• RSS

piątek, 10 grudnia 2010

Drożdżowa zima po mojemu


Grudzień jest leniwy, zauważyliście? Cały taki pozytywnie rozmemłany. W grudniu rezerwuje się czas na przyjemności: prezenty, ozdabianie domu, przygotowywanie się do świąt, bawienie się piernikami. Potem święta (kiedy wszyscy życzą ci świętego spokoju). Po świętach - okres wyjęty z życia, w zasadzie nie wiadomo co się z nim dzieje, gdzieś tak sobie beztrosko przelatuje. I sylwester - tak, tu też się bawimy. Nowy rok, wiadomo, leniwy być musi z założenia, na przepitolenie połowy dnia (pierwszą połowę wcięło odsypianie) włócząc się po domu w szlafroku (jak już się w ogóle zdecyduje wstać z łóżka). Drugiego się może ewentualnie wypadało zebrać, ale tak jakoś nie wypada. Za szybko. Więc trzeciego stycznia, jak już nie ma zmiłuj i siła wyższa niezależna zagania gdzie trzeba, następuje pełny spin i idziemy.


Ale ale, wróćmy do grudnia. Grudzień jest fajny. Kupuje się lampeczki, bombeczki, aniołki, zupełnie mając w nosie, że to już tysiąc pięćsetka bombeczka do powieszenia na choince i robi się komplet zupełnie od czapy, gdzie każde świecidełko na choince żyje własnym życiem. Wyciąga się wszystko, co czerwone, w kształcie gwiazdki i ma na sobie renifera. Herbatę wymienia się na taką z cynamonem i jabłkiem, w sklepach zalew jogurtów o smaku cynamonu, domowego piernika i świąt (wcale się nie zdziwię, jak taki wyprodukują - widziałam już kisiel i czekoladę o smaku świąt). W sklepach przedświąteczny armagedon. A ja siedzę sobie w domu, skręcam śnieżynki, owijam lampki dookoła okna, cierpliwie wykrajam i ozdabiam pierniki.
Stukam sobie w klawiaturę z termoforem na kolanach, popijam czwartą herbatę z półlitrowego kubka z reniferami, które między swoimi rogami (fachowa nazwa: porożem) mają rozpięty sznurek z pakunkami, odsłuchuję w kółko jednej świątecznej piosenki, która - jak się zastanowić - ma tekst tak mało błyskotliwy, że jest idealna, żeby sobie przy niej wyłączyć mózg (tekst do niej jest tu). 
Przy okazji przegmerania youtuba znalazłam świąteczną perełkę - kto am ochotę popłakać się ze śmiechu, zapraszam tu - klik! Koniecznie z tekstem - przeczytajcie, to jest drugi powód do zaniesienia się łzami ze śmiechu :)


Ciasto drożdżowe - najprostsze i jak dotąd najbardziej puszyste jakie jadłam. Delikatne i puchate. Przepis, a jakże - jak najprostszy to babci, z czarnego zeszytu, upapranego i utytłanego z ciasta, oleju, cukru, pachnącego od tego wszystkiego tak cudownie, że tylko siedzieć z nosem przy kartkach i wąchać. Rozlatującego się, z powyrywanymi kartkami i strzępkami przepisów. A trzyma się, elegancko, na dwóch gumkach recepturkach, którymi jest owinięty. W życiu nie widziałam lepszej metody :)
Ciasto można zrobić samo, z kruszonką (nie żałujcie jej!). Można też dorzucić rodzynki, migdały na wierzch, żurawinę. Jest idealną bazą letniego ciasta z owocami i zimowej szarlotki. 


Ciasto drożdżowe z kruszonką (przepis z babcinego zeszytu)

Składniki:
  • 350 g mąki
  • 10 g drożdży świeżych
  • pół szklanki lekko ciepłego (nie gorącego!) mleka (jakieś 125 ml)
  • 50 g cukru
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 40 g roztopionego masła
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • rozmemłane jajko do posmarowania
  • na kruszonkę: równe części mąki, chłodnego masła i cukru pudru, ja dałam po 200 g 

Przygotowanie:
Drożdże rozkrusz palcami do miseczki, zalej czterema łyżkami ciepłego mleka (bardziej letnim niż gorącym), dodaj łyżeczkę cukru i wymieszaj. Zostaw na kilka minut. Na blat (albo do dużej miski) przesiej mąkę. Usyp w kopczyk, pośrodku zrób wgłębienie. Wlej zaczyn drożdżowy, delikatnie wymieszaj, po czym stopniowo dodaj wszystkie pozostałe składniki: jajka, resztę cukru i mleka, masło, cukier waniliowy, na koniec szczyptę soli. Wszystko to wymieszaj i zagnieć na gładkie, elastyczne ciasto. Nie żałuj czasu na wyrabianie - ugniatając ciasto sprawiasz, że drożdże zaczynają pracować i lepiej łączą się z reszta składników (mam dobrą metodę - albo wesoło sobie wtedy peplam na zestawie słuchawkowym przez telefon, albo włączam coś w telewizji i przy okazji ugniatam - nie zajmuje mi t dłużej niż 10-15 minut). Pozostaw na ok. 2 godziny do wyrośnięcia, w ciepłym miejscu, przykryte ściereczką.
W tym czasie możesz zrobić kruszonkę: wszystkie składniki połącz ze sobą i zagniataj jak na kruche ciasto - najpierw powstaną ci okruszki, potem kruszonka, pod wpływem ciepła twoich rąk, zacznie zagniatać się w całość. Gdyby ciasto było jednak jeszcze za sypkie - dodaj odrobinę masła. Jeśli na bardzo rozlazłe - mąki lub cukru. Gotową kruszonkę owiń w folię i wpakuj do lodówki.
Wyrośnięte ciasto przełóż z powrotem na blat, wyrób i "potłucz" pięściami w ciasto, żeby pozbyć się z niego nadmiaru powietrza. Znowu przykryj ściereczka i odstaw, żeby jeszcze podrosło (u mnie ok. godziny). Podłużną formę wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą. Jeśli zobaczysz, że ciasto mieści się do niej na styk - nie ryzykuj, podziel ciasto na dwie formy (inaczej podczas pieczenia ciasto tak wyrośnie, że wyleci z formy). Ciasto już w formach posmaruj rozmemłanym jajkiem i obficie posyp kruszonką. 
Piecz w 180 st. C przez około 35-40 minut.




Paul Arden, Cokolwiek myślisz pomyśl odwrotnie
(o książce pisałam już tu - klik!)

40 komentarze:

italia od kuchni pisze...

O! Drożdżówki to ja nawet lubię :) Nie za słodkie, takie w sam raz! :)

Patrycja Reszko pisze...

Nie wiem dlaczego, ale ja nie wyrabiam. Nie, no wiem dlaczego... bo oprócz tego co zwykle, chciałabym trochę w dfomu zrobić fajnych rzeczy... tych bezcennych... i ciasto drożdżowe też mi się śni już po nocach... czekając w kolejce za ciastem miodowym, ciasteczkami z żurawiną....

amarantka pisze...

Rozbawili mnie Ci śpiewający panowie :)
a babcine drożdżowe nie ma sobie równych!
smak... ech... wspomnień :)

Kasia pisze...

Ja dodaję zawsze jeszcze dżem malinowy :) A wyrabianie drożdżowego jest dla mnie przyjemnością, więc nigdy nie korzystam z robota. Pozdrawiam serdecznie :-)

Anonimowy pisze...

Drożdżowe ciasto-moje ulubione:)

Kuchareczko ależ masz śliczny pokoik. W takim magicznym miejscu aż chce się spędzać czas.
Teresa

Tilianara pisze...

Nastrojowo w tym Twoim pokoiku, a jeszcze z taką drożdżówką to już w ogóle nie chce się z niego wychodzić, prawda :)

Asia pisze...

O, nawet mam dżem, swój z lata! :)

basia pisze...

Asiu Twoj sposob na grudzien mi sie podoba,ale mnie to nie wychodzi. Jestem zalatana jak bezpanski pies szukający michy i ciągle doby mi brakuje. Ale ta drozdzowka!!!! mniam! i pokoik tez mi sie podoba....jeszcze zeby te knigi na regalach bylo lepiej widac...pozdr.

Atria C. pisze...

Ciepłe ciasto drożdżowe to bardzo dobry pomysł:)
<asz rację, grudzień mija za szybko.. a ja muszę magisterkę pisać, poetm jest kubeł zimnej głowy na głowę..

Ale co tam, idę porobić pierniczki!

Paula pisze...

u mnie drożdżówka najlepsza to taka z kruszonką. duuużo kruszonki :)

andzia-35 pisze...

Pysznie wygląda. U mnie też drożdżowe, hehe:))

Ewam pisze...

Wlasnie drozdzowe z kruszonka!! u mojej babci zawsze bylo takie na swieta...teraz nieco zapomniane,bardziej codzienne niz swiateczne...ale wspaniale opisalas ten grudnowy czas no i ten z poczatku stycznia tez:))Pozdrawiam cieplutko.

Anucha pisze...

Przepiękne to drożdżowe, takie puszyste. Do tego kubek kakao lub mleka i nic do szczęścia więcej nie trzeba:)
Pozdrawiam:)

aga pisze...

ach, jakie jest cudne, takie puchate i mieciutkie i co wazniejsze pyszne:)

Wiewióra pisze...

Idealna pora na drożdżowe... bardzo ono apetyczne :)
Pozdrawiam cieplutko.
PS> czy przesyłka do Ciebie dotarła?

Rita pisze...

mm...:) pysznie wygląda..ja właśnie wyciągnęłam z piekarnika mini jabłkowo-cynamonowo-marchewkowe twory, o dziwo smakują fajnie:D
wysyłam Ci maila za chwilkę:)

Maggie pisze...

Cudna drozdzowa.
Kurcze, tez bym chciala miec taki okres wyjety z zycia. Ale, niestety, pracuje miedzy swietami i sylwestrem. Ech, takie zycie...
Za to swieta beda wspaniale. Juz to wiem.

aniula pisze...

jest to widocznie oswojona zima:) tak trzymaj! i dzięki za kankana, ubawiłam się setnie;D pozdrawiam!

Barbara Bastamb pisze...

U mnie grudzień jest ciekawy...imieniny, urodziny, cały czas coś się dzieje....no i Mikołaj...prezenty...dekoracje....i tak do Świąt....i Sylwestra....a ciasto drożdżowe super, bardzo lubię....pozdrawiam...

Anonimowy pisze...

Oj, ja bym się nie zgodziła co do kompletnej "lajtowości" grudnia. Może ostatni tydzień, już po Wigilii, już po Bożym Narodzeniu - kiedy wszystko upieczone, ugotowane i pomyte. Ale wcześniej... istne szaleństwo. Testy i inne sprawdziany umiejętności, którymi ostatnie dwa tygodnie przed świętami są wypełnione, nie dają człowiekowi spokojnie spać. (Chyba, że ktoś ma do tego takie podejście, jak ja. "Będzie to, co musi być.")

Drożdżowe... ojejku! Jak ja bym chciała sobie skubnąć choćby kawałeczek takiego, to Ty sobie nawet nie wyobrażasz. A jeszcze bardziej, niż samego drożdżowego, to kruszonki. Maj luw.

A te światełka, to te? ;)) Ja ostatnio kupiłam jedne gwiazdki.Za małe na całe moje okno. Chciałam kupić drugie. Nie było. I dokupiłam zwyczajne lampki (czyt. zwyczajna strata pieniędzy), które zupełnie mi nie są do szczęścia potrzebne, bo mamy takich w domu miliony...

Ściskam! :)

Anonimowy pisze...

Podam Wam przepis na ciasto,które zawsze się udaje.Super podkład pod śliwki,jabłka ósemki lub teraz przed świętami .... z makiem / z Bakaland/. Składniki: 10 łyżek maki, 10 łyzek cukru pudru, 10 łyżek oleju, 4 całe jajka, 1 łyżeczka proszku, pół łyżeczki soli. Wszystko bardzo dokładnie połączyć. Wylać do tortownicy, na to wyłożyć np: mak , cienką warstwę. Na wierzch posypać kruszonką.Kruszonka: 2 łyżki masła, 2 łyżki mąki,2łyżki cukru. Piec ok.20 minut w temp. 175 stopni. Posypać pudrem po wystudzeniu. Pyszne.

Asia pisze...

\Oliwko - TE! nasze! :)
Moja lajtowość grudnia tez nie jest lajtowa w potocznym rozumieniu - jestem zabiegana, zarobiona, ale jednak w powietrzu unosi sie taki spokój, że wszystko będzie dobrze. Nawet teraz, wlasnie przyszłam do domu i wiem, że powinnam pisac, bo terminy mnie gonia, ale, kurcze, zwyczajnie NIE CHCE MI SIĘ. A, co tam. Grudzień ;)
buziaki i ściskam ogromniaście!!

Kasia pisze...

Uwielbiam Twoją drożdżówkę! A kruszonka była pierwszorzędna :)

Anonimowy pisze...

Kuchareczko, w związku z tym, że masz przeogromne doswiadczenie w pieczeniu zwracam się z zapytaniem :)
czy pierniczki nadziewane dzemem, wg Ciebie, można by przechować od teraz do Świąt? czy istotne bedzie czy są one zamknięte a la pierożek czy otwarte?mam pomysł zeby takie zrobić ale czas mam tylko teraz bo przed swietami wiadomo jak to będzie :)

będę bardzo wdzięczna za odpowiedź
i pozdrawiam :)

daria

Asia pisze...

Hmm, myślę, że jak je potrzymasz w puszce, to nic się im nie stanie. Jeśli chcesz je trzymać dłużej (czyli jak chcesz robić teraz), zrób zamknięte - przy otwartych dżem ze środka może się wysuszyć i będzie twardawy,a nie mięciutki :) Najlepiej tez użyć, jeśli chcesz je zrobić teraz, dżemu lub marmolady, która będzie bardziej stała niz bardziej płynna - płynna może ci rozmiękczyć pierniczki :)

Anonimowy pisze...

dziękuję ślicznie, wiedziałam do Kogo uderzać :)
spróbuję zrobić zamkniete coś w stylu alpejskich, zobaczymy co się wylęgnie

słodkich snów i miłego weekendu :)

daria

Majana pisze...

Ależ pyszna drożdżowka Asiu!:) uwielbiam ciacho drożdżowe, a dawno jakoś nie robiłam. Ostatnio to z owocami , latem :))

Pozdrowienia, dobranoc, śpij grzecznie:)

Monika pisze...

A ten: http://www.youtube.com/watch?v=O1NxZoZJEjo&feature=related - teledysk znasz? :D

A drożdżowe najlepsze jest zawsze i wszędzie :)

Pozdrawiam ciepło :)))

Arvén pisze...

Zaytoon, jak Ci zbywa światełek to możesz mi podrzucić, przyjmę każde ilości i oddam po studniówce bo jesteśmy w drastycznej potrzebie :D
Świetny pokój, klimatyczny, ciepły i przytulny - dokładnie taki jak lubię :)
A pierwszego stycznia nienawidzę - brr, właśnie za to rozmemłanie! Nie znoszę jak mi pół dnia ucieka gdzieś w pierzynach, a drugie pół spędzam przeżywając poprzedni wieczór i zastanawiając się co ciekawego się wydarzyło :D

Asia pisze...

monia - fantastyczne, a ten pan z co i rusz "aha!" mnie niesamowicie zadziwia :D
dario - na pewno wyjdą cudowne! Daj znać jak się upiekły, sama jestem ciekawa takich alpejskich :)
majanko - oo, ja wlecie tez wuielbiam drozdzowe z owocami... Najbardziej ze sliwkami i truskawkami :)

Anonimowy pisze...

póki co spękałam, że nie wytrzymają i będę atakować koło piątku, dam znać ;).jeszcze móżdże ostro nad tym które ciasto będzie najlepsze do tego dzemu..a zegar tyk tyk tyk :D

Monika pisze...

Pan "aha" najwyraźniej robi za kuropatwę :D

Asia pisze...

Dario, koniecznie daj (znać :D)! Jestem ogromnie ciekawa Twoich pierników!

Asia pisze...

Monia - haha, lepiej tego nie moglabym nazwac :D

Teresa pisze...

Mniam, pyszne wyszło :) Dziękuję za przepis, proszę o więcej...;P

Anonimowy pisze...

posłusznie melduje, ze popełniłam dziś pierniczki z nadzieniem.póki co uwięziłam je w pudełku żeby się wyluzowały ;)
skleiły sie ładnie, urosły odrobinkę, ładnie wyglądaja. jedno tylko co warto wiedzieć, że nawet twarda marmolada moze sie z nich ewakuować. metodą prób uważam, iż najlepiej nadziać je wiśniami, takimi zasypanymi latem cukrem :)

mnie jeszcze jeden rzut pierniczków czeka i czas sie zabrać za piernika :D tak dla odmiany.

miłej przedświątecznej krzątaniny wszytkim życzę :)

Asia pisze...

Dzięki dario! Naładowałaś mnie chęcią do ich zrobienia - będę nadziewać tuż przed świętami. Dobry patent z tymi wiśniami, bo to chodzi faktycznie o coś, co by się trzymało :)

Anonimowy pisze...

ano,tymbardziej,ze musi jeszcze poleżakować :)
tak mysle nieśmiało, że świeży albo najlepiej podpieczony na patelni ananas bylby tez extra...tak mi sie dziś przyśniło ;)

daria

Asia pisze...

Ja robiłam kiedyś pieczonego - poezja!

Anonimowy pisze...

dzięki za przepis co prawda przez moje eksperymenty chyba schrzaniony (za krótko wyrastało).

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails