• RSS

wtorek, 26 czerwca 2012

Tygodniowa przerwa

Moi drodzy,

Do przyszłego tygodnia mogę odpisywać na Wasze maile i komentarze z małym opóźnieniem. Wynika to ze skumulowania się kilku rzeczy w jednym czasie: przeprowadzki, ostatnich kilku egzaminów na studiach i warsztatów kulinarnych dla dzieci, które prowadzę (w tę sobotę).

Wracam w przyszłym tygodniu z masą nowych przepisów i zdjęć - już wakacyjnych :)

sobota, 16 czerwca 2012

Piłkoszał


Maksymalny poziom gotowości.
Panowie, sprężcie się i strzelcie o jednego gola więcej.

Ciasteczka-piłki
Składniki:
  • 300 g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150 g cukru pudru
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • szczypta soli
  • 175 g masła
  • 1 jajko
  • na lukier: 1 białko jajka, cukier puder, kakao lub brązowy barwnik
Przygotowanie:
1. Mąkę z proszkiem do pieczenia, solą i cukrem pudrem przesiej na blat. Dosyp cukier waniliowy i wbij jajko. Na wierzchu umieść wiórki masła i wszystko zagnieć na gładką kulę.
2. Zawiń w folię i odłóż na godzinę w chłodne miejsce.
3. Rozwałkuj ciasto na średniej grubości placek (ok. 0,6 cm grubości). Dużą szklanką powycinaj kółka, przyszłe piłki. Poukładaj na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
4. Rozgrzej piekarnik do 190 st. C. Piecz przez 15-20 minut, aż do zrumienienia.
5. Po upieczeniu dobrze wystudź - ciasteczka muszą być całkowicie chłodne, aby móc je dekorować lukrem. Zrób lukier: delikatnie ubij widelcem białko i stopniowo dosypuj cukru pudru, aż powstanie lukier o gęstości budyniu. Taki najlepiej nadaje się do dekoracji. Do połowy lukru dodaj brązowy lub czarny barwnik spożywczy albo kakao. Ja robiłam z barwnikiem, bo nie byłam pewna, jak wyjdzie z kakao, dlatego jeśli chcecie z nim zrobić, musicie zastąpić trochę cukru pudru właśnie kakao. W skrócie: ma wyjść lukier biały i brązowy lub czarny.
6. Na koniec najprzyjemniejsza część, czyli rysowanie piłek na ciastkach. Przełóż ciemniejszy lukier do rękawa cukierniczego lub do woreczka foliowego i odetnij maciupeńki róg. Taki, żeby móc dekorować jak pędzelkiem - tak cienko.
Jak na zdjęciu poniżej: najpierw obrysuj piłkę dookoła ciemnym lukrem (1). Potem narysuj ciemne łatki piłki (2). Dopiero jak zastygnie, wypełnij pozostałe miejsca białym lukrem (3). 



Sławomir Mrożek - Trzy dłuższe historie
(wydawnictwo Noir Sur Blanc, Warszawa 2012, stron: 224)

Mrożek kojarzy się z krótkimi opowiadaniami. Aż tu nagle - szast! Rozrywam kopertę, wyjmuję książkę w jarzeniowożółtej okładce (ta miniaturka po lewej w niczym nie oddaje koloru okładek) , w której są tylko trzy opowiadania. Za to dłuższe niż zazwyczaj. A tak samo mistrzowskie, zabawne, ironiczne. Spodziewałam się wielkiej rzeczy i taką dostałam. To ogromnie trudne spełnić nadzieję, którą czytelnicy (zakładam, że Ci, którzy przeczytali przynajmniej kilka jego opowiadań już mają pewne wymagania) pokładają w książce. Trzy dłuższe historie stają na wysokości zadania. I choć napisane dość dawno temu, a w Polsce wydane dopiero w tym roku, są nadal aktualne i zadziwiająco łatwo drwią sobie z upływu czasu. Najbardziej spodobała mi się ostatnia, Moniza Clavier, o kompleksach Polaka na Zachodzie. Zadziwia mnie, jak tekst wymyślony i spisany kilkadziesiąt lat temu jest aktualny właśnie teraz - i to nie w jakiś naciągany sposób, w jaki próbuje się czasem doszukiwać ukrytych przesłań tam, gdzie tego ich ma. Ta aktualność jest taka o, prosta i widoczna. Podana niemal na talerzu.

czwartek, 14 czerwca 2012

Sztuka w podwójnej foremce


Nie wyobrażam sobie nie mieć w domu bakalii. Może mi się skończyć mąka, cukier, śmietana, kefiry, mogę nie mieć jajek w lodówce, ale kiedy nie ma bakalii, roznosi mnie. Kiedyś bakalie były na wagę złota (zresztą niektóre dalej są), mi takie przekonanie zostało do dziś. Jest w nich wszystko, co trzeba. Pestki i orzeszki mają chrupkość, daktyle są tak słodkie, że mogą zastąpić cukier, figi mają totalnie odlotowe strzelające ziarenka, suszone śliwki są cudownie miękkie, a bez rodzynek sernik nie istnieje. 

Smakowy wybór muffin na śniadanie był więc oczywisty: bakalie. Powyciągałam małe słoiki z ziarenkami, pestkami i suszonymi owocami i do dzieła. Rękawy w górę, fartuszek zawiązany z tyłu, miski i duża drewniana łyżka leżą na blacie. Jeszcze foremki. Te papierowe, w kolorowe wzorki, i drugie, w które powsadzam papierowe i które wylądują z muffinkową zawartością w piekarniku. 


Wszystkie foremki mam pochowane w pudłach. Jedno niebieskie, na blachy do ciast, tortów i wypieku chleba, drugie czerwone na foremki do muffinek. W tym pudle mam kilkanaście różnych form, z których można upiec muffiny małe i duże, okrągłe, serduszkowe, prostokątne, w kształcie kwiatków, na Święta muffinki-choinki i bałwany. Hitem jest forma do wypieku muffinowego miasta (wychodzą babeczki w kształcie domów). Ale brakowało mi klasycznej blaszki, z której wychodziłyby muffinki trochę większe od przeciętnych - z których taka jedna po upieczeniu może robić za całe śniadanie. Długo szukałam, aż w końcu znalazłam - w Makro. Na 6 dużych muffin, silikonowa, więc nic tam do niej nie przywiera i łatwo się z niej wyjmuje upieczone babeczki. W Makro jest jeszcze inna foremka, która mnie urzekła - na maciupeńkie płaskie babeczki. Ale ta już następnym razem. 


Muffiny bakaliowe

Składniki na 8-10 dużych muffin:
  • 2 szklanki mąki
  • ¾ szklanki cukru
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 100 g roztopionego masła
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 1 jajko
  • 1 niepełna szklanka mleka
  • bakalie (u mnie pestki dyni i słonecznika, rodzynki i czekolada)
Przygotowanie:
1. Przygotuj 2 miski. Do jednej wsyp wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, cukier waniliowy i proszek do pieczenia. Wymieszaj. Do drugiej miski wbij jajko, dolej mleko i masło. Wymieszaj dokładnie. 
2. Płynne składniki przelej do miski z suchymi składnikami, dodaj bakalie i wymieszaj drewnianą lub silikonową szpatułką. Masa musi się dobrze połączyć, ale nie musi być gładko wymieszana – mogą zostać grudki. 
3. Przygotuj silikonowe lub blaszane foremki na muffiny, wyłóż je papierowymi papilotkami i napełnij ciastem do ¾ wysokości. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 200 st. C na ok. 20-30 minut (w zależności od wielkości muffin). Muffinki będą gotowe, gdy wsadzona w nie wykałaczka po wyciągnięciu będzie sucha.
Smacznego!



Ewa Jałochowska - Historia sztuki dla dzieci i rodziców. Rozmowy z Kajtkiem
(wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2012, stron: 530)

Kajtek ma siedem lat, uwielbia dinozaury, Harrego Pottera, Hell Boy'a  i ma mamę Ewę, która jest historykiem sztuki. Mama wymyśliła ambitny plan: zainteresować Kajtka sztuką, opowiedzieć i pokazać mu całą jej historię poczynając od kolorowych malowideł naskalnych, przez średniowiecze, renesans, barok, na współczesności i czarnym kwadracie Malewicza kończąc. Tymczasem chłopiec nie zna ani nazwisk wielkich mistrzów, ani ich dzieł: Rafael to dla niego bardziej kokosowa kulka z orzeszkiem w środku niż włoski malarz i architekt, Picasso jest kanciasty i do niczego, a jedyne skojarzenia z rokoko to gdacząca kura i ewentualnie tegoroczne Euro. Kajtek jest cudownie nieświadomy sztuki, nie obchodzi go, że nie zna tego czy tamtego i nie ma oporów, żeby powiedzieć, że Matisse jest dziwaczny, bo namalował kobietę z zieloną twarzą. Za to z zapałem tnie mapę cesarstwa rzymskiego na kawałki, aby dowiedzieć się, jak powoli upadała potęga starożytnego Rzymu. Podoba mu się lepienie bizantyjskich ikon z modeliny, latanie z plastikowym mieczem  udając średniowiecznego rycerza i rysowanie swoich pop-artowych plakatów.  
Ewa Jałochowska dokonała dwóch pozornie niemożliwych rzeczy. Po pierwsze, zainteresowała własnego syna sztuką. Wiedziała, że kiedy zacznie snuć długie opowieści, chłopiec przerwie jej w pół zdania: Mama, bo mi się nudzi, mogę już iść? Dlatego musiała wymyślić coś, co spodoba się siedmiolatkowi, nie znudzi go, w co się wciągnie i co wygra w rankingu atrakcyjności kilkulatka z telewizorem. Żeby jeszcze lepiej zobrazować poziom trudności wyzwania: przypomnijcie sobie szkolne wycieczki do muzeum w podstawówce. Te z przewodnikiem. Na początku zawsze jest fajnie, bo duży budynek, bo sytuacja nowa i nieznana, potem nawet przez chwilę można się skupić na tym, co mówi przewodnik, ale po 15 minutach zainteresowanie z obrazów, rzeźb i muzealnych eksponatów przenosi się na strzałki "do wyjścia".
Drugim sukcesem jest to, że autorce z rozmów, rysunków i własnych opowiadań udało się stworzyć nie tyle podręcznik, co książkę niebanalną. Pełną ciekawostek, interesującą i taką, której nie chce się przerywać czytać. Jest wielka, gruba i ciężka, ma ponad 500 stron, a mimo to chce się ją taszczyć w torebce. Jest genialna. Przez kilka dni, kiedy ją czytałam, dowiedziałam się więcej niż ze wszystkich opisów ekspozycji i eksponatów, jakie widziałam i czytałam przez całe życie.
I do tego pięknie wydane. 
Wielkie chapeau bas. 

wtorek, 5 czerwca 2012

Dzieciaki w formie

Ponad pół roku przygotowań, zastanawiania się, milion rozmów i miliard spotkań. 
Aż w końcu mogę powiedzieć: udało się!


Pół roku poszukiwania kreatywnych pomysłów, a potem zastanawianie się jak je wcielić w życie. Kilkoro kolejnych grafików, aż w końcu ten właściwy, cierpliwy i kreatywny jak mało kto. Fantastyczna fotografka, świetni ludzie do współpracy. Wszystko to dało roześmiane dzieciaki.


Tam ta da dam! Wreszcie mogę się pochwalić :)
Możemy, bo jestem połówką założycielskiej ekipy Dzieciaków w formie. Druga połówka, a raczej połówek, to D. - sportowy zapaleniec, zarażający pozytywną energią, wiecznie uśmiechnięty i zarażający cały świat energią do działania (ten sam, który wyjada mi ciastka z najszczelniej zamkniętej puszki i na muffinki mówi muminki, bo nie może zapamiętać jak się nazywają). Pan Forma (od zajęć sportowych) i Pani Foremka (od warsztatów kulinarnych). Od tego są też Dzieciaki w formie - w tej sportowej i w tej do pieczenia. Możecie o nas poczytać tutaj.

Więcej o Dzieciakach w formie, czyli kreatywnych zajęciach dla maluchów, możecie dowiedzieć się z naszej strony: www.dzieciakiwformie.pl

Jeśli podobają Wam się Dzieciaki, możecie je polubić także na Facebooku: tutaj.

A kto woli patrzeć niż czytać, zdjęcia z dzieciakowych zajęć może znaleźć na FB oraz na naszej stronie w zakładce Aktualności :)

sobota, 2 czerwca 2012

Dzieciowe must-read

Zamiast nowego stosu książek na czerwiec będzie to, o czym pisałam już jakiś czas temu - wyszperane nowości wydawnicze dla dzieci, które podobają mi się najbardziej. Prościej: najfajniejsze moje dzieciowe książki. Te, które zaklasyfikowałam sobie na własny użytek do pomysłowych, zabawnych, kreatywnie pomyślanych albo mądrych "po prostu". 

Kolejność przypadkowa.

  










Agata Królak - Różnimisie, wyd. Dwie Siostry
Kartonowa (czyli z grubymi kartkami) książka dla maluchów, w której nie ma za wiele tekstu - są za to obrazki autorki przedstawiające różne misie. Miśki są dobrane w opozycyjne pary: mały-duży, słaby-silny, stary-młody. Sympatyczne zwierzaki rozbawią maluchy, a przy okazji pomogą im zrozumieć i nazwać kilkanaście podstawowych przeciwieństw. Bomba!

  Grzeczna, Gro Dahle, EneDueRabe, 2011

Gro Dahle, Svein Nyhus - Grzeczna, wyd. EneDueRabe
Zobaczyłam tę książkę i stanęłam jak urzeczona. Opowieść o dziewczynce, która staje się niewidoczna, ponieważ nie wolno jej, albo nie ma odwagi, robić niczego innego niż to, o co jest proszona. A prosi się ją, by była grzeczna, pilna, śliczna i czyściutka. Stopniowo robi sie coraz bardziej niewidoczna - jak ściana, z którą zresztą zaczyna się stapiać. Czy będąc grzeczną, uda się Lusi znaleźć drogę do siebie samej?

 

Michał Nowakowski - Odlotowo, wyd. Wilga
Opowieść o lotnisku i tym, co może się stać, kiedy pozwoli się sobie odrobinę pomarzyć. Uszkodzony samolot trafia na lotnisko (Odlotowo), gdzie poznaje Piguł(k)ę - helikopter ratowniczy, zadufanego w sobie bufona Vipka, który przewozi na pokładzie najważniejsze osoby w państwie oraz Śmigiełko - samolot, który ma lęk wysokości. Przezabawna fabuła, z morałem i cudownymi rysunkami.


Emilia Dziubak, Eliza Saroma-Stępniewska, Iwona Wierzba, Draka Ekonieboraka, wyd. Albus
O co chodzi? Ekonieborak, tytułowy bohater książki, podróżuje terenówką, robi zakupy i pranie, gromadzi śmieci, ogląda telewizję i korzysta z komputera przy włączonym świetle. Ekogrzechy jak się patrzy. Ekonieborak mieszka wśród nas, jest czyimś bliskim lub dalekim krewnym, sąsiadem, a może niekiedy sami zachowujemy się podobnie do niego?

  

Joanna Olech - Pompon w dolinie Fisiów, wyd. Znak
Czyli opowieść bardzo niebanalna - historia o smoku Pomponie, który pewnego razu pojawił się w rodzinie państwa Fisiów przez odpływ umywalki i już tak z nimi pozostał. Rósł jak na drożdżach, rozwijał się, by w końcu stać się dorosłym, wygadanym smokiem o pokręconych (czasem bardziej twórczych niż niebezpiecznych, innym razem na odwrót) pomysłach.


Wojciech Mikołuszko, Tomasz Samojlik, Tato, a dlaczego?, wyd. Multico
Książka zawiera odpowiedzi na 50 ważnych pytań, na które każdy tata powinien mieć przygotowaną odpowiedź, gdy tylko usłyszy je od dziecka (m.in. Co jedzą mrówki i dlaczego chrupki w mleku się przyciągają?). Autor – ceniony dziennikarz naukowy, a zarazem ojciec dwójki bohaterów książki – znalazł rozwiązanie wielu trudnych zagadek. Zawiłe problemy wyjaśnił w niezwykle barwny, dowcipny, a przy tym prosty sposób. A do tego coś, co lubię najbardziej zaraz po pokręconych pomysłach - zabawne rysunki!


Rotraut Susanne Berner, Lato na ulicy Czereśniowej, wyd. Dwie Siostry
Pełna zabawnych szczegółów, sympatycznych postaci i ujmująco codziennych sytuacji książka obrazkowa, w której... nie pada ani jedno słowo. Genialny pomysł i książka, przy której dzieci wprost szaleją z kreatywności (wypróbowałam). Nie poleca się do zasypiania, bo dzieci uruchamiają przy niej wszystkie swoje szare komórki i rozkręcają się na dobre. Pomysłowość w każdym szczególe!


Ewa Karwan-Jastrzębska, Ewa Poklewska-Koziełło, Duchy w teatrze, wyd. Egmont
Co wydarzyło się kiedyś dawno temu w Weronie? Jeśli nie wiecie, to dajcie się porwać niezwykle pomysłowym duchom do renesansowego miasta. Troje uczniów warszawskiego gimnazjum odkrywa w teatrze tajne przejście do świata szekspirowskiego dramatu. Stawka jest olbrzymia, bo zamierzają zmienić bieg wydarzeń w najsłynniejszej sztuce o miłości. Dziwne przepowiednie, kryjówka w grobowcu, uwięzienie w lochu i uczucia, nad którymi trudno zapanować - to tylko część emocjonujących wydarzeń.


Gianni Rodari, Bajki  przez telefon, wyd. Bona
Nic tak nie cieszy dziecka jak bajka czytana na dobranoc - w tym tomie Gianni Rodari zebrał około siedemdziesięciu krótkich bajeczek. Są zabawne, melancholijne i metaforyczne; przede wszystkim zaś idealnie dopasowane do nieokiełznanej fantazji najmłodszych. Deszcz cukierków? Mysz, która zjadała koty? Proszę bardzo! - w świecie Rodariego wszystko jest możliwe.

    

Maciej Byliniak - Cyrk, wyd. Dwie Siostry
W tej książce klasyczne plakaty cyrkowe ze zbiorów Muzeum Plakatu w Wilanowie ożywają na nowo. To spektakl cyrkowy z prawdziwego zdarzenia - dwadzieścia osiem niesamowitych numerów z udziałem sztukmistrzów polskiej szkoły plakatu, tresowanych rymów i ekwilibrystycznej typografii. Gratka dla małych i dużych miłośników cyrku, dobrej zabawy i pierwszorzędnej grafiki.

 

Francesca Simon - Koszmarny Karolek. Szef wszech czasów i Koszmarny Karolek. Sekrety Szkieletów, wyd. Znak
Koszmarny Karolek, czyli mój osobisty fenomen w literaturze dziecięcej. Teoretycznie całkowicie niepedagogiczna, niewychowawcza i niezgodna ze wszystkimi zaleceniami Wielkich Autorytetów od dzieci, twierdzących, że książka powinna "uczyć, bawić, wychowywać i być mądrą". Guzik z pętelką, nic nie powinna. Francesca Simon stworzyła postać Koszmarnego Karolka - chłopca, który dokucza wszystkim dookoła, wymyśla paskudne żarty, nie lubi słuchać rodziców, dręczy brata i dokucza dziewczynom ile zlezie. I którego pokochały miliony dzieci na całym świecie, nie idąc jednocześnie w ślady Koszmarnego Karolka. "Szef wszech czasów" to dziesięc najlepszych opowiadań o absolutnej władzy Koszmarnego Karolka z mnóstwem śmiesznych dodatków – w tym historia Szkieletora Skunksa napisana przez samego Karolka, a także krótki komiks o Doskonałym Damianku. Władczy Władzio i Wyniosły Wojtuś zadrżą ze strachu! Natomiast w "Sekretach szkieletów" Karolek przedstawia najpaskudniejsze, najobrzydliwsze, ale najprawdziwsze ciekawostki o ludziach i zwierzętach.

  

Jon Klassen, Gdzie jest moja czapeczka?, wyd. Dwie Siostry
Rozbrajająca bajka zwierzęca z przewrotnym zakończeniem. Jedna z dziesięciu najlepszych książek dla dzieci roku 2011 według "New York Timesa". Niedźwiedź zgubił swoją czapeczkę. Cierpliwie i uprzejmie pyta o nią każde napotkane zwierzę. Monotonnie? Nie do końca. Poczekajcie tylko na zakończenie.



Di Hodges - 501 zabaw bez telewizora, wyd. Wilga
Nie mogła nie znaleźć się tu książka z zabawami dla dzieci. Ostatnio często mam z tego typu książkami do czynienia, z większości z Was wiadomych powodów :) Książka zawiera aż 501 propozycji zabaw edukacyjnych, podzielonych na kilka kategorii (m.in zabawy w domu, zabawy na polu (w sensie na dworze), zabawy naukowe czy plastyczne). Fajna, konkretna, z łatwymi do zorganizowania i niedrogimi zabawami, a do tego w większości przypadków polegają na wykorzystaniu rzeczy, które zwykle znajdują się w każdym domu. Najważniejsze jest jednak to, że proponowane zabawy podobają się dzieciom.
Related Posts with Thumbnails