• RSS

czwartek, 23 grudnia 2010

Ostatnie prezenty i wesołych świąt!


UPDATE 27.XII: wyjeżdżam w góry. Wracam po nowym roku, więc i wesołej zabawy na Sylwestra Wam życzę! :)

Taak! Życzenia! Zwlekałam z nimi cały dzień, rzucając się po mieszkaniu to z odkurzaczem, to z bombkami (poszły w drobny mak trzy - sukces, że nie więcej). Jest, wszystko ładnie poukładane, pachnie dwoma choinkami: dużą właściwą, tą z miejscem na prezenty i moją w pokoju, która aktualnie zasłania mi pół ekranu, bo nie wymyśliłam dla niej jeszcze godnego miejsca do postawienia. Jeszcze słowo o ciasteczkach i już wam składam życzenia, o których myślałam sobie cały dzień :)

Ciasteczko - mała marchewkowa szarlotka. Dostałam w paczuszce od Just. Przyniosła mi zawiniątko na nasze krakowskie spotkanie. Tak cudowne, ciepłe, przepeplane o książkach, pisaku do miziania obrazków na ceramicznych miskach, zdrowych słodyczach, wierszykach z dzieciństwa... Tak było najzwyczajniej w świecie: fajnie. Fajnie jako uniwersalny zbiorowy przymiotnik obejmujący wszystko, co pozytywne. I tak Just zakręciła mnie na zrobienie ciasteczek z marchewką, jabłkiem i prześlicznie pachnących cynamonem. Zapakowałam na cukierka. Dostałam różowego, puściłam w świat dwa: białego i zielonego.


Życzenia!

Chciałam wam życzyć ogromnej ilości świętego spokoju. Świętej cierpliwości do wypatrywania gwiazdki i potraw o niebiańskim smaku. Góry opłatków (jakby ktoś był zainteresowany hurtowym zakupem, mogę podać adres). Mnóstwa miłości, ciepła i uśmiechów. Żeby Wam było w te święta dobrze z bliskimi osobami. Żeby nikt nie udławił się niczym, mam na myśli ość karpia. I nie pochlapał się barszczem czerwonym po nowiuśkiej, wychuchanej białej koszuli. I nie zahaczył nogą o kabel od światełek (super zabawa i dużo śmiechu, ale sprzątanie potłuczonych bombek po 10 minutach robi się nudne). I żeby nie mieć oporów przed świątecznym śpiewaniem - co tam, w grupie nie słychać kto jak fałszuje. 
Niech wam święta pachną cynamonem, świeczki świecą, a buzie się śmieją.
Tego wam życzę, o. Wesołych świąt kochani!



Mini-szarlotki z marchewką

Składniki:
  • mąka - ze 2 szklanki
  • 2 jajka
  • 1 kostka masła/margaryny (stopiona)
  • 1 duża marchewka
  • 2 jabłka (pokrojone w kostkę ok. 1cm)
  • cynamon (dużo)
  • cukier (wg smaku - na początek wrzuciłam 2 płaskie łyżki brązowego, dodałam jeszcze jedną pełną)
  • proszek do pieczenia (1 łyżeczka płaska to max)
  • szczypta soli
Przygotowanie:
Odważ wszystkie składniki i pomieszaj tak, żeby konsystencja była ciepłej plasteliny. Kładź ciasto na blaszkę łyżkami stołowymi. Piecz w 180 stopniach C przez około 20 minut.





Barbara Popławska, Coaching duszy (pisałam o niej tu i tu)

środa, 22 grudnia 2010

Gdzie jest keks?


No własnie. Miał być na święta. Jedyne ciasto, jakie miało się pewnikiem ostać do świąt. Sernik jest już prawie zjedzony, więc obstawiłam, że jak wszyscy rzucą się na sernik, "na spróbowanie" (tak każdy popróbował, że do świąt, ba, do jutra go nie będzie), to na keks nie zwrócą uwagi i uda mi się go przechować pod szmatką. 

Mhm. Marzenie. Się wziął i zjadł. Zostały z niego dwa kawałki. A nie upiekłam jakiegoś małego, specjalnie zrobiłam w długaśnej blasze. Ale własnie, był - i nie ma. Tym samym w święta będziemy zbierali ciasta po znajomych :)


Nigdy nie robiłam keksu. Nie wiem czy ten jest najlepszy na świecie, bo nigdy nawet nie jadłam keksu. Nie mam żadnego porównania. Ale włączjąc, pstyk wrrr..., wszystkie zmysły swe, ten keks jest niesamowicie dobrym ciastem. Jest pyszny, prześlicznie pachnie ciepłym, domowym wypiekiem, jest mięciutki, nie wysusza się. Na wierzchu ma przypieczona skórkę, a w środku - wszystkie możliwe bakalie, jakie miałam w szafkach. Jest kilka rodzajów orzechów, rodzynki, dużo daktyli, suszone śliwki, morele, skórka pomarańczowa i cytrynowa, figi i żurawina. Dałam ich więcej niż jest podane w oryginalnym przepisie. Za to cukru sypnęłam mniej, bo bakalie już ładnie wszystko osłodziły.


Świąteczny znikający keks


Składniki:
  • 250 g mąki (dałam żytnią)
  • 180 g cukru
  • 250 g masła
  • 5 jajek
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • laska wanilii (albo dobra esencja waniliowa)
  • starta skórka z cytryny
  • 600 g bakalii (ja dałam rodzynki, figi, daktyle, orzechy, suszone śliwki, morele, skórkę pomarańczową)
Przygotowanie:
Margarynę utrzeć z cukrem i dodawać jajka po jednym, a następnie nasionka z laski wanilii i skórkę z cytryny. Połowę mąki odsypać i wymieszać z bakaliami. Połączyć dwie części mąki i dodać do ciasta, wymieszać. Włożyć do 2 małych (około 12 cm) keksówek (albo jednej długaśnej - jak ja) wyłożonych papierem do pieczenia.  Piec w 180 stopniach przez około 60 minut (do suchego patyczka). Mnie pieczenie w takiej długiej formie zajęło godzinę i piętnaście minut.



Barbara Popławska, Coaching duszy (rozpisałam się o książce tutaj)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Brzoskwiniowy kiermasz świąteczny



Śmieszne. Nie wiem od czego zacząć. To może zacznę od środka. Całe 15 minut w drodze powrotnej zastanawiałam się, dlaczego mówi się żurawina, a nie żurawiny. Ciasteczka z żurawiną, a nie żurawinami. Są ciasteczka z orzechami, jabłkami, rodzynkami, ale z żurawiną. Liczba mnoga. I nie mogłam wymyślić, co jeszcze jest pojedyncze, mimo że nie w pojedynczej ilości. Łoo, ale zagwostka. Głowiłam się nad tym naprawdę dobry kwadrans i nie mogłam sobie przypomnieć. A tu: (płynów nie wliczam, typu ciasto z sokiem pomarańczowym), czekolada i większość przypraw, wszystko, co jest nijakie, typu mango, awokado.
Mówiłam, że śmieszne. Że nieważne? Pewnie, że tak! Ale jak wciąga :)


Pierwszy raz dodaję kilka przepisów za jednym zamachem. Grunt to ambitne życiowe przełomy.
Wszystko było pieczone na weekendowy kiermasz świąteczny (info klik tu, zdjęcia klik tu), na którym za atmosferę, najpyszniejsze suszone jabłka jakie jadłam, oscypki z grilla, pieczone ziemniaki z ogniska i wytarzanie w śniegu ze wszystkich stron na sankach ogromnie dziękuję Ulli, Łucji, Florze, Ninie, świetnym dziewczynom od koni, panom od superoscypków, superowym dzieciakom, z którymi razem zagniataliśmy ciasto i wszystkim, którzy brzoskwiniowo przybyli. A! Jeszcze panu i pani od choinek, dzięki którym mam przecudnej urody miniaturową, pachnącą choinkę do swojego pokoju (przez brak miejsca, do ustawienia już chyba tylko pod sufitem), którą obwieszę ciastkami o zapachu świąt. 



Czas, start. Piernikowe świeczniki. Nie musiałam dwa razy ich widzieć, żeby chcieć je zrobić. Są prześliczne, pachną cynamonem i zaświecone wieczorem robią magię. W dodatku są bardzo proste do zrobienia. Ciasta nie należy długo schładzać w lodówce, może być nawet lekko ciepłe. Jeśli będzie za suche i zacznie się sypać, trzeba je lekko ogrzać, na przykład na kaloryferze albo dodać kilka kropli wody i zagnieść.




Świeczniki z piernika (za Anią)

Składniki - ok. 15 świeczników, już podwójnych (czyli że jedna gwiazdka na drugiej i w środku drugiej dziura na świeczkę):
  • 1 szklanka miodu
  • 1 szklanka cukru
  • po 1 łyżeczce mielonych goździków, imbiru, gałki muszkatołowej i pieprzu
  • 2 łyżki mielonego cynamonu
  • 6 szklanek mąki
  • 2 jajka
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
Przygotowanie:
Miód, cukier i przyprawy zagotuj razem. Mąkę zalej gorącym płynem i dobrze wymieszaj. Gdy masa przestygnie, dodaj 2 całe jajka i sodę. Zagnieć do uzyskania gładkiego, elastycznego ciasta. Odstaw (niekoniecznie trzeba - im ciasto świeższe, tym lepiej mi się je wałkowało i wykrawało gwiazdki). Na oprószonym mąką blacie rozwałkuj i wykrawaj dowolne kształty (foremką albo nożem). Zrób parzystą ilość pierników. Na przykładzie moich gwiazdek: w jednej wytnij kółko trochę większe niż świeczka (podczas pieczenia ciasto trochę rośnie). Przełóż na blachę do pieczenia, posmaruj rozmąconym jajkiem i piecz ok. 10 minut w temperaturze 170 stopni. Po upieczeniu pełną gwiazdkę dawaj na dół i przyklejaj lukrem na górę drugą, tą z dziurką. Lukruj po przestudzeniu.
Jeśli pierniczki mają być do zjedzenia, przechowuj w puszce kilka dni, by zmiękły. 


Lukier do dekoracji:
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 2-3 łyżki soku z cytryny (może być gorąca woda - ale lukier z cytryną jest lepszy)

Cukier ucierać z wodą do otrzymania gładkiej masy, która nie będzie zbyt płynna - mój idealny lukier do dekoracji to taki, który jest miękki, ale nie spływa po łyżce. Przekładam go do małego woreczka i odcinam bardzo mały róg. Kiedy naciskam, wyciska mi się z niego małe pasmo lukru, dzięki czemu mogę maziać po pierniku różne drobne wzorki.


Dwa - piernikowe ludziki. W zasadzie imbirowe, bo "gingerbread boy" to imbirowy chłopczyk. Jak byłam mała, miałam taka książeczkę po angielsku, o gingerbread boyu. Oczywiście, że jej nie czytałam, ale znałam wszystkie obrazki na pamięć i nawet teraz przypominają mi się czasem niektóre. Do tej pory zresztą mam tę książeczkę, jako jedną z nielicznych z bardzo dawna, które trzymam (w myśl zasady: zostawiam te, które są ładne i które kiedyś się przydadzą). Strasznie chciałam zrobić swoją piernikową rodzinę. Imbirki są idealne do bawienia się w dekorowanie. Na brzuszkach można im robić takie wzorki, jakie tylko głowa i oczy podpowiedzą. Zrobiłam dziewczynkę i chłopca i ich mniejsze klony. Niektóre powiązałam wstążkami w pary, inne w czteroosobowe rodzinki. Każdemu przebiłam łapki: po pierwsze, żeby się miały jak ze sobą trzymać, po drugie - żeby można z nich było zrobić łańcuch i powiesić na choince.



Gingerbread people - piernikowe-imbirowe ludziki

Składniki - ilość taka, jak na blasze niżej + duży słoik na ciastka:
  • 115 g masła
  • 450 g mąki
  • 3 łyżeczki mielonego imbiru
  • 2 łyżeczki przyprawy do piernika
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 100 g miodu
  • 115 g brązowego cukru
  • 1 jajko, lekko rozmemłane

Przygotowanie:
Rozgrzej piekarnik do 160 stopni C. Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Przesiej mąkę, imbir, przyprawę piernikową i sodę do dużej miski. Roztop masło, miód i brązowy cukier w rondelku na małym ogniu i poczekaj aż wszystko się rozpuści. Przelej do miski z mąką i dodaj jajko. Wymieszaj wszystko, aż masa będzie zwarta i nieklejąca. Uformuj z niej kulkę, zawiń w folię i wstaw na pół godziny do lodówki - tylko o tyle, żeby nie była ciepła. Stolnicę (albo blat) posyp mąką, rozwałkuj na niej ciasto, wykrawaj ludziki. Przekłada na blachę, wstawiaj na ok. 15 minut do piekarnika.Wyciąg, ostudź i dopiero wystygnięte dekoruj (przepis na lukier dokładnie ten sam, co przy świecznikach z piernika).




I trzy. Cranberry Noel, czyli bozonarodzeniowe żurawinówki. Świetne ciastka, jedne z najlepszych, jakie robiłam i jadłam. Megakruche i bardzo delikatne. Napakowałam je większą niż w oryginalnym przepisie ilością żurawiny i pistacji. Lubię, jak mam dużo atrakcji w ciasteczku. Pyszne, dobrze słodkie, takie bez uczucia pod tytułem "muszę napić się wody, bo mnie zamuliło".

Największym komplementem był chłopczyk, któremu nie smakowały żadne ciasteczka, a który spróbował te, zjadł całą paczkę i mama zabrała ze sobą do domu jeszcze 2.

Cranberry Noel - ciasteczka bożonarodzeniowe z żurawiną i pistacjami

Składniki - ok. 50 sztuk:
  • 170 g masła miękkiego
  • 70 g cukru pudru
  • 1 łyżka mleka
  • pół łyżeczki esencji waniliowej albo mała torebka cukru waniliowego
  • szczypta soli
  • 250g szklanki mąki pszennej
  • 60 g suszonej żurawiny
  • 1/2 szklanki grubo posiekanych pistacji


Przygotowanie:
Masło zmiksuj z cukrem, dodaj sól. Wlej mleko i dodaj żurawinę, pistacje i na końcu mąkę. Zagnieć wszystko i uformuj kulę z ciasta. Zawiń w folię i włóż do lodówki na minimum 2 godziny (ja trzymałam całą noc). Piekarnik nagrzej do 200 stopni C, blachy wyłóż papierem do pieczenia. Ciasto ułóż między dwoma kawałkami folii: na blacie połóż jedną folię, wyłóż kawałek ciasta, przykryj drugim i wałkuj ciasto pomiędzy tymi foliami. Ściągnij górną folię, powycinaj ciasteczka, przenoś na blachę. Piecz ok. 12 minut lub aż brzegi ciasteczek zaczną się rumienić. Upieczone możesz posypać cukrem pudrem. Ja tego nie zrobiłam, bo chciałam, żeby było widać żurawinę w ciasteczkach. Poza tym są w sam raz słodkie, cukier puder jeszcze je dosładza.




Sylvia Plath - Szklany klosz


Książka fantastyczna. Z cyklu do ambitnego połknięcia. Dawno nie czytałam takiej fajnej książki. Nie to, że tematyka jest lekka, łatwa i przyjemna, nie. Zresztą ja nie lubię przyjemnych książek. Mam swoja teorię, według której za przyjemna książka jest nuda. Zazwyczaj się sprawdza. Dlatego nie sięgam po takie. Zresztą zauważcie, ile jest czysto przyjemnych książek. Nie ma ich prawie wcale. Nikt przez kilkaset stron nie jest w  stanie czytać czegoś, w czym nie ma napięcia. (Wyjątkiem są książki dla młodszych dzieci - tam ma być przyjemnie).

piątek, 17 grudnia 2010

Łosiu!


Pół minuty oddechu między dwoma tonami pierników do upieczenia. Pięć przepisów, jeden za drugim. Święta! Pozagniatać ciasto, wycinać foremkami - i to jeszcze żeby nie wszystkie pierniki były takie same. Trzeba mieć fantazję, dziadku. Hmm. Trzeba mieć fantazję i foremki, synku?  Więc przekładam na blachę, wkładam, wyciągam, wkładam, wyciągam i tak do nieskończoności, a w międzyczasie (tak, wiem, nie ma czegoś takiego jak międzyczas) wycinam i przekładam wszystko, co ma świąteczny kształt, na blachę. Pachnie miodem, cynamonem i goździkami - wszędzie. Bo pierniki już tak mają - robisz w kuchni, pachnie już od wejścia. 



Kocham pierniki. Tą całą otoczkę wokół nich. Mogę wpadać w taki maraton co święta. I wpadam. Raz czy drugi się nie wyśpię, ale to nieważne. Kuchnia daje moc. Ooo tak... Oby ta moc, w duchu ekologii, była pozyskiwana ze źródeł odnawialnych :)



Sama nie wiem jakie te pierniki są. Tak, świąteczne, to wiadomo. Wszystkie pierniki, co roku, na wszystkich blogach są świąteczne. No bo jak niby mają nie być, kiedy pieczone tylko na święta? Nazwa do kosza. Sypnęłam do nich więcej przyprawy do pierników i kakao niż normalnie. To może korzenne? Hipoteza znowu pada - bo znowu wszystkie, co roku... i tak dalej. Czekoladowe? Tak, mają w sobie dużo kakao i przez to są ciemniejsze. Ważne, żeby ich nie spalić - nie trzymajcie ich w piekarniku dłużej niż czas podany w przepisie. Ciasto idealnie się rozwałkowuje, nie jest ani za suche, ani za klejące. Moja rada: nie schładzajcie go za długo. P wyrobieniu schłodźcie tylko, żeby nie wałkować bardzo ciepłego, ale nie musicie wstawiać do lodówki. A już na pewno nie zostawiajcie na noc. Będzie wam się rano nieciekawie wałkowało. Bo to pierniczki ekspresowe - wymieszać wszystko, zagnieść i upiec w tym samym dniu. Bez czekania.


Przepis trochę zmieniony na moje od Ani.


Pierniki bardzo korzenne, bardzo czekoladowe i bardzo ich dużo

Składniki na bardzo dużo - mi wyszło 120:
  • 5 jaj
  • 0,5 kg cukru
  • 1,5 kg mąki
  • 0,5 kg miodu
  • 0,5 kg masła
  • 0,5 łyżki sody
  • 1 proszek do pieczenia
  • 8 dkg kakao
  • 8 dkg przyprawy do pierników
  • zmielony cynamon i goździki (po małej łyżeczce)




Przygotowanie: 
1. Połowę cukru rozpuszczamy razem z tłuszczem i miodem, po przestudzeniu dodajemy je do reszty składników.
2. Resztę cukru ubijamy z 5 jajkami, do rozpuszczenia cukru.
3.Do miski wsypujemy mąkę, przyprawy, kakao, sodę, proszek - do tego wlewamy przestudzoną masę i ubite jajka.
4. Wszystko dobrze wyrabiamy. (Ciasto jest podatne i bardzo plastyczne, nie ma z tym najmniejszych kłopotów).
5. Odstawiamy na parę dni w chłodne miejsce (lub przygotowujemy od razu, gdy czas nagli...)
6. Rozwałkowujemy na grubość 5 mm, wykrawamy foremką pierniczki.
7. Pieczemy w temp. 170° około 10 minut.




Helen Fielding, Dziennik Bridget Jones


No właśnie. Z przykrością przyznać muszę, że Bridget Jones się fajnie ogląda. Albo fajnie czyta, jeśli nie widziało się filmu i nie wie się, o co chodzi. Ale książka po filmie to w tym wypadku wariant najgorszy z możliwych. To taki mały koszmarek: czytam i, no cholera, nudzi mi się. Wiem co będzie potem, wiem co było przedtem, a jak nie wiem, to się domyślę - czyli tak, jakbym wiedziała. Ale ale, ta książka jest niesamowicie sympatyczna pod względem języka. Pani Zuzi, która tłumaczyła, w pas się kłaniam. Z samego tłumaczenia można płakać ze śmiechu. 
A postanowienie noworoczne? Tez sobie co roku robię. Nie taki, inne. Pisze sobie na kolorowej karteczce, zazwyczaj w kolorze najbardziej walącym po oczach, żeby mi o sobie przypominała od czasu do czasu. Bardzo od czasu, bo po paru dniach ląduje przywalona tysiącem innych karteczek o podobnej kolorystyce (sprawy na już i na wczoraj). W moich postanowieniach mam zupełnie inne rzeczy. Ale bridżitowskie postanowienie z książkami jest do wklepania w mózg. TAK, nie kupować książek, tylko dlatego, że są znane i dużo dookoła szumu, jeśli to nie moja półka. A ja też mam swoje antypółki, do których się w księgarniach nie zbliżam.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Białe pierniki na 30 rąk


Białe pierniki nie są białe - są jaśniejsze niż zwykle, stąd ich nazwa. Przepis wypatrzyłam u Szarlotka, trochę go zmieniłam po swojemu. Domyślam się, że białe pierniki powinny być tez białe przez posypanie ich na wierzchu cukrem - przed i po pieczeniu. Ja tego nie zrobiłam. Nie chciałam ich dosładzać, żeby nie stracić smaku miodu i przypraw. I udało się! Szarlotku, ogromnie ci dziękuję za przepis :)


Pierniki pieczone na 30 rąk w kuchni mniejszej niż moja (a już za pobicie tego chlubnego rekordu należy się mistrzostwo świata) i przez to niesamowicie cieplutkiej i przytulnej. Zaczęło się od nieśmiałej pomocy w mieszaniu składników, skończyło na wywaleniu mnie boczkiem z kuchni, które jakoś tak samo wyszło, aj anie miałam nic przeciwko. Pierniki same się robiły, w tempie 4 razy szybszym. Bez ładu i składu, każdy chciał mieć swoją foremkę. Potem obiektem pożądania były te kształty, których jeszcze nie było. Wyszły nam z tego różne patologiczne pierniki, których nawet nie zdążyliśmy udekorować - choć wierzę, że gdyby nie zniknęły tak ekspresowo, wyszłyby z nich śliczne dekoracje. Ale lepsza zadowolona mina z łysego pierniczka niż najpiękniejsze nawet ciasteczko, na które trzeba czekać za długo.


I, tak, muszę to przyznać! Jak lubię, żeby wszystko były ładne, tak nie ma ładniejszych pierników niż te. Każdy od czapy, urwany z choinki, z dziurkami robionymi mieszadłem od miksera. Psy z pourywanymi nogami, proste krzywe wieże z Pizy, opera z Sydney, która wyglądała bardziej jak jeż. I przez to są najfantastyczniejsze na świecie. Siądźcie wygodnie i oglądajcie: przegląd patologicznych pierników krakowskich studentów:

a. kolizja czołowa, noga urwana Mikołajowi, 3in1 czyli Trzech Króli w jednym (nikomu nie chciało robić się pozostałych dwóch), piernik na cześć spóźnionego WizzAira, rozszczep dłoni i och my honey it's for money


b. PanDa (3), tylkokulawy pies i poczuj magię polskich świąt: opera z Sydney aka jeż, krzywa wieża z Pizy, egipskie piramidy i baunsująca Statua Wolności



Białe pierniki


Składniki:
  • 150 masła
  • 90 g cukru (jasnego brązowego)
  • 1/4 szklanki jasnego miodu
  • 1 jajko
  • 1 łyżka przyprawy do pierników*
  • 400 g mąki pszennej
  • 0, 5 łyżeczki sody oczyszczonej
* przyprawę do pierników można zrobić samemu - ja co roku tak robię i trzymam w słoiku. Ma podobny skład do tej kupionej, ale ładniej pachnie i jest bardziej aromatyczna - bo świeża - przygotowuję ją co święta i zużywam całość. Poza tym łączę na zapach te składniki, które mi dają zapach świąt. Ciężko mi dokładnie powiedzieć ile czego sypię, bo ciągle wącham i jeśli pachnie tak jak święta, to znaczy, że się udało :) Plus minus, tak na oko podaję moje proporcje (na dużą ilość przyprawy piernikowej - może kiedyś osobno o niej napiszę?): 3 łyżki cynamonu, 2 łyżki imbiru, 1 łyżka kakao, pół łyżeczki czarnego lub cała białego, 4 łyżki kardamonu, 2 łyżki mielonych goździków i kilka całych na zapach, łyżka startej gałki muszkatołowej.




Przygotowanie:
Roztop masło z cukrem w małym rondelku. Dodaj miód i jedno jajko. Chwilę poubijaj. Przesiej mąkę, dodając do niej sodę i przyprawy. Wsyp mieszankę mączną do kremu maślanego. Zagnieć ciasto. Owiń  je w   folią spożywczą i włóż do lodówki, by się schłodziło (minimum godzinę, ale jeśli nie masz na tyle czasu, nic się nie stanie - pierniki wyjdą tak samo smaczne, a ciasto daje się bez problemu wałkować i wycinać). Ważne tylko, żeby ciasto wyłożone na stolnicę nie było ciepłe - wtedy nie da się wycinać foremkami skomplikowanych kształtów.
Piekarnik rozgrzej do 175 stopni C.
Ciasto cienko rozwałkuj na delikatnie posypanej mąką stolnicy/blacie. Powycinaj kształty i wstaw do piekarnika na 7-10 minut. Po wyjęciu, pozwól im przestygnąć na blasze tak, aby lekko stwardniały. Inaczej ani ich nie chwycisz, bo gorące, ani nie przeniesiesz na talerz, bo mogą się uginać.

Biblia Dziennikarstwa (o książce pisałam już tutaj - klik!)

sobota, 11 grudnia 2010

Kruche budyniowe rożki z orzechami


Zostałam przed chwila uraczona niezwykle pointującą pointą. Nie pamiętam jaki był sens, czy chodziło o problemy, czy o moje teorie na temat zarazków. W każdym razie poszło przez telefon tak: "...są ogromne jak zaspy na drodze, jak góry w górach!" Niemal widziałam zasępioną minę aforysty z filozoficznym wyrazem twarzy po zobrazowaniu jak wielka jest góra w górach.

To chyba ostatnie niepernikowe ciastka przed świętami. Od jutra pierniki znowu przyatakują. Będzie ładnie pachnieć miodem, cynamonem, goździkami... Ale to jutro. Dziś na czekoladowo. Dodanie budyniu do ciastek sprawia, że robią się niesamowicie kruche. Ja zamiast kupowania gotowego budyniu w proszku wolę zastąpić go mąką ziemniaczaną i dobrym kakao. Mąka ziemniaczana to podstawa budyniów w proszku - poza nimi w torebce instant znajdziecie niekoniecznie potrzebne wam składniki, jak substancję przeciwzbrylającą, poprawiającą smak, sztuczne słodziki zamiast naturalnych substancji - bo ich nie da się sprasować na proszek. Dodanie mąki ziemniaczanej i kakao daje ten sam efekt kruchości, a smak jest lepszy (do budyniu w torebkach nie dodaje się kakao, bo jest za drogie, a substancję o smaku czekoladowym).



Kruche budyniowe rożki z orzechami

Składniki na ok. 40 ciasteczek:
  • 180 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 120 g miękkiego masła
  • 70 g brązowego cukru
  • 35 g mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka kakao
  • 50 g drobno posiekanych orzechów włoskich (lub migdałów)
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki mleka
  • pół tabliczki ciemnej czekolady - na polewę


Przygotowanie:
Do dużej miski wsyp wszystkie składniki i dokładnie wymieszaj. Powstanie ci masa, z której będzie można odrywać kawałki ciasta i formować w dłoniach rożki. W piekarniku lekko urosną, więc formuj je tak, żeby były w środku nieco grubsze niż na końcówkach, które zawijaj ku środkowi. Układaj rożki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 st. C na 12-14 minut. Przed wstawieniem ciastek do piekarnika, niczym ich nie smaruj po wierzchu. Po wyjęciu i wystudzeniu, część rożków możesz posypać cukrem pudrem lub do połowy zanurzyć w roztopionej w kąpieli wodnej czekoladzie.

Nie ma sprawy Córeczko, wywiad Grzegorza Sroczyńskiego z Agatą Passent
wyborcza 26.11.2010

piątek, 10 grudnia 2010

Drożdżowa zima po mojemu


Grudzień jest leniwy, zauważyliście? Cały taki pozytywnie rozmemłany. W grudniu rezerwuje się czas na przyjemności: prezenty, ozdabianie domu, przygotowywanie się do świąt, bawienie się piernikami. Potem święta (kiedy wszyscy życzą ci świętego spokoju). Po świętach - okres wyjęty z życia, w zasadzie nie wiadomo co się z nim dzieje, gdzieś tak sobie beztrosko przelatuje. I sylwester - tak, tu też się bawimy. Nowy rok, wiadomo, leniwy być musi z założenia, na przepitolenie połowy dnia (pierwszą połowę wcięło odsypianie) włócząc się po domu w szlafroku (jak już się w ogóle zdecyduje wstać z łóżka). Drugiego się może ewentualnie wypadało zebrać, ale tak jakoś nie wypada. Za szybko. Więc trzeciego stycznia, jak już nie ma zmiłuj i siła wyższa niezależna zagania gdzie trzeba, następuje pełny spin i idziemy.


Ale ale, wróćmy do grudnia. Grudzień jest fajny. Kupuje się lampeczki, bombeczki, aniołki, zupełnie mając w nosie, że to już tysiąc pięćsetka bombeczka do powieszenia na choince i robi się komplet zupełnie od czapy, gdzie każde świecidełko na choince żyje własnym życiem. Wyciąga się wszystko, co czerwone, w kształcie gwiazdki i ma na sobie renifera. Herbatę wymienia się na taką z cynamonem i jabłkiem, w sklepach zalew jogurtów o smaku cynamonu, domowego piernika i świąt (wcale się nie zdziwię, jak taki wyprodukują - widziałam już kisiel i czekoladę o smaku świąt). W sklepach przedświąteczny armagedon. A ja siedzę sobie w domu, skręcam śnieżynki, owijam lampki dookoła okna, cierpliwie wykrajam i ozdabiam pierniki.
Stukam sobie w klawiaturę z termoforem na kolanach, popijam czwartą herbatę z półlitrowego kubka z reniferami, które między swoimi rogami (fachowa nazwa: porożem) mają rozpięty sznurek z pakunkami, odsłuchuję w kółko jednej świątecznej piosenki, która - jak się zastanowić - ma tekst tak mało błyskotliwy, że jest idealna, żeby sobie przy niej wyłączyć mózg (tekst do niej jest tu). 
Przy okazji przegmerania youtuba znalazłam świąteczną perełkę - kto am ochotę popłakać się ze śmiechu, zapraszam tu - klik! Koniecznie z tekstem - przeczytajcie, to jest drugi powód do zaniesienia się łzami ze śmiechu :)


Ciasto drożdżowe - najprostsze i jak dotąd najbardziej puszyste jakie jadłam. Delikatne i puchate. Przepis, a jakże - jak najprostszy to babci, z czarnego zeszytu, upapranego i utytłanego z ciasta, oleju, cukru, pachnącego od tego wszystkiego tak cudownie, że tylko siedzieć z nosem przy kartkach i wąchać. Rozlatującego się, z powyrywanymi kartkami i strzępkami przepisów. A trzyma się, elegancko, na dwóch gumkach recepturkach, którymi jest owinięty. W życiu nie widziałam lepszej metody :)
Ciasto można zrobić samo, z kruszonką (nie żałujcie jej!). Można też dorzucić rodzynki, migdały na wierzch, żurawinę. Jest idealną bazą letniego ciasta z owocami i zimowej szarlotki. 


Ciasto drożdżowe z kruszonką (przepis z babcinego zeszytu)

Składniki:
  • 350 g mąki
  • 10 g drożdży świeżych
  • pół szklanki lekko ciepłego (nie gorącego!) mleka (jakieś 125 ml)
  • 50 g cukru
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 40 g roztopionego masła
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • rozmemłane jajko do posmarowania
  • na kruszonkę: równe części mąki, chłodnego masła i cukru pudru, ja dałam po 200 g 

Przygotowanie:
Drożdże rozkrusz palcami do miseczki, zalej czterema łyżkami ciepłego mleka (bardziej letnim niż gorącym), dodaj łyżeczkę cukru i wymieszaj. Zostaw na kilka minut. Na blat (albo do dużej miski) przesiej mąkę. Usyp w kopczyk, pośrodku zrób wgłębienie. Wlej zaczyn drożdżowy, delikatnie wymieszaj, po czym stopniowo dodaj wszystkie pozostałe składniki: jajka, resztę cukru i mleka, masło, cukier waniliowy, na koniec szczyptę soli. Wszystko to wymieszaj i zagnieć na gładkie, elastyczne ciasto. Nie żałuj czasu na wyrabianie - ugniatając ciasto sprawiasz, że drożdże zaczynają pracować i lepiej łączą się z reszta składników (mam dobrą metodę - albo wesoło sobie wtedy peplam na zestawie słuchawkowym przez telefon, albo włączam coś w telewizji i przy okazji ugniatam - nie zajmuje mi t dłużej niż 10-15 minut). Pozostaw na ok. 2 godziny do wyrośnięcia, w ciepłym miejscu, przykryte ściereczką.
W tym czasie możesz zrobić kruszonkę: wszystkie składniki połącz ze sobą i zagniataj jak na kruche ciasto - najpierw powstaną ci okruszki, potem kruszonka, pod wpływem ciepła twoich rąk, zacznie zagniatać się w całość. Gdyby ciasto było jednak jeszcze za sypkie - dodaj odrobinę masła. Jeśli na bardzo rozlazłe - mąki lub cukru. Gotową kruszonkę owiń w folię i wpakuj do lodówki.
Wyrośnięte ciasto przełóż z powrotem na blat, wyrób i "potłucz" pięściami w ciasto, żeby pozbyć się z niego nadmiaru powietrza. Znowu przykryj ściereczka i odstaw, żeby jeszcze podrosło (u mnie ok. godziny). Podłużną formę wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą. Jeśli zobaczysz, że ciasto mieści się do niej na styk - nie ryzykuj, podziel ciasto na dwie formy (inaczej podczas pieczenia ciasto tak wyrośnie, że wyleci z formy). Ciasto już w formach posmaruj rozmemłanym jajkiem i obficie posyp kruszonką. 
Piecz w 180 st. C przez około 35-40 minut.




Paul Arden, Cokolwiek myślisz pomyśl odwrotnie
(o książce pisałam już tu - klik!)

Related Posts with Thumbnails