Świętowanie czytania jest fajne.
(Na marginesie, zastanawiałam się, czy w innych miastach Książka i Róża też funkcjonuje - jak jest u was?)
Podczas pielgrzymki po księgarniach wpadł mi do głowy pomysł policzenia książek z różą w tytule. Odsiewając krzewno-drzewne poradniki, doszperałam się czternastu tytułów. I tak leci przegląd przez paletę malarską (Biała róża, Szafirowa róża), jest oczywista oczywistość - Róże mają kolce i róże na nielegalu (Kradzione róże) i oj-powiało-grozą Róże cmentarne. Imiennie jest Marianna i Róże, Oskar i Pani Róża, albo już bez Oskara, sama Pani Róża (jest tez pełna powabu para Róża i wieprz). I Imię róży jest, to oczywiste.
Na swoim koncie mam trzy przeczytane książki z kolczastym kwiatkiem w tytule. O jednej pisałam niedawno, o drugiej piszę dziś, o trzeciej następnym razem. Jakiej - to niespodzianka. Ulubiona, najładniejsza.
Update 1 (30.04): Wasze komentarze buchnęły książkami z różą i okazało się, że jest ich dużo więcej niż czternaście. Robię więc listę różanych tytułów i jeśli przypomni wam się jeszcze jakaś książka z kolczastym kwiatkiem w tytule, której tu nie ma, piszcie, powstanie w ten sposób zgrabna pachnąca lista :) (tytuły podaję bez żadnego uporządkowania alfabetycznego - każdy następny tytuł będzie dodawany na końcu; nie uwzględniam poradników ogrodniczych czy kosmetycznych i róży zakamuflowanej w słowie różaniec, jak np. Różaniec w rytmie niebios)
Książki z różą w tytule
1. Umberto Eco - Imię róży
2. Edward Raczyński - Pani Róża
3. Eric Emmanuel Schmitt - Oskar i Pani Róża
4. Rosemary Altea - Orzeł i róża
5. Małgorzata Musierowicz - Tygrys i Róża
6. Willian Makepeace Thackeray - Pierścień i róża
7. Joanna Konopińska, Janina Fedorowicz - Marianna i róże
8. Christine Signol - Zimowa Róża
9. Iris Murdoch - Skromna róża
10. Eileen Chang - Czerwona róża, biała róża
11. David Eddings - Szafirowa róża
12. Cynthia H. Eagles - Czarna róża
13. Glen Cook - Biała róża
14. Sibylle Bassler - Biała róża. Wspomnienia świadków historii
15. Krystyna Falińska - Byłam białą różą
16. Katharine McMahon - Róża Sewastopola
17. Ewa Białołęcka - Róża Selerbergu
18. Juliette Benzoni - Róża Yorku
19. Thomas R.P.Mielke - Róża z Avinionu
20. Marek Krajewski, Mariusz Czubaj - Róże cmentarne
21. Anna Łacina - Kradzione róże
22. Anna Walczak - Spalona róża
23. Serdar Ozkan - Zaginiona róża
24. Mary Jo Putney - Idealna róża
25. Arnhild Lauveng - Niepotrzebna jak róża
26. Titania Hardie - Różany labirynt
27. Małgorzata Łukasiewicz - Rubryka pod różą
28. Luanne Rice - Róże mają kolce
29. Laura Esquivel - Przepiórki w płatkach róży
30. Maria Kruger - Godzina pąsowej róży
31. Mary Higgins Clark - Śmierć wśród róż
A kulinarnie - zabawy w ozdabianie. Tortu o bardzo fikuśnym kształcie, ale nie o nim dzisiaj. Szukałam przepisu na masę cukrową, która byłaby jak plastelina. Żeby się dała łatwo formować, ale znowu nie była za miękka. Pomysł znalazłam u Pauli. Masę da się wałkować, ale na gruby placek - na cienki ciasto się rozchodzi na kawałki. Wszelkie serduszka, ptaszki i kwiatuszki trzeba robić grubsze. Masa taka jest, że z misternych ozdób z jej pomocą nici, za to idealnie się sprawdza przy ulepianiu większych kształtów i równym pokrywaniu tortu. Masę się ciężko wałkuje tak, żeby powstał z niej jeden duży placek, za to rewelacyjnie sprawdza się metoda "oderwij i przyklep" - odrywamy po kawałku masy i przyklejamy na wierzch tortu, formując palcami ewentualne górki i dolinki, o ile takie są pożądane. Jeśli chcemy równo - to samo, formujemy palcami gładki wierzch. Masa sprawdza się przy takich dekoracjach rewelacyjnie. I co najważniejsze, nie twardnieje na cieście na kamień, nie kruszy się przy krojeniu, nie sypie się. Zostaje miękka, ale nie maziasta. Czyli lubię.
Zrobiłam dwie wersje: ciemną z dodatkiem kakao i jasną, bez dodatków. Takie kolory mi były potrzebne, ale jeśli będziecie chcieli ozdabiać bardziej barwnie, dodajcie do podstawowego przepisu (czyli tam niżej, tylko bez kakao), barwniki spożywcze albo soki (np. malinowy barwi na czerwono, z czarnej porzeczki na fioletowo), przy czym najlepsze są albo domowej roboty zamykane w słoikach, albo takie, które kupuje się w aptece - czyli bardziej syropy niż soki. Takie kolorują jak należy. Kartonowe odpadają.
Update 2 (30.04): O torcie dziś nie będzie, bo nie wiem, czy tort jest odpowiedni do pokazywania na tym blogu. Robiłam go na zamówienie, na wieczór panieński, w związku z czym jest lekko niegrzeczny i odrobinę niecenzuralny ;)
Update 2 (30.04): O torcie dziś nie będzie, bo nie wiem, czy tort jest odpowiedni do pokazywania na tym blogu. Robiłam go na zamówienie, na wieczór panieński, w związku z czym jest lekko niegrzeczny i odrobinę niecenzuralny ;)
Plastyczna masa cukrowa
- kostka masła (250 g)
- kieliszek wody (kieliszek wódkowy)
- 80 g mąki pszennej (jeśli nie chcesz dodawać mąki, możesz zastąpić ją większą ilością cukru pudru)
- >400 g cukru pudru (>, bo mi 400 nie starczyło - przygotujcie sobie na wszelki wypadek więcej)
- opcjonalnie: kakao (do ciemnej wersji masy) albo, do wersji kolorowej, barwniki spożywcze lub mocno skondensowane soki owocowe (najlepiej nie z kartonu, a domowej roboty ze słoika - takie dają najwięcej koloru)
Roztop margarynę na średnim ogniu. Nie zdejmując z ognia, dodaj do niej mąkę i wodę. Wymieszaj całość na jednolitą, gęstą masę. Odstaw masę do wystygnięcia. Gdy już będzie chłodna, dodawaj do niej stopniowo cukier puder i wyrabiaj na gładką i plastyczną masę. Jeśli przesadzisz z cukrem pudrem i masa będzie za twarda, sucha i rozsypująca się - dodaj odrobinę więcej masła (roztopionego albo takiego w temperaturze pokojowej). Jeśli stwierdzisz, że masa jest jeszcze za miękka i nie do formowania - dosyp cukru pudru.
Masę można przechowywać w temperaturze pokojowej, w suchym, chłodnym i najlepiej zacienionym miejscu (czyli nie wystawiać na słońce, tylko schować do szuflady albo pudełka), wcześniej zawiniętą w kawałek przezroczystej folii spożywczej. Tak nie powinna wyschnąć. Gdyby jednak zrobiła się sucha, trzeba pougniatać ją trochę w dłoniach. To powinno pomóc, a jeśli jednak by się nie udało, dodać odrobinę masła. Albo zrobić nową, co jest lepsze niż masło.
Masę można przechowywać w temperaturze pokojowej, w suchym, chłodnym i najlepiej zacienionym miejscu (czyli nie wystawiać na słońce, tylko schować do szuflady albo pudełka), wcześniej zawiniętą w kawałek przezroczystej folii spożywczej. Tak nie powinna wyschnąć. Gdyby jednak zrobiła się sucha, trzeba pougniatać ją trochę w dłoniach. To powinno pomóc, a jeśli jednak by się nie udało, dodać odrobinę masła. Albo zrobić nową, co jest lepsze niż masło.
Umberto Eco, Imię róży
