Tłustoczwartkowa rozpusta nastała. Upieczone rano, żeby każdy zdążył zabrać do pracy.
Cechy pączka idealnego:
- Nie za duży, nie jak wielka buła, ale też nie za mały. Nie na raz, ale tez nie na dziesięć razy.
- Chrupiąca skórka. Cienka, nie za ciemna, ale tez dobrze upieczona. Powinna być złocista, lekko brązowa, a nie ciemna jak gorzka czekolada.
- Puszysty środek, jednocześnie dobrze wysmażony, napowietrzony, o porowatej strukturze. Jędrny i puszysty, a nie gumiasty i bułowaty.
- Bakalie, być muszą na wierzchu. Na lukrze. Skórka pomarańczowa najmilej widziana.
- Nadzienie: dużo, dużo! W tłusty czwartek: najlepiej różanego, prawdziwego, bez kwasku cytrynowego i polepszaczy. To, co znajdzie się w środku: dżem, konfitura, marmolada, musi być odbrze wypieczone. Twarde, a nie lejące się. Zwarte w konsystencji. Dlaczego? Jeśli nadziejecie pączek przed smażeniem konfiturą, która będzie półpłynna, gotowe pączki będą wysmażone z wierzchu, a w środku, wokół nadzienia zrobi się zakalec. Będzie na wpół surowy wewnątrz, z zewnątrz – brązowy.
- Temperatura smażenia – nie za niska – pączki będą surowe. Nie za wysoka – pączki się usmażą z zewnątrz, w środku będą surowe.
Składniki na ok. 30-35 pączków (w zależności od wielkości):
- 3 szklanki mąki pszennej
- 5 żółtek
- jajko
- 1/3 szklanki cukru pudru
- ½ szklanki roztopionego masła
- 4 dag świeżych drożdży
- łyżka octu lub czystego alkoholu
- 1 i ½ szklanki ciepłego mleka
- szczypta soli
- łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
- marmolada lub powidła – dobrze wysmażone
- mąka do podsypywania, olej do smażenia, lukier, posiekane w kostkę bakalie
Przygotowanie:
Ciepłe mleko mieszamy z łyżką mąki, cukru, i pokruszonymi drożdżami, odstawiamy do wyrośnięcia. Żółtka i całe jajko ucieramy z pozostałym cukrem pudrem i cukrem waniliowym na gęsty krem, wlewamy łyżkę octu lub alkoholu, mieszamy. Do wygrzanej, przesianej reszty mąki dodajemy sól, wyrośnięte drożdże, utarte jajka. Wyrabiamy ciasto ok. 10 minut. Wlewamy ciepły tłuszcz, wyrabiamy nadal, aż zostanie wchłonięty. Może być potrzebna dodatkowa mąka, jeśli ciasto będzie za bardzo rozlazłe. Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Po ok. godzinie lub dwóch (zależy jak szybko wyrośnie, możemy wyrobić i na dłuższą chwilę zapomnieć o cieście) formujemy małe kulki wielkości o średnicy 4-5 cm, rozpłaszczamy je w placek i nakładamy do środka odrobinę marmolady. Zlepiamy i układamy na posypanej mąką desce zlepioną stroną do dołu. W dużym garnku rozgrzewamy olej. Smażymy pączki po 3, góra 4 naraz. Najpierw z jednej strony, odwracamy, dosmażamy z drugiej i przekładamy na talerz wyłozony ręcznikami papierowymi do odsączenia. Na koniec polewamy lukrem (cukier puder + woda, rozmieszać, jeśli będzie za rzadki dodać cukru, za gęsty - wody) i dekorujemy bakaliami.
Takie mi powychodziły pączkowe potwory z rozdartymi buziami:
J.R. Casafont - Zygmunt Freud
0 komentarze:
Prześlij komentarz