• RSS

czwartek, 29 lipca 2010

Brita Marella - and the winners are...

Natalia i Migotka! Natalia za kotlety jajeczne ze szpinakiem w otrębowej panierce, Migotka - za megazieloną roladę herbacianą. Jajeczne kotlety - 1106 głosów, zielona rolada - 1078, ciasto Shrek - blisko, bliziuteńko: 1038, zielony kalafior z orzechami macadamia - 587, sernik miętowy - 224 i pesto z pietruszki - 208. Do ostatniej chwili  napięcie było ogromne, a kiedy odświeżałam stronę, zmiany głosów nie szły w jednostki czy dziesiątki, ale w setki! Łącznie oddaliście ładną, uporządkowaną :) liczbę głosów: 4321. Łał!

Wszystkim gratuluję i dziękuję za udział w konkursie. Mimo że nie wygrały, to były cudowne, wszystkie zielone - Wasza kreatywność nie znała granic. Nie trudno byłoby wymyślić coś czerwonego: z czereśniami, truskawkami, malinami - których teraz pełno. Ale zielony to nietypowy kolor i równiez dlatego to było wyzwanie.

Już wiem, że niektóre konkursowe przepisy chcę sama wypróbować. Mam już swoje typy w kolejce do pieczenia :)

Jeszcze raz wszystkim Wam serdecznie dziękuję za udział w konkursie i gratuluję! A Natalię i Migotkę prosze o kontakt na mojego maila j.mentel@gmail.com :)


z serdecznymi nocnymi pozdrowieniami - kuchareczka :)

środa, 28 lipca 2010

Niech będzie magicznie! Kolorowe ciasteczka dla Asiejki



Jak dla Asiejki, to kolorowe. Ale jednocześnie małe i takie, żeby przeżyły transport poczty polskiej. Wystarczyło, ze sobie wyobraziłam jak tą paczuszką rzucają i przywalają stertami innych paczek - to wystarczyło, żebym nadała paczkę z oznaczeniem UWAGA! OSTROŻNIE. I chyba w kawałkach nie doszły :) 



Większość pojechała do Elbląga. Ja zdążyłam przed zapakowaniem zjeść dwa. Małe, kruche, z kawałkami czekolady, która po ugryzieniu rozpływa się w ustach. I letni akcent - czereśnie. Najlepsze właśnie teraz. Zresztą to na czereśnie (i maliny) zawsze czekam, nie na truskawki. One są pierwsze, dlatego z reguły wyczekiwane, ale szybko mi się przejadają. Za to czereśnie - nie. Mogłabym je jeść i jeść. Zastanawiam się, czy da się je mrozić. Ale skoro wiśnie się da? Pewnie tak, tylko nie znam nikogo, kto by to robił. Będą pionierskie w rodzinie mrożone czereśnie na zimę? :) O ile do zimy dotrwają, bo coś mi się wydaje, że jak tylko skończy się na nie sezon, dobiorę się do zamrażalnika.

Przepis wypatrzony u Dorotus, trochę zmieniony (zamiast białej czekolady dałam toffi, dodałam owoce).


Składniki na około 20 ciastek:
  • 115 g miękkiego masła
  • 85 g jasnego brązowego cukru
  • 1 roztrzepane jajko
  • 250 g mąki pszennej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 125 g czekolady z nadzieniem toffi
  • 40 g czekolady deserowej
  • 50 g orzechów włoskich, posiekanych
  • pół szklanki czereśni - przekrojonych na połówki, bez pestek
  • szczypta soli
Przygotowanie:
Masło ubić razem z cukrem, aż masa będzie jasna i gładka. Dodać jajko, dalej miksując. Wmieszać mąkę z solą, posiekaną czekoladę i orzechami, dobrze wymieszać. Ostrożnie dodać czereśnie i połączyć wszystko w jedno (np. łopatką). Masa będzie bardzo gęsta, dobrze ją wyrobić. Z masy formować kulki wielkości orzecha włoskiego, kłaść w odstępach na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, mocno je spłaszczać. Piec w temperaturze 190ºC przez około 10 - 12 minut, aż ciasteczka będą jasnobrązowe. Studzić na kratce.









Carlos Ruiz Zafon, Gra anioła


 O tak, to jest z pewnością książka magiczna. Nie tylko dlatego, że pełna jest niesamowitości, tajemnic, barcelońskich zaułków i po prostu - sekretów, ale, przede wszystkim, bo napisana jest magicznie. Lubię Zafona, bo pisze inaczej. Czytając jego książki, cały świat mi się rozpływa, a ja siedzę z książką i ołówkiem w ręce. Gdyby książkę zamienić na film (i tak się stanie, na ten pomysł już któryś reżyser wpadł), powinien wyjść z tego thriller połączony z komedią. Z rodzaju bystrych, z błyskotliwą ripostą i sporą dawką humoru pomiędzy uciekaniem przed jakimś straszydłem, a rozwiązywaniem zagadki na cmentarzu barcelońskim. 

Pocieszanki na deszczowe dni



Leje. Od 3 dni leje. Siąpi, mży, pada - cokolwiek. Wczoraj lało, dzisiaj leje, jutro będzie lać. Zwariuję. Nie lubię parasoli. Ale ale, jeszcze tylko jutro i w czwartek - słońce witaj znowu! Póki co pocieszam się wspomnieniami o ciasteczkach z dżemem. Domowych, bo akurat leje, ze słonecznym oczkiem (zaklinam pogodę, a nuż się uda), małych i puchatkowych.


Nazwę ciasteczek pozostawiłam oryginalną, bo jest urocza. Jak zresztą cały Puchatek. Ten starej daty, nie nowy, Disney’owski, komputerowy. Właśnie ten rysunkowy, książkowy, niezbyt piękny, a przynajmniej nie tak odpicowany jak w telewizyjnych dobranockach. Przepis pochodzi z książeczki Kubuś Puchatek zaprasza na ciasteczka, według A. A. Milne’a, z ilustracjami Ernesta H. Sheparda, wydanie z 1999 roku. To pierwsza książka kucharska, jaką dostałam, dlatego mimo rosnącej góry książek kulinarnych, może i lepszych i ładniejszych, sentyment do tamtej pierwszej pozostał duży.

Składniki:
  • ok. pół kostki masła (może być nieco mniej)
  • 1/3 szklanki cukru
  • 2 żółtka
  • 1 małe opakowanie cukru waniliowego (Albo łyżeczka esencji waniliowej)
  • 1 i ¼ szklanki mąki (ok. 20 dag)
  • po kilka łyżek przetworów owocowych, u mnie dżem z pigwowca (żółty), węgierek (brązowy) i aronii (fioletowy)
Przygotowanie:
Ucieramy masło z cukrem na puszystą masę. Dodajemy żółtka, esencję (lub cukier waniliowy) i całość dokładnie mieszamy. Powoli wsypujemy mąkę i ucieramy, aż składniki dokładnie się połączą. Gotowe ciasto przykrywamy i chowamy do lodówki na minimum godzinę.
Dłońmi formujemy kulki o średnicy ok. 2,5 cm (nieco mniejsze niż orzechy włoskie) i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Lekko spłaszczamy, pośrodku robimy wgłębienie. Pieczemy 10-12 minut w 190 stopniach C. Ciasteczka wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do ostudzenia. Przetwory podgrzewamy w małym rondelku. Po zagotowaniu zdejmujemy z ognia i pozostawiamy do lekkiego ostudzenia. Ciepłm dżemem napełniamy zagłębienia zimnych ciasteczek.






A.A. Milne - Kubuś Puchatek zaprasza na ciasteczka


KUBUŚ PUCHATEK ZAPRASZA NA CIASTECZKA - Milne Alan Alexander
Moja pierwsza w życiu książeczka kucharska, od taty. Miałam może 13, 14 lat? I tak sobie leżała, leżała, aż w końcu po nią nie sięgnęłam. Jak byłam mała, myślałam, że jak w przepisie podane jest: 30 dag brązowego cukru, to jak go nie ma w domu, to ciastek nie da się zrobić. I nie robiłam. Najlepsze, że byłam naprawdę chwilowo nieszczęśliwa, że nie mogę niczego upiec, no bo przecież nie mam brązowego cukru, ale na myśl mi nigdy nie przyszło, żeby zapytać mamę czy kogokolwiek, skąd mogę to wziąć :) Nie było w domu - to znaczy, ze nie było w ogóle, w żadnym sklepie - na pewno! A potem okazało się, że jednak i niesłodzone masło orzechowe nie jest problemem, i laski wanilii, i nawet ten "nieszczęsny" cukier trzcinowy leży od dawna na półkach. I od tej pory właśnie zaczęło się na nowo odkrywanie kwadratowej, różowej książeczki.

sobota, 24 lipca 2010

Konkurs Brity - finałowe głosowanie!

Finałowe głosowanie w konkursie Brity Marelli rozpoczęte!

Przypominam, że głosujecie na 1 potrawę. Głosować można tylko raz. Sonda jest rolowana. Do 2 osób, których potrawy otrzymają najwięcej głosów, powędrują dwa zielone filtry do wody Brity. Głosować w sondzie można do środy 28 lipca do północy. W sondzie znalazły się potrawy, które otrzymały Wasze pozytywne komentarze w zakładce konkursowej na blogu i kilka tych, które ich nie otrzymały, ale spodobały się mnie (numery 14, 19, 22).

A więc - głosujcie! :) Dla przypomnienia pod sondą umieściłam miniaturki konkursowych potraw.





 
1. Ciasto pistacjowe z różą i kardamonem - Viridanka (przepis i link do bloga z wpisem)
 3. Ciasto Shrek - Ilona (przepis)
4. Zielony kalafior z groszkiem i orzechami Macadamia - Agata Chmielewska (przepis)
5. Makaron ze szpinakiem - Katarzyna Sobieszczuk (przepis)
 6. Zielone kluseczki serowo-pistacjowe - Kasia Kopaczewska (przepis)
7. Roladki z szynki - Ben Ka (przepis)
8. Zielona sałatka hawajska - donia marita (przepis)
9. Przekąska z ogórka - Marta Krawczyk (przepis)
12. Pesto z pietruszki - Mysza Klapsiara (przepis)
13. Zielona rolada - Migotka69 (przepis)
14. Szpinakowe naleśniki ze szparagami i ricottą - Karolina (przepis)
 
15. Deser Zielono mi - Agnii (przepis i link do bloga z wpisem)
16. Sernik miętowy - Olciak (przepis i link do bloga z wpisem)
18. Bób zielono, zielono mi! - ulcik (przepis)
19. Wegański placek szpinakowy - Grażyna (przepis i link do bloga z wpisem)
21. Świeży sok z kiwi - Renata (przepis i link do bloga z wpisem)
22. Kotlety jajeczne ze szpinakiem - Natalia (przepis i link do bloga z wpisem)

piątek, 16 lipca 2010

Ice, ice baby! Lody figowe w 5 minut


Żar leje się z nieba. Bo to już nawet nie jest ciepło, to nie jest gorąco ani upalnie - to jest jak wielki piekarnik nastawiony na termoobieg, grzanie góra-dół (niebo-asfalt) z turbodoładowaniem i programem super crispy. Ratuję się wiatrakiem, w dzień żaluzjami, w nocy - prześcieradłem zamiast kołdry i wszystkimi oknami otwartymi na oścież. Bynajmniej nie narzekam, o nie! Kocham lato i kocham upały. Bo ja ciepłolubna dziewczyna jestem i niestety od 22 lat nie potrafię przystosować się do klimatu,w  którym żyję. Przez 3/4 roku marznę, dlatego kiedy już nadchodzą ekstremalne upały, przypominam sobie wieczory zaczynające się o 5 po południu, z termoforem w jednej ręce i herbatą w drugiej, i kiedy bawię się w naleśnika owijając się szczelnie kocem. I ogromnie się cieszę, że jest gorąco, że mogę lody pochłaniać codziennie, bo przyjemnie chłodzą... I są dobre, to przede wszystkim :)


Skąd figi? Przywiezione w wielkiej drewnianej skrzynce z Chorwacji. jechały w upale, przez Węgry i Słowację, 22 godziny z przerwą na spanie. Część została zjedzona na miejscu, część - zamrożona. Lody powstały przez przypadek. Chciałam trochę zmrozić figi, tak jak mrozi się winogrona, 30 minut w zamrażarce. Ale oczywiście pół godziny trochę się wydłużyło, kompletnie o figach zapomniałam. Wyjęłam je po półtorej godziny, twarde jak kamyczki. Nie chciało mi się czekać, aż się odmrożą, więc wrzuciłam do blendera, dodałam jogurt i zmiksowałam. Czekałam na koktail, wyszły lody. I tym sposobem opracowałam autorską metodę robienia błyskawicznych lodów, z której byłam dumna jakieś 10 minut, dopóki nie sprawdziłam, że ktoś na to wpadł już wcześniej. Chociaż dumy nadal trochę jest, bo wśród znajomych nikt takich lodów nie robił :) 
Oczywiście, możecie użyć też innych owoców. Ja robiłam też lody z ananasa, winogron, czarnych porzeczek i truskawek. Do winogron nie musicie dodawać cukru, jeśli są dojrzałe i bardzo słodkie - do innych owoców tak - są lepsze.


Składniki na 1 porcję:
  • duża garść świeżych, umytych fig (w całości) - mniej więcej tyle, ile ma być lodów
  • 3-4 duże łyżki jogurtu naturalnego albo gęstej maślanki
  • łyżeczka cukru pudru - opcjonalnie, bo dojrzałe figi są bardzo słodkie
  • szczypta kardamonu - do smaku, niekoniecznie
Przygotowanie:
Umyte figi dokładnie osusz i przekrój na połówki (jeśli są duże - na ćwiartki). Włóż do zamrażalnika na ok. 1,5 godziny (mrozić możesz na tacce, w plastikowym pudełku albo specjalnym pojemniku do mrożenia). Można użyć także już wcześniej mrożonych owoców, także tych kupnych. Tuz przed podaniem wyciąg figi z zamrażalnika, włóż do blendera, dodaj jogurt, cukier (opcjonalnie) i kardamon, tylko dla podkreślenia smaku. Zmiksuj wszystko, ale nie na gładką, jednolitą masę, a zostawiając małe kawałki fig. I voila, gotowe. Przełóż do miski, udekoruj bazylia albo miętą (przyjemnie chłodzi) i jedz!




Ach, zapomniałabym! O najważniejszym: KLIK KLIK :) Miłego słuchania!


Charlotte Williamson - Jak radzić sobie z pojazdami i nie zwariować 
(z serii Szkoła przetrwania dla kobiet)



Książka-poradnik jest świetna! Czytając ją w niektórych momentach prawie płakałam ze śmiechu. Chociaż trudno tu mówić o czytaniu jako takim - to bardziej przeglądanie obrazków z instrukcjami. W środku trzy części: cztery kółka (dla pań automobilnych), dwa kółka (dla motocyklistek) i... moc pedałów - to dla mnie :) - rower. Wszystko ładnie, prosto i, co najważniejsze, przejrzyście wytłumaczone, w pewnych miejscach nawet trochę łopatologicznie, ale to własnie mi się podoba. Dużo mądrych rad, praktycznych wskazówek, informacje o tym, jak czyścić i pielęgnować, żeby rower (i wszystkie inne pojazdy na kółkach) służył dobrze i długo, co w wyposażeniu roweru lepiej mieć niż nie mieć, co zrobić jak łańcuch spadnie podczas jazdy na środku ulicy, jak wyregulować przerzutki, dopompować opony na stacji benzynowej, nasmarować hamulce, załatać dziurę w oponie, zmienić klocki hamulcowe... Dużo, dużo przydatnych informacji. Rozbawiły mnie nazwy rozdziałów: Poznaj swój rower - zrozumieć swoje kółka, Proszę się hamować, Nie olewaj oleju, Tylko nie pękaj, Zaciśnij pas czy reakcja łańcuchowa. I nie mogę się powstrzymać, że nie napisać o tym, jak fajnie zaokrąglone są rogi kartek... :)

Ciasteczka od serca




Jadę do Paryża, to już postanowione! A raczej zabookowane. Bilet zarezerwowany, hostel upatrzony, plan miasta znany prawie że na pamięć, bo to Paryż nie po raz pierwszy. I, o jacie jacie jacie, tak się cieszę! Paryż mój ukochany, tak, jeśli o niego chodzi jestem fanatyczną zwolenniczką z klapakami na oczach, które zmieniają na ten czas swój kształt na wściekłoróżowe serca z napisem "Vive la France!". Paryż dopiero we wrześniu, co bynajmniej nie przeszkadza mi świętować już teraz, tym bardziej że okazja goni okazję. Zarezerwowanie biletu: hurra! Zarezerwowanie hostelu: hurra! Przy kupowaniu mapy mój mózg chyba sam siebie zbombarduje endorfinami. A jak już wszystko będzie gotowe zacznę odliczać dni do wyjazdu.


Ciasteczka robiłam z przepisu wygrzebanego z gazety wygrzebanej z dużego pudła. Na szafie. Burda na Boże Narodzenie, z 2007 roku, jedne z najlepszych przepisów. Ciastka, mimo że czasochłonne, są bardzo łatwe w przygotowaniu. Wycinamy krążki, w połowie serduszka, wszystkie pieczemy, a po ostudzeniu łączymy dżemem. Efekt: mniam i ładne :) Z podanych proporcji wychodzi 200 pojedynczych, czyli 100 już gotowych, połączonych ciasteczek. Jest ich naprawdę dużo, więc jeśli nie macie potrzeby wykarmienia dużej liczby osób i robicie je tylko dla siebie, użycie połowy składników będzie dobrym rozwiązaniem. Mi w ich pieczeniu pomagała solidna, męska ręka. A raczej dwie. Najlepiej im szło wycinanie foremkami, bo wszystko wychodziło równe i mimo kompleksu plastyczno-techniczno-manualnego (w podstawówce grupa wyrównawcza z rysowania...) poszło świetnie.



Składniki na ok. 100 sztuk:
  • 1 kg mąki
  • sól
  • 200 g cukru
  • 4 jajka
  • 500 g schłodzonego masła
  • Konfitura lub dżem – czerwone


Przygotowanie:
Z mąki usyp górkę, dodaj szczyptę soli i cukier. W środku mącznej górki zrób wgłębienie, wbij w nie jajka i wkrój kawałki masła. Składniki posiekaj szerokim nożem, jednocześnie zagniatając ciasto, po czym wyrób je ręcznie na jednolitą, gładką kulę. Zawiń ją w folię i wstaw do lodówki na godzinę.
Rozgrzej piekarnik do 180oC. Po wyjęciu ciasta z lodówki rozwałkuj je na placek o grubości ok. 4 mm (czyli nie za gruby, nie za cienki – bo będzie się rwać). Foremką wykrój okrągłe ciasteczka z pofalowanym brzegiem, w połowie z nich dodatkowo w środku powycinaj inną foremką serduszka. Ciasteczka ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piecz 10-12 minut. Konfiturę do sklejania dwóch krążków podgrzej a małym garnuszku. Posmaruj nią pełne ciasteczka i przykryj tymi z wyciętym serduszkiem. 










Wisława Szymborska, Miłość szczęśliwa (z tomiku Wszelki wypadek)


Pani Szymborskiej zabraknąć nie mogło. Bo Szymborska to pani - urocza, starsza, miła i dobroduszna, podpalająca sobie miedzy wymyślaniem pierwszego a trzeciego wersu limeryku, w zym pomaga jej Michał Rusinek, jej sekretarz nadworny od szukania zgubionej nagrody Nobla po 120 szufladach w jej krakowskim mieszkaniu. Wracając do sedna - Szymborska (pani) pisze na temat. Wbrew pozorom w poezji to nie tak częste jakby sobie można tego życzyć. Poezja szkolna, lekturowa i trochę pod przymusem jest rozwlekła, w większości przypadków niezrozumiała, opisująca na kilku stronach to, co można by było zmieścić w jednym wersie. Zresztą biorąc pod uwagę wybór lektur, wcale mnie nie dziwi, że w szkole lektur się nie czyta "bo nie", a poezję omija szerokim łukiem. Ja nauczyłam się ją czytać na I roku studiów, jak sama po nią sięgnęłam. Co było pierwsze? Ano Szymborska. Jak zaczynać, to od dobrego.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Cherry cherry lady, czyli maślankowe ciasto z czereśniami i kokosem



Żeby poczuć lato, upiekłam letnie ciasto. Truskawki już na wykończeniu, za to czereśnie - o tak, te panoszą się po Kleparzu jak mało które owoce. Wysypu malin jeszcze nie ma, jeżyn tym bardziej, o poziomkach nie ma co myśleć. Jedyna moja nadzieja jeszcze w porzeczkach, które też jakoś niecnie niebawem wykorzystam :) Póki co ciasto - placek najzwyklejszy, bez żadnych udziwnień. Rach ciach i gotowe, wrzucamy wszystko do miski, mikser do prądu i po włożeniu do piekarnika w misce i na mieszadełkach od miksera zostaje najlepsze z najlepszych - surowe ciasto do wyjedzenia paluchami. Więc siedzę sobie na parapecie, słońce grzeje mi w plecy, dzieci na dole na placu zabaw skandują piosenkę z Kubusia Puchatka, a ja z oblepionymi palcami i głową do połowy w misce ciesze się moim ciastem w piekarniku.


Kilka dobrych rad: Po dodaniu wszystkich płynnych składników i zmiksowaniu ich ze sobą, dobrze jest mikser odłożyć i wmieszać mąkę z proszkiem do pieczenia do masy dużą drewnianą łyżką albo szpatułką - delikatnie, na tyle, żeby składniki się połączyły i nie dłużej. Wtedy ciasto wyjdzie pulchne i nie opadnie. Druga rada - dla owocolubnych: dodajcie więcej owoców. Ja już wiem, że następnym razem dorzucę ich co najmniej dwa razy więcej, tyle, żeby dokładnie przykryły cały spód. Trzeciej rady nie ma, za to będzie zachwyt: mniam! Placek jest pyszny, leni, zwykły, domowy. Nic lepszego latem! Przepis wyszperany na majanowym blogu.




Składniki: 
ciasto:
  • 1 szklanka maślanki 
  • 3/4 szklanki cukru
  • 2 i pół szklanki mąki
  • 3 jajka
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • pół szklanki oleju
  • 1 cukier wanilinowy
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej
  • 300 g dojrzałych czereśni
kruszonka:
  • 3 łyżki masła
  • 3 łyżki cukru
  • 3 łyżki mąki
  • 3 garście wiórków lub płatków kokosowych


Wykonanie:
Składniki ciasta zmiksować: najpierw jajka z cukrem, następnie dodać płynne składniki, a na końcu mąkę z proszkiem do pieczenia. Po dodaniu płynnych składników, mikser odłożyć i delikanie wmieszać mąkę z proszkiem do masy szeroką drewnianą albo plastikową łopatką. Gotowe ciasto wylać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub wysmarowaną masłem.
Umyte i wydrylowane czereśnie wyłożyć na ciasto.
Szybko zagnieść kruszonkę - do masła dodać mąkę i cukier (dodając równe części każdego składnika). Dorzucić wiórki kokosowe i połączyć całość w kulę - może się rozsypywać.Kruszonkę włożyć na chwilę do zamrażalnika (minimum 15 minut). Po wyjęciu, pokruszyć w dłoni i kawałkami posypać czereśnie. Wstawić blachę do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C i piec przez ok. 40-50 minut.








Olga Tokarczuk, Prawiek i inne czasy


Prawiek - boska książka. Dosłownie i w przenośni. Kto nie czytał, niech czym prędzej leci do biblioteki albo księgarni i kupuje (albo wypożycza). Prawiek jest magiczny - i tematycznie, i stylowo, i wyobraźniowo. To jedna z bardziej uroczych książek, jaką w życiu czytałam (pozostałymi trzema są: Mikołajek panów Sempe i Goscinnego, Mały książę Exupery i Tortilla Flat Steinbecka). Jeśli można o książce powiedzieć, że jest kochana - to tak, tak tak! Prawiek jest uroczy i kochany, a przy tym niezwykle rozsądny, prawdziwy i zwyczajnie mądry. Każda strona nadaje się na podkreślenie, każde zdanie to najlepszy cytat.
Related Posts with Thumbnails