratkę albo drewnianą deskę do całkowitego ostudzenia.


I voila, są i gołe. Oskubane z papierka.


Niebieski, brązowy, czerwony, pomarańczowy, zielony, żółty. W takiej kolejności od największej ilości w paczce. Choćbyście wykupili wszystkie paczki M&Msów w sklepie, niebieskich zawsze zabraknie pierwszych. Jak oni robią te skorupki, że im wychodzi nie równo? Może niebieski barwik jest najdroższy i tną po kosztach w paczce, w nadziei, że nikt nie wpadnie na pomysł liczenia kolorów skorupek. Albo marketingowo - zróbmy nierówno, a ludzie dorobią do tego ideologię. I powstanie tajemnica niebieskiej skorupki. Takie ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. 

Ciasteczka z kolorami

Składniki na ok. 15 większych ciastek:
  • 100 g masła
  • 100 g cukru
  • 2 łyżki miodu
  • 150 g mąki
  • 1 łyżeczka sody
  • groszki w kolorowych skorupkach
  • lukier



Przygotowanie:
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C. Do dużej miski wrzuć masło, dosyp cukier i ubij mikserem na puszysty, jasnożółty krem. Dolej miodu, wsyp mąkę i sodę. Wymieszaj wszystko dokładnie. Blachę do pieczenia posmaruj masłem. Odrywaj z ciasta małe kawałki, tocz w dłoniach kulki wielkości piłeczki pingpongowej i układaj na blasze w kilkucentymetrowych odstępach. Ciastka podczas pieczenia rosną na boki. Spłaszczaj lekko każde ciasteczko dłonią. Piecz 10-15 minut, aż do zezłocenia. Wyciągnij, przestudź lekko, jeszcze ciepłe (ale nie gorące) przełóż na kuchenna kratkę albo drewniana deskę do całkowitego ostygnięcia.
Przygotuj lukier: cukier puder wymieszaj z odrobiną wody albo soku z cytryny. Lukier ma mieć konsystencję gęstej farby plakatowej. Jeśli wyjdzie ci za rzadki - dodaj trochę więcej cukru pudru. Jeśli nadal jest za gęsty - kilka kropli wody albo soku z cytryny. Przełóż lukier do woreczka, odetnij róg i wyciskaj małe ciapki na ostudzone ciastka. Do nich przyklejaj kolorowe groszki.
Moja rada: po wystudzeniu wsadź ciasteczka do metalowej puszki albo dużego słoika na ciastka. Wtedy będą miękkie.



Damian Strączek, Żórowy dinożarł mówi dziukuluku. 
I kto to papla - nietypowy słownik języka dziecięcego

Oto czym się zachwycam: dziukujku, przepraszku. Dziukuluku to synonim dziękujku. Idłam, bo szłam dłużej. Fatka w znaczeniu szmatka, ręcznik, ale też herbata. Dupiś na długopis, misie-podobasie na coś, co się podoba, a gliździołki na zielone fafrocle pływające w zupie, które każde dziecko dzielnie odholowuje łyżką na obrzeża miski, starając się przy tym zachować maksymalną dyskrecję. Jeż jest kaktusem pochodowym, a czipsy sztruksy są pokarbowane.
Zachwyt i Fantastyczność.

niedziela, 13 marca 2011

Konkurs z miłością i wpadką w tle - rozwiązanie

Nagrody za wpadki kulinarne, które rozśmieszyły mnie do łez wędrują do: 
Ola - za pomysł z sernikiem z sera żółtego
Jusia - za cały maraton wpadek z naleśnikami zwieńczony wyryciem dziury w ceracie mamy
Pluskotka - za sól, przez którą popłakałam się ze śmiechu -"Wszystko? - A jak, pół?" - zainteresowanych całą historią odsyłam tutaj - klik! (piąty komentarz od dołu)

Wszystkim, którzy opisali swoje kulinarne wpadki dziękuję za udział w konkursie. I rozbawianie mnie. Ogromnie miło przeprowadza się takie konkursy :) 

Bardzo proszę Olę (od sera żółtego) o kontakt w sprawie adresu do wysyłki - albo tutaj, w komentarzu, albo na maila: j.mentel@gmail.com. Nie wiem też czy do Pluskotki wysłałam maila pod dobry adres - dlatego też proszę o potwierdzenie mailowe.

piątek, 11 marca 2011

Ciasteczka na dzień kobiet


Są rzeczy, które uważam za urocze. Jak siwy pan ustępuje miejsca młodej dziewczynie w tramwaju, na przykład. Bo - on jest mężczyzną, ona kobietą. Bo chce być dżentelmenem, bo tak nie wypada, bo "no niechże pani siada" i spuszcza wzrok, lekko czerwieniąc się ze wstydu, że pół tramwaju mu się przygląda. Albo jak jadę wiosną rowerem i do jednego fioletowego holendra w kwiatki przyłączają się inne i dzwonią do siebie dzwonkami. Coś jak parada tirowców, wiecie, jak robią sobie oficjalny zjazd i przez 40 minut obtrąbiają radośnie miasto. Urocze jest jeszcze to, jak dwie osoby zderzą się ze sobą i obie przepraszają siebie nawzajem.

Ale są też takie rzeczy, które są poziom wyżej od uroczych i które rozbrajają mnie całkowicie. Pewien, pan, nazwijmy go D., nosi przy sobie zawsze białą kartkę. Kartka pierwotnie była chyba a5, ale przez wielokrotne jej składanie i rozkładanie teraz przypomina bardziej na wpół złożonego bawoła z origami. D. dzielnie targa tę kartkę ze sobą, bo zapomina. I boi się, żeby nie zapomnieć najważniejszego. Wypisał sobie kiedyś na niej co lubi jego ona. I tak ma tam: Nie lubi róż. Lubi tulipany. Tulipany - żółte albo czerwone. Konwalie, ale tylko w maju. Nie lubi jak się mówi do niej per pączuszku.
Autentyk.
Rozbraja mnie jeszcze wiele rzeczy, ale aktualnie ta najbardziej.



A ciasteczka? Na zaczarowanie wiosny. Zanim buchnie zielenią, zaklinam wiosnę kwiatkami na notatkach. Zajęcie na dobrą godzinę, polecam. Niektóre kwiatki wychodzą z wąsami, inne jakby były Latającym Potworem Spaghetti. Może by wyszły i jeszcze jakieś, na przykład w kształcie balonów, ale w tym momencie długopis mi się wypisał.

Ciasteczka - na Dzień Kobiet. Kruche, małe i migdałowe, z niespodzianką w środku. Papierkiem z kobiecym cytatem. Zapakowane do wiklinowego koszyka, wysłane na krakowski mały rynek, rozdawane przy okazji robienia zdjęć. Kobietom.


Ciasteczka na dzień kobiet

Składniki:
  • 225 g miękkiego masła/margaryny
  • 100 g cukru
  • 300 g mąki
  • 100 g mielonych migdałów (mielonych ze skórką)
  • szczypta soli
  • jeśli chcesz mieć dwusmakowe ciasteczka - 2 łyżki kakao
  • stopiona czekolada
Przygotowanie:
Miękkie masło ubij z cukrem na puszysty krem. Dodaj mąkę, sól, mielone migdały. Wymieszaj wszystko, zagnieć, uformuj w kulę. Jeśli kulka jest za bardzo lepiąca, dodaj odrobinę więcej mąki. Ja podzieliłam ciasto na dwie części: połowę zostawiłam do zagnieceniu jaka była, do drugiej dodałam dwie łyżki kakao. Kulkę (lub obie kulki) włóż do lodówki na 2 godziny. 
Nagrzej piekarnik do 150 stopni C. Rozwałkuj ciasto między dwoma kawałkami folii spożywczej. Jeden kawałek rozłóż na blacie, wyłóż na niego ciasto, przykryj drugim kawałkiem i tak wałkuj przez folię (wszystko po to, by nie dodawać więcej mąki). Po rozwałkowaniu zdejmij wierzchnią folię, wycinaj okrągłe ciasteczka (możesz użyć szklanki). Ja do każdego pakowałam karteczkę z cytatem o kobietach i zlepiałam brzegi. Jeśli nie chcesz robić ciasteczek z taką niespodzianka, może równie dobrze włożyć do środka np. suszoną śliwkę, odrobinę gęstego dżemu, orzeszka czy jakiś owoc, np. morelę.
Wstaw do piekarnika, piecz 25-30 minut, aż do zrumienienia. Po upieczeniu ostudź i pociap na wierzchu słodką płynną czekoladą.


Z mojego przełamanego ciasteczka.

wtorek, 8 marca 2011

Babeczka to czy nie?


Papliotki poszły w ruch. Rozpiekłam się w muffinach. Rozczulają mnie te miniaturowe wersje ciast - to, co można do nich dodać, czym napakować, jak ozdobić. Bo czym jest taka muffinka w papierku? Ciastkiem na pewno nie. Ciastko to napoleonka, pączek, drożdżówka z serem. Babeczka - no też nie. Babeczką tytułuję okrągłe, w kształcie łódki, z miejscem do wypełnienia kremem, czekoladą, budyniem, bitą śmietaną i z na wierzchu poukładanymi owocami albo bakaliami. Czyli mała tarta, tartinka wręcz. Z babeczką zresztą problem jest taki, że nazwa jedna, a każdy rozumie jak chce i po swojemu robi. Czasami to synonim muffinki własnie, czasem w bardziej moim rozumieniu małej tarty, kiedy indziej to cupcake - czyli ozdobiona kremem muffinka. 
A pal licho, niech się nazywa jak chce, ważne, że dobre. 

Po wierzchu posypać kruszonką i na czubku zatknąć orzeszek jak flagę zwycięstwa. A potem ugryźć i puch!... ciepły mus jabłkowy, z sierpniowych jabłek, słodki i zachomikowany w kuchennej szafce, gdzieś z tyłu, za oliwami, miodami, kupnym dżemem z jeżyn i słoikiem kaparów. Tak, żeby choć jeden został. Właśnie po to, żeby zrobić małe muffinowe szarlotki. Na przedwiośnie.


Szarlotkowe muffinki

Przepis z 1001 cupcakes, cookies & other tempting treats Susanny Tee
Składniki na 16 muffinek:
  • 50 g masła
  • 85 g brązowego cukru
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 duże jajko, lekko rozmemłane widelcem
  • 175 g mąki pełnoziarnistej
  • pół łyżeczki cynamonu
  • pół szklanki posiekanych orzechów
  • słoik jabłkowego musu/przecieru (przepis na ten, którym nadziałam muffinki znajdziecie tu - klik!)
Na wierzch:
  • 50 g mąki
  • 50 g brązowego cukru
  • 35 g masła posiekanego na małe kawałki
  • pół łyżeczki cynamonu
  • 3 łyżki posiekanych orzechów

Przygotowanie:
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C. Najpierw przygotuj kruszonkę (będzie się chłodzić w zamrażarce w czasie przygotowywania muffinek). Wsyp wszystkie składniki na kruszonkę OPRÓCZ orzechów do miski i zagnieć palcami - tak, żeby całość przypominała duże okruchy chleba. Na koniec zgnieć dłońmi, żeby uzyskać w miarę jednolitą kulkę (nic się nie dzieje, jeśli się rozsypuje) i włóż do zamrażarki. 
Żeby zrobić muffiny, wsyp do miski cukier, dodaj masło i ubijaj, aż całość będzie puszysta i jasnożółta. Wbij jajko i jeszcze przez chwilę ucieraj. Dosyp mąkę, cynamon, sodę i orzechy. Wymieszaj wszystko. Do formy wyłożonej papierkami nakładaj łyżką ciasto - mniej więcej do 1/3 wysokości. Na to nakładaj łyżkę musu jabłkowego i przykrywaj warstwą ciasta na muffiny - tym razem już tak do 2/3 wysokości - tak, żeby nie było do pełna, bo muffiny jeszcze w piekarniku urosną. 
Wyciągnij z zamrażarki kruszonkę. Posyp nią, krusząc ją w palcach, każda muffinkę. Dodatkowo posypuj jeszcze posiekanymi orzechami. Wstaw do piekarnika na 20 minut. Po upieczeniu wyciągnij i ostudź. Chociaż jeszcze nie do końca ostudzone, z jeszcze ciepłym musem jabłkowym to poezja.




Bogumiła Toczyska, Głośno i wyraźnie


Uczę się mówić tak, jak ma być. Z akcentem takim, śmakim i owakim, byle poprawnym. Metoda Kuźniara pod tytułem korek w zęby i spróbuj mówić wyraźnie u mnie się nie sprawdza. Książkę męczyłam od roku. Męczyłam to miłe i radosne określenie. Książka leżała, a ja z niej dukałam po trochu kolejne linijki. Bo to jest żmudne. Bo na każdym wyrazie trzeba się skupić. Ba, czasami na każdej literce. I powtarzać. Nie wychodzi - powtarzać. Zająknęło się - powtarzać. Jeszcze raz, i znowu, i tak w kółko Macieju. Aż do znudzenia. Że nie nAuka, tylko naUka, nie temaTYka, tylko temAtyka, rUbryka, nie rubRYka. Że bez źdźbła to bez źdźbła, a nie beźdźbła. Z ciemności ma być, a nie ściemności. 
A przy okazji głośno i wyraźnie.

niedziela, 6 marca 2011

Wiosna w zimie


Brakuje mi kolorów. Nie tych na kubkach, karteczkach samoprzylepkach i harmonogramach (tych aż za dużo, a  przy okazji gratuluję panu, który układał nam plan na semestr letni fantazji w doborze ciemnozielonego tła pod czarną czcionkę rozmiaru -50, która udało mi się odczytać dopiero po zabawie z lupą). Stęskniłam się za kolorami na trawie, na ulicy, na kleparzu. 
Kwiatka, kolorowej sukienki i malin! 


Malinowe muffiny

Składniki:
  • 150 g miękkiego masła
  • 80 g cukru
  • 2 duże jajka
  • 4 łyżki maślanki (od biedy, kiedy brak, można zastąpić mlekiem)
  • 1 cała łyżeczka proszku do pieczenia
  • 200 g mąki
  • maliny - mrożone, bo jest marzec - ile dusza zapragnie (moja zapragnęła 3 garści)


Przygotowanie:
Nagrzej piekarnik do 180 stopni C. Miękkie masło utrzyj z cukrem na gładką, puszystą masę (nie trzeba tego robić mikserem - wystarczy zwykła trzepaczka). Wbij jajka i dolej maślanki albo mleka (w zależności od tego, co masz w lodówce). Wsyp mąkę, proszek do pieczenia i wymieszaj wszystko byle jak. Tak, żeby tylko się połączyło, nie musi być gładkie. Na końcu dorzuć mrożone maliny (jeśli akurat jest lato i masz świeże, wrzucaj takie - są lepsze). Masę nakładaj łyżką do muffinkowej formy wyłożonej papilotkami, do 2/3 wysokości każdego "kubeczka". Wstaw do piekarnika i piecz 15-20 minut, do zezłocenia na wierzchu. Wyciągnij i ostudź. 

Leopold Staff, Poeta (wersja druga), z tomiku Wiosna w zimie
(Cytat pod tytułem bo-tak-mi-się-podoba. Jak muffiny. Bo-tak)
o tomiku pisałam już tutaj - klik!

sobota, 5 marca 2011

Konkurs filmowy. Z miłością i wpadką w tle.

Pamiętacie konkurs filmowy Jestem Miłością?

Film niedawno wyszedł na DVD, a Gutek Film ufundował parę sztuk. Co trzeba zrobić? Przypomnieć sobie waszą największą wpadkę kulinarną związaną z przygotowywaniem czegoś specjalnie dla drugiej osoby i napisać to w komentarzu pod tym wpisem. Może się okazać, że niebieska zupa Bridget Jones to pikuś.
Na wasze śmieszne historie czekam do soboty 12 marca (do 23.59) A więc tydzień. Po tym czasie wybiorę 3 osoby, do których powędruje film Jestem miłością na DVD.



Aby wziąć udział w konkursie, nie trzeba prowadzić bloga kulinarnego – ale wtedy zostaw w komentarzu namiar na siebie (np. maila). Bardzo proszę, żeby wpisując się anonimowo zostawiać swojego maila na końcu komentarza - to ważne, bo nie będę się z wami mogła później skontaktować, a to jest warunkiem wygranej.


Po opublikowaniu wyników poproszę laureatów mailowo o adres do wysyłki, który zostanie przekazany firmie Gutek Film, która odpowiada za wysłanie nagród.

Dla formalności, skrócony regulamin konkursu dostępny jest tutaj.

czwartek, 3 marca 2011

Pączkowanie


Miały być do rozdania. Do chodzenia i mówienia: dziś tłusty czwartek, jadłeś już pączka? Nie? To ja ci jednego dam! 
Nie dotrwały. No nie, po prostu nie. Mama wyniosła je cichaczem do pracy zanim ja zdążyłam zabrać je na uczelnię. A taki był pierwotny plan. Plan sam się zmodyfikował, no trudno. Zamiast tego zjadłam trzy nieswoje pączki, ale za to większe i z lukrem na wierzchu. Czwartkowe świętowanko uważam za satysfakcjonujące. 


Mini-pączki
z Palców Lizać

Składniki 
(z podanych składników wychodzi bardzo duża ilość - na własne potrzeby można robić z połowy składników):
  • 800 g mąki
  • 60 g drożdży
  • 1 i 1/2 szklanki mleka
  • 8 żółtek
  • 3 łyżki spirytusu
  • 150 g masła
  • 1/2 szklanki cukru
  • szczypta soli
  • 150 g konfitury różanej - nadziałam połowę pączków - druga połowę zostawiłam bez nadzienia
  • cukier puder
  • 1 l oleju do smażenia


Przygotowanie:
1. Przygotuj rozczyn z drożdży: wymieszaj 1 łyżkę mąki pszennej, 1/3 szklanki ciepłego mleka oraz 1 łyżkę cukru i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Gdy zaczyn wyrośnie dodaj go do miski z przesianą mąką.
Następnie dodaj utarte z cukrem żółtka, letnie mleko, roztopione i ostudzone masło, spirytus oraz sól. Starannie wyrób ciasto i zostaw w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.
2. Przygotuj pączki: nabieraj łyżką porcję ciasta, rozpłaszcz w dłoni na placuszek, nałóż pół łyżeczki konfitury, zlep i uformuj kulkę. Tak przygotowane pączki układaj na oprószonej mąką desce.
3. Gdy pączki podwoją objętość, przystąp do smażenia. Smaż na małym ogniu w głębokim tłuszczu na brązowy kolor. Usmażone pączki wykładaj na papierowe ręczniki i czekaj, aż ostygną. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.






Leopold Rene Nowak, Myśli zaskoczone

K. przyniosła mi mniejszy niż moja dłoń niebieski kartonik. Otwieram, a tam różne myśli. Małe, mniejsze niż czubek ołówka. Niebieski kartonik ma 5,5 na 8,5 cm. Porównajcie na linijce. Pan się śmiesznie nazywa, więc zaczęłam się zastanawiać, kim był. Okazało się, że pan studiował tam, gdzie ja studiuję. I chodził po ulicach, po których ja tuptam. Pan był aktorem, dziennikarzem, reżyserem, wydawcą i jeszcze paroma innymi osobami w jednej. Wyreżyserował na scenie Matkę Joannę od aniołów. I wydał książeczkę wtedy, kiedy ja się urodziłam. Więc niebieski kartonik ma tyle lat, co ja. 

A zdjęcie okładkowe podwędziłam stąd.


Related Posts with Thumbnails