• RSS

środa, 17 października 2012

Mistrzowie pióra i słowa. Konkurs

Lubisz czytać? A słuchać jak Ci czytają?

Bo mam do rozdania 4 audiobooki: dwie płyty "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa czytanego przez Wiktora Zborowskiego oraz dwie "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes z głosem Danuty Stenki. Płyty są dwiema pierwszymi częściami nowej kolekcji wypuszczonej przez Agorę, a sam pomysł nie jest nowy - to kontynuacja kolekcji sprzed czterech lat. Wtedy w ramach serii "Mistrzowie słowa" ukazało się 27 płyt, które można było puszczać do upadłego, żeby posłuchać aksamitnych głosów Marka Kondrada, Gustawa Holoubka, Janusza Gajosa czy Andrzeja Łapickiego. 


W tym roku każdy z 20 tomów kolekcji „Mistrzowie słowa ” zawiera audiobook w formacie MP3, bogato ilustrowaną książeczkę przedstawiającą sylwetkę danej aktorki czy aktora oraz informację o autorze i książce. Wśród tytułów, które mają się pojawić, będą na pewno: "Paragraf 22" w interpretacji Krzysztofa Globisza, „Wielki Gatsby" czytany przez Marcina Dorocińskiego czy „Dmuchnij pan w balonik" w wykonaniu Jana Kobuszewskiego.


Co trzeba zrobić, że dostać jednego z czterech audiobooków? 
Napisz, co sądzisz o audiobookach. Czy mają sens, czy nie? Czy to współczesna profanacja książki papierowej, czy wręcz przeciwnie, świetne udogodnienie dla zabieganych moli książkowych. Ciekawią mnie to, jakie macie opinie o literaturze w wersji audio. Słuchacie czy nie? Jesteście za czy przeciw? A może macie jakieś ulubione głosy?

Opinie pozostawiajcie w komentarzach. Nie będę wybierać najlepszej, bo ciekawi mnie różnorodność Waszych odpowiedzi i nie mam zamiaru ich oceniać pod warunkiem, że będą merytoryczne (zakładam, że nie wszyscy napiszą, że taaak, kochają audiobooki i chcą jeden, a w ogóle to fajny blog). Jeśli bardziej chcecie Stenkę niż Zborowskiego albo na odwrót, dopiszcie to. I koniecznie wpisujcie swoje maile, żebym mogła się potem skontaktować ze zwycięzcami. Za tydzień robię losowanie, wyniki w środę 24 października późnym wieczorem na blogu. Wyniki w poniedziałek 29 października, ponieważ autorce padł do poniedziałku Internet :)

50 komentarze:

Adriana Baran pisze...

Szkoda, że nie będziesz się skupiać na tekście zawartym w komentarzu :) Mamy teraz czasy jakie mamy... większość ludzi woli poszukać książki w pdf'ie albo kupić audiobooka niż kupić papierową książkę, bo czytanie papierowych jest już passe... Ja uważam, że jest to dobra alternatywa, nie męczy się oczu itd :P Ja nigdy nie słuchałam, ale moja Mama bardzo chciałaby posłuchać i od jakiegoś czasu prosi mnie o kupienie jej takiego audiobooka, więc z "Pod słońcem Toskanii" by się na pewno ucieszyła :) adriana.p.baran@gmail.com

natanna pisze...

Sama nie korzystam z audiobooków, ale myślę, że się to zmieni, gdyż mam mało czasu na czytanie a sporo go spędzam w kuchni słuchając radia.Zamiast radia będę włączać audiobook,a mam już jeden, który wygrałam.I to dobry kryminał. Jestem za audiobookami, gdyż pozwalają "czytać" przez słuchanie w sytuacjach, gdy papierowej książki czytać się nie da .Jest to idealny sposób na zwiększenie czytelnictwa , wystarczy dawać takie "książki" w prezencie osobom, które np. dużo podróżują, czy mogą słuchać pracując np. dajmy na to taka gospodyni domowa na emeryturze jak ja.
Dodatkową przyjemnością będzie tu głos lektora i dlatego cenię sobie niezmiernie talent pana Zborowskiego ale jestem fanką głosu i nie tylko Danuty Stenki więc z dużą przyjemnością przygarnę audiobooka czytanego przez nią.
gut.anna1@gmail.com

Asik. pisze...

Ja wolę książki w wersji papierowej, lubię czytać, przekładać kartki, zagłębiać się w słowo pisane - jestem wzrokowcem i to co widzę bardziej do mnie przemawia niż to co słyszę. Tak samo jest ze zdjęciami - zdecydowanie bardziej lubię oglądać wywołane zdjęcia w albumie niż zdjecia z płyty oglądane w kompie czy na dvd. Jakbym wygrała wybieram Stenkę :) Mój mail frankowska1@gmail.com

Unknown pisze...

Ja natomisat uwielbiam papierową wersję literatury. Jesteśmy wszyscy zabiegani to fakt, praca, rodzina, dom, dzieci ale w moim świecie nieco zwariowanym staram się zawsze znaleźć czas na czytanie mimo wszystko. Nie mam nic piekniejszego niż usiąść wygodnie w fotelu z pyszną herbatką i dobrą książką. To czysta przyjemność :) Audiobooki słucham czasem, bo są swietna alternatywą szczególnie podczas dalekich podrózy samochodem. I tak sobie mysle, ze audioobook ''Pod słońcem Toskani'' czytany przez Danute Stenke byłby genialny do posłuchania podczas podróży na wakacje :)izabela@sterowce.net

Anonimowy pisze...

Ja bardzo lubię audiobooki - uratowały mi życie przy pracy, jak zbierałam czereśnie w wakacje :D Właśnie dzięki książkom na odtwarzaczu przetrwałam te 10h każdego dnia - nie dość że mogłam spokojnie pracować, to jeszcze całkiem nieźle się dokształciłam. A jak ksiażka wciagająca to już w ogóle ;) I chyba to jest największa zaleta audiobooków - że możemy robić coś podczas słuchania książki, coś automatycznego i prostego, np. sprzątać.
Dodam jeszcze, że dzięki temu też czytamy książkę nieco dokładniej, przynajmniej tak jest u mnie - czasami, gdy strasznie mnie wciąga akcja, przelatuję wzrokiem mimowolnie po niektórych opisach, a tutaj trzeba wszystko spokojnie przesłuchać :)
Jedynym, moim zdaniem, minusem jest fakt, że ktoś za nas dokonuje interpretacji pewnych zdań czy słów. Szczególnie gdy słuchałam pierwszych swoich audiobooków, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ja bym coś inaczej w myślach przeczytała :) Ale może i to jest czasami fajne, pozwala inaczej spojrzeć na niektóre rzeczy.
Poza audiobookami uwielbiam też e-booki i oczywiście tradycyjne książki, i - wbrew argumentom wielu osób - używanie przeze mnie aż 2 nowych technologii czytania ksiażek, nie spowodowało odrzuceniem tych tradycyjnych :)

Jakbym wygrała, poproszę Stenkę :)
jurata.a@gmail.com

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Kiedyś byłam wielką przeciwniczką audiobooków. Uważałam, że tylko książka drukowana i basta! Nadal, najbardziej cenię książkę drukowaną ze względu na przyjemność trzymania jej w ręku, możliwość dotykania papieru, wąchania strona po stronie. Audiobooki jawiły mi się jako dziwny wynalazek dla leniwych. Dzisiaj patrzę trochę z innej perspektywy. Jest to świetne rozwiązanie dla ludzi chorych, którzy nie mają siły utrzymać książki lub czytanie po prostu ich męczy, że nie wspomnę o ludziach niedowidzących. jest świetną formą poznania literatury przez dzieci, czy niezbyt przychylnie nastawionych do czytania nastolatków. Może umilać czas w samochodzie. Tak, dzisiaj lubię audiobooki i mimo, że nadal książki drukowane cenię najbardziej mam kilka audiobooków i nie waham się ich użyć :)Marzena marzena.skora@wp.pl

Aurora pisze...

Powiem tak - słuchać Stenki to przyjemność wielka jak jedzenie czekolady, więc jestem na tak, co do audiobooków :D

Aurora pisze...

Acha, email mój - czekolady.blog@gmail.com (Steneczko, chodź do mnie!)

Anonimowy pisze...

Nic nigdy nie zastąpi książki. Nic. I nigdy. Z tęsknotą patrzę na stosik książek do przeczytania. Książek, które czekają na swoją porę. Na zimę. Co roku nie mogę doczekać sie śniegu, zimna, bo wtedy mogę się zaszyć w ciepłym łóżku z ukochaną książką. Więc są książki, które czekają. A właściwie to a czekam.
Audiobooków słucham rzadko,choć kiedyś towarzyszyły mi na codzień, rozbrzmiewały w słuchawkach mojej eMPe3, kiedy uczyłam się języka obcego. Jednak doceniłam je gdy z komunikacji MPK przesiadłam się za kierownicę. I choć nie słyszę szelestu kartek, jest to jakaś namiastka lektury. Przyjemnego prowadzenia Wam życzę. Pod słońcem Toskanii.
dela.ewelina@gmail.com

kultur-alnie pisze...

Myślałam, że audiobooki nie są dla mnie, że to, jak piszesz, profanacja książki papierowej. Urodziła się moja druga córka i zaczęłam trzy godziny dziennie spacerować z wózkiem po parku. Spróbowałam...i nagle okazało się, że nie jest źle, że fajnie chodzić i słuchać. W tamtym czasie wysłuchałam mnóstwo książek i to była często jedyna forma kontaktu z literaturą...
Dziś, kiedy L. ze spacerów wyrosła, nadal słucham, ale tylko w kuchni, podczas gotowania:)
Zdecydowanie częściej sięgam po książkę tradycyjną, ale cały czas uważam, że audiobook jest fajnym "wynalazkiem". Ostatnio próbuję przeczytać swego pierwszego e-booka i idzie mi opornie...

W przypadku audiobooków wiele zależy od lektora i, przyznaję, zdarzyły się książki słuchane, którym z powodu "czytacza" nie dałam rady.

Wybieram "Pod słońcem Toskanii":)
justynader@gmail.com

marta pisze...

Zdecydowanie wolę wersję klasyczną książki, ale nie zawsze tak było. W podstawówce, ku rozpaczy moich rodziców - moli książkowych, nie lubiłam czytać i nie czytałam absolutnie nic poza tym, co przeczytać musiałam do szkoły. Za to bardzo lubiłam słuchać audiobooków, które wówczas chyba jeszcze nie miały tak światowej nazwy. Uwielbiałam słuchać nagań "Ani z Zielonego Wzgórza", pamiętam, że słuchałam ich do znudzenia w kółko. Do tej pory trzymam na pamiątkę kolekcję pięciu kaset magnetofonowych z "Anią..." Pamiętam też moją ogromną radość i zaskoczenie, gdy pierwszy raz zobaczyłam (usłyszałam) w teatrze Martę Lipińską i jej głos, który brzmiał tak, jakbym go znała od zawsze. Nigdy tego nie sprawdziłam, ale jestem pewna, że to Marta Lipińska użyczyła głosu Ani. Bardzo możliwe, że słuchanie audiobooków w dzieństwie sprawiło, że w końcu zakiełkowała we mnie potrzeba czytania i fascynacja literaturą, bardzo możliwe, że bez tego nie skończyłabym filologii polskiej. A poza tym audiobooki, zwłaszcza te czytane przez wybitnych interpretatorów, dają dodatkową przyjemność smakowania brzmienia słów.
mrocks@poczta.onet.pl

Agnieszka Swaczyna pisze...

Audiobooki są dobre w podróży i tyle. Zwłaszcza te czytane przez świetnych aktorów. Na zwykłe dni wybieram książki papierowe. Specjalnie, żeby czytać przesiadłam się do komunikacji miejskiej :-). WPle czytać niż słuchać w korkach.

Joanna pisze...

Kiedyś myślałam, ze jak dla mnie to zupełnie bezużyteczna rzecz...potem włączyłam pierwszego audiobooka w aucie i tu sprawdza się wręcz idealnie (na dłuższe trasy wolę jednak coś mniej monotonnego), można w ten sposób nadrobić sporo lektur, wrócić troche do czasów dzieciństwa, kiedy było się tylko "słuchającym". Mój mąż twierdzi, że audiobooki nadają się idelanie do słuchania podczas koszenia trawy-tylko wtedy jest znośnie;)nie wiem, nie sprawdzłam...
mój mail:
shapeofmyheart1@tlen.pl
ps. jak mogę to wybieram Stenkę-uwielbiam ją :)

KassWarz pisze...

z audiobookami mam pewien problem i sama nie wiem co o nich myśleć. pierwszy raz jak się z nimi zetknęłam był niestety niezbyt przyjemny- byłam po operacji, która uniemożliwiła mi czytania normalne, a że ja bez książek żyć nie mogę to pomyślałam, że sobie uszy uaktywnię. Niestety trafiłam na strasznie słabego lektora i zamiast słuchać zainteresowana zasypiałam - choć po pewnym czasie okazało się, że mimo iż wydawało mi się, że mało wysłuchałam, wysłuchałam prawie całą książkę. Chciałabym się jednak do audiobooków przekonać, bo po pierwsze nie zamykam się tylko na książki papierowe (czytam sporo ebooków), a po drugie ostatnio brakuje mi czasu do czytania oczami, może mogłabym przekonać się do czytania uszami:D
w tym mógłby mi pomóc audiobook "Pod słońcem Toskanii".
Pozdrawiam
Kaś - landrusk@gmail.com

Anonimowy pisze...

Nie lubię audiobooków, nie mogę się na nich skupić. Wolę śledzić wzrokiem treść, wtedy w pełni przyswajam opowiedziane historie. Jednak może to być wspaniała alternatywa dla osób, które mają problem ze wzrokiem.

Wybieram Stenkę:)
agnieszkapohl@gmail.com

Unknown pisze...

Audiobook - wg mnie rewelacyjna sprawa choćby dla tych, którzy kochają książki, ale zwyczajnie zdrowie już im nie pozwala czytać. Moja babcia, która całe życie dużo czytała, kiedy zachorowała i zarówno jej siły fizyczne jak i wzrok zdecydowanie się pogorszył, zaczęła słuchać... Cieszyło ją to równie bardzo jak czytanie, choć czasem wspominała, że chętnie wzięła by do rąk prawdziwą książkę. Ale od czego ma się wnuczki;) Brałam książkę, siadałam obok szpitalnego łóżka i czytałam... i to było takie niezwykłe, wierzcie mi.

Anonimowy pisze...

Kiedyś książka w wersji papierowej - owszem. Później brakowało czasu. Ścisk w autobusie czy tramwaju, w trakcie jazdy uniemożliwiał zagłębianie się w lekturze. Z czasem przyszło małe uzależnienie od audiobooków. W drodze do pracy codziennie 25 min, z powrotem kolejne 25. Podczas wysiłku fizycznego na orbitreku - niezbędny. Sprzątanie? Nie inaczej jak z słuchawkami w uszach, gdzie mechanicznie czyszcząc wannę zapadam w magiczny świat książki. Audiobooki są niezastąpione, gdy moja pięcioosobowa rodzina zapełni żołądki i ze zlewozmywaka woła sterta naczyń, której na drugie imię półtorej godziny. Gdyby nie czytane czytadło można by popełnić harakiri w takich sytuacjach. Nie wiem jak mogłam wcześniej funkcjonować bez tego. Dodatkowo używam ich jako leku nasennego. Zdajecie sobie sprawę jak szybko można usnąć gdy ktoś czyta nam aksamitnym głosem książkę do poduszki? Jeśli obce jest Wam to uczucie zachęcam do wypróbowania!
Najprzyjemniejsze jednak są te spacery. Samotnie miłe chwile gdy siedzę w parku na ławce, zamykam oczy i ktoś swoim głosem maluje mi przedziwne obrazy. Czas zatrzymuje się na chwilę w miejscu. Nagle bateria wyczerpuje się i patrząc na zegarek z lekkim przerażeniem mówię do siebie w duchu: "Jak to jest możliwe? Ktoś ukradł mi 3 godziny!"
Teraz namiętnie słucham „Mistrza i Małgorzaty”, a do ucha szepcze mi Henryk Boukołowski. Dlatego wspaniale byłoby mieć Panią Stenkę czytającą "Pod słońcem Toskanii". Wielu ludzi z mojego otoczenia „zaraziło się” audiobookami. Może teraz też ktoś czytając na temat mojej fascynacji nimi przełamie się i spróbuje.

Pozdrawiam serdecznie,
Justyna
karamia1@op.pl

Joanna pisze...

Uwielbiam. Gdyby nie audiobooki nie poznałabym "Na wschód od Edenu" - po prostu byłaby to zbyt długa i nużąca lektura. A tak, włączam sobie płytę gadającą jak prasuję i mam zajęcie zarówno dla rąk jak i dla głowy.
Naprawdę prawie zawsze przy prasowaniu mam coś gadającego. To idealny czas, ponieważ większość innych prac domowych jest albo zbyt głośna, albo również wymaga zaangażowania głowy.
Ja akurat wolałabym Zborowskiego.

Ania Żmiejko pisze...

Jak byłam mała i kładłam się spać mama puszczała mi kasetę z bajką brzydkie kaczątko i jakąś o słowiku w klatce(?), której już nie pamiętam ;) pamiętam natomiast piękny miły głos i akompaniament muzyki klasycznej, za która nie przepadam, jednak jako oprawa muzyczna bajek była fantastyczna. Chciałabym ich jeszcze raz posłuchać... Czasem po całym dniu nie mam już siły na nic, bolą mnie oczy i wtedy chętnie odpływam, wyciszam się przy spokojnym głosie snutej opowieści. Kiedyś przecież nie było nic dziwnego w spotkaniach wieczornych, gdzie jedna osoba czytała książkę gdy pozostałe słuchały, nie wspominając mam czytających dzieciom do poduszki. Czy więc audiobooki to taka nowość?

Anna Żmiejko ( zmiejka@wp.pl) pisze...

na jesienne wieczory wybrałabym Zborowskiego, bo jak do tej pory nie udało mi się przeczytać Mistrza i Małgorzaty w wersji papierowej:) A podobno to wielka strata...

Tilo pisze...

Ja bardzo lubię słuchać powieści w radiowej Dwójce, ale - szczerze mówiąc - często robię równocześnie coś innego i moja koncentracja jest rozproszona.
Wiem jednak, że dla Babci mojego Męża, która uwielbiała czytać książki, ale niestety - wzrok już jej na to nie pozwala, będzie to doskonałe rozwiązanie. Właśnie wybieramy dla Niej pierwszy audiobook. Myślę, że będzie zachwycona.

lu. pisze...

Próbowałam "Ojca Chrzestnego" w audiobooku. I zarzuciłam ten pomysł na rzecz papieru. Nie lubię audiobooków. Jestem wzrokowcem, a gdy słucham nie mogę się skupić na treści. Poza tym byłam okropnie zła na to, że nagranie jest wersją okrojoną. A autor przecież miał inny pomysł. Bardzo to subiektywna opinia na temat audiobooków, ale przynajmniej nie taka, jak w Twoim przykładzie :)
I żeby nie było, udziału w konkursie nie biorę. Ktoś inny na pewno zrobi z wygranej większy pożytek :)

Puenta pisze...

Szczerze mówiąc nieszczególnie entuzjastycznie podchodzę do audiobooków. Kiedyś słuchałam w ten sposób ,,Opowieść Wigilijną" i bardzo szybko się wyłaczyłam z tego słuchania. Tak szybko, że nie zauwazyłam, że płyta się zacięła i zamiast Piotra Fronczewskiego słyszę ciągły szum:)
Ale ostatnio mam niewiele czasu na czytanie książek. Może czas sie przełamać?
A jeśli można prosiłabym o Stenkę:)
mmchcialowska@gmail.com

Zuza pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zuza pisze...

Ja to powiem tak: dziwi mnie, że mnóstwo osób uważa audiobooki za profanację książek. A może... warto byłoby pomyśleć np. o osobach niewidomych? Osobiście jak dotąd nie słuchałam jeszcze audiobooków, wolę raczej 'pisane', ale uważam, że ich istnienie jest potrzebne chociażby dla takich właśnie osób. W każdym bądź razie takim wygranym skarbem z pewnością bym nie pogardziła. Otwarta jestem na nowe doświadczenia. Może a nóż byłby to niesamowity relaks na zimowe wieczory bez męczenia oczu? :-)

pozdrawiam, Zuza
zlapinska@o2.pl

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z tezą, że książka papierowa jest najprzyjemniejszym nośnikiem, jednak nie odnoszę się z wrogością do jej młodszego rodzeństwa :) Zabranie czytnika pełnego ebooków na wakacje jest znacznie bardziej wygodne, niż wożenie pełnego plecaka. Jednak sama jestem wzrokowcem i co prawda podjęłam kilka prób słuchania audiobooków, ale trudno było mi się skupić na tym, co słyszę. Tekst pisany rulez - bez znaczenia, na jakim nośniku.

Ale głos Dorocińskiego przez kilka godzin, no to musi być wspaniałe! :)

Jednak w związku z powyższym proszę zdyskwalifikować mój komentarz w boju o nagrody ;)

Anonimowy pisze...

Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że ktoś może czytać mi książkę. Później dostałam od okulisty po uszach za nocne czytanie, więc postanowiłam spróbować. Przez 3 ostatnie lata mam taką taktykę: książki w dzień + audiobooki przed snem = więcej książek, więcej historii, więcej piękna!

itsmeametutu@gmail.com

Anonimowy pisze...

sądzę, że audiobooki są wspaniała mozliwością aby w zimny deszczowy wieczór usiąść z partnerem/ką z lampką wina przy pikniku na dywanie i rozkoszować się możliwościa bycia w teatrze .. wyobraźnia czyni cuda .. razem słuchanie psedo-książki jest jak najbardziej ok. Ale jestem zwolennikiem pisania listów drogą "gołębią" i czytania książek.. by wydobyć z siebie i od siebie wiele fantazji poskramiającej rzeczywistość ... :)
Także życzę wszystkim molom zabieganym spokoju i trzydziesty trzech minut dziennie dla siebie ... :)

eM.
szczurek4m@wp.pl

Anonimowy pisze...

Audiobooki jak najbardziej tak! Sprawdzają się czasem lepiej niż książki. Lubię czytać w pociągu, niestety często trafiam na mój ulubiony typ pasażera PKP - przyjaciółki co to się długo nie widziały i muszą koniecznie wszystko omówić publicznie. I weź tu człowieku czytaj książkę przy opowieściach o męczących wzdęciach pani Janki na siedzeniu obok. No nie da się! Dlatego wtedy słuchawki na uszy i oddajemy się "lekturze" ulubionej książki. Polecam serdecznie tę metodę :)
I marzy mi się głos pana Zborowskiego w słuchawkach podczas moich następnych wypraw pociągowych :)
taquine@tlen.pl

Edyta pisze...

Ja w ogóle uwielbiam literaturę, styczność ze słowem pisanym, dlatego audiobook jest dla mnie takim przedłużeniem tego kontaktu np. gdy wychodzę z domu, mam przed sobą długą podróż, nie mam możliwości zabrania ze sobą książki w wydaniu tradycyjnym (chociaż raczej staram się kupować takie torebki, by książka zmieściła się zawsze). Jeszcze niedawno, a dokładnie rok temu w życiu nie pomyślałabym, że mogę słuchać audiobooków, wydawały mi się jakieś gorsze, ale teraz uważam, że to fajny dodatek. Bo jak ktoś chce mieć kontakt z książkami, to chyba nie ma znaczenia jak ten kontakt wygląda? Audiobooki szczególnie teraz, gdy jestem często w ruchu są czymś idealnym. Pracuje, gotuję, sprzątam i nie martwię się, że gdzieś czeka na mnie książka - bo mam ją w telefonie i uszach ;)

Wybieram Zborowskiego :)

edith26@gazeta.pl

Szarlotek pisze...

Myślę ,że to wszystko zależy od głosu czytającego i potrzeb słuchającego. Matka lub ojciec czyta dziecku jest cudnie , nauczyciel jakoś tak zawsze bez przekonania, aktor o aksamitnym głosie jak najbardziej, ale cóż się dziwić jak aparat mowy ma wypracowany na 150% :) Według mnie nie wszystko da się dobrze przeczytać, więc tym bardziej nie można ślepo podążać za modą a raczej traktować wersję audio jako zachętę do sięgnięcia po staromodny druk :)
cukierniczekreacje@gazeta.pl

Evi pisze...

Raczej nie korzystam z audiobooków, ale nie uważam ich za profanację tradycyjnej, papierowej książki. To coś zupełnie innego, odbieranie literatury innym ze zmysłów. Mnie książek nie zastąpią (bo je kocham), nie traktuję ich jako zagrożenia, nastawienie mam pozytywne. Jeślibym słuchała, to dla przyjemności odbioru głosu, interpretacji. A głos Wiktora Zborowskiego uwielbiam, myślę, że połączenie go z tekstem "Mistrza i Małgorzaty" może być hitem :). Bardzo chętnie się przekonam.
Pozdrawiam!

gebawniebie@gmail.com

KucharzyTrzech pisze...

Nie korzystam z audiobooków. I póki co chyba nie będę . Muszę koniecznie mieć w ręce książkę. Przewracać kartki. Poczuć ją. Stąd mój coraz gorszy wzrok :). Kiedys stwierdziłam, że chyba najgorsza kara to bedzie dla mnie ślepota :), kiedy już nic nie przeczytam. Ale ... uważam, że audibooki są DOBRE :). Mój mąż właśnie tak zaczął "czytać" ksiązki. I dlatego cieszę się , że są :-)

KucharzyTrzech pisze...

aha , no i jeszcze :) kucharzytrzech@gmail.com - gdyby się udało wygrać pozostawiam to losowaniu :) czy Stenka czy Zborowski.

Ewa/ Domowabogini.pl pisze...

Powiem tak, wole kupowac książki niż audiobooki. Mam Harrego Pottera (wszystkie części) na audiobooku ale przez przypadek i lubię wykonanie Piotra Fronczewskiego:) Nie powiem, chciałabym "wygrac" jeden z audiobooków... Mistrza i Małgorzatę... Pan Wiktor Zborowski ma taki ciepły, miły dla ucha głos, uspokajający:) Pozdrawiam Ewa:)
mail: domowabogini.pl@gmail.com

marichetti pisze...

Ja bym tam chciałam Zborowskiego :D
marichetti@gmail.com

Co do audiobooków.. no cóż, mam mieszane uczucia. Generalnie o wiele bardziej lubię książki w wersji papierowej - wolę mieć możliwość śledzenia tekstu wzrokiem, czego nie zapewnia mi audiobook. Poza tym moja komórka z której słucham ich szybko pada, więc i tak zbyt dużo się nie dowiem :D
Pamiętam jak dostałam pierwszego audiobooka - byłam ucieszona że wreszcie zapoznam się z tą wersją książki, od razu zabrałam się do słuchania.. i no właśnie - przy pierwszym rozdziale kilka razy zgubiłam się w treści bo coś odwróciło moją uwagę i trzeba była cofać i cofać. Musiałam naprawdę się skupić, a to czasem nie bywa łatwe. Myślałam że nigdy nie dowiem się, co też dzieje się na końcu tego audiobooka, nie mogłam wykrzesać z siebie choć odrobiny entuzjazmu i naprawdę zabrać się za niego. W końcu postanowiłam że dotrwam i będę słuchać po jednym rozdziale dziennie, potem po dwa, trzy, aż w końcu w ciągu kilku dni tak się wciągnęłam i wbiłam w ten rytm, że wkrótce miałam go już za sobą. Jak wbiję się w rytm to idzie gładko, ale wystarczy dzień przerwy i trudno jest mi wrócić do tego nawyku.
Sądzę że audiobooki to taki dodatek do papierowej wersji książki - większości czytelników nigdy jej nie zastąpi, lecz tym zabieganym z pewnością ułatwi życie. Gdy wybieram się na nudny spacer lub przejażdżkę rowerem często zabieram ze sobą dwa czy trzy rozdziały i odsłuchuję - wiadomo, nie chcę się zabić idąc przez ulicę z nosem wlepionym w książkę :D

Anonimowy pisze...

...nigdy w życiu nie słuchałam audiobooka,ale z największą przyjemnością wybrałabym się w podróż do Toskanii z Danutą Stenką... maykaz@wp.pl

Unknown pisze...

Audiobooki w moim przypadku to temat dopiero co ruszony, ponieważ akurat kilka dni temu sięgnęłam po pierwszy tego typu plik mp3. Zainteresowanie audiobookami wynikło w moim przypadku z naturalnej potrzeby, jeśli można to tak nazwać. Bardzo lubię czytać książki i nie brałam dotąd audiobooków pod uwagę. Jednak w chwili obecnej jestem w 8 miesiącu ciąży i zwyczajne ciążowe dolegliwości od jakiegoś czasu powodują u mnie problemy z koncentracją jak i zawroty głowy kiedy sięgam po książkę. A chęć i potrzeba wciąż się odzywała. Zupełnie niechcący trafiłam na reklamę tego właśnie zbioru i podsunął mi on myśl, żeby spróbować wysłuchać książki w takiej formie. Przesłuchałam co prawda tylko jedną książkę, ale jestem zachwycona tym sposobem poznawania treści książkowych. Pierwszym moim wyborem była "Samotność w sieci" czytana przez Danutę Stenkę i Krzysztofa Globisza. W czasie słuchania byłam oczarowana głosami aktorów. Wytęskniona książkowa treść trafiała do mnie w innym wydaniu. Ale bardzo ciekawym i co najważniejsze sprawiała mi ogromną przyjemność. Przedwczoraj ruszyłam ze słuchaniem kolejnego audiobooka. Dlatego uważam, że z audiobookami - jak z wieloma innymi rzeczami - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;) A książki i audiobooki na pewno nie wykluczają się nawzajem :)

Ponownie i z wielką przyjemnością posłuchałabym Danuty Stenki. magdalena.gmurczyk@gmail.com

mollisia pisze...

Nie gardzę audiobookami. W dzisiejszym świecie, który pędzie na łeb na szyję, być może gdzieś po drodze zgubiliśmy chwilę czasu na te tradycyjne książki i wcale niewykluczone, że to właśnie audiobook w radiu samochodowym trzyma nas blisko literatury. A jeśli jeszcze jest świetnie przeczytany - nudna z pozoru lektura nagle wydaje się wciągać. To nie może być złe, jeśli w liceum nie udało nam się przebrnąć przez naprawdę ciężkie lektury, a w których teraz możemy odkryć piękno i geniusz autora.
Z drugiej strony książkę pachnącą papierem i tuszem drukarskim, którą można dotknąć, pogłaskać po grzbiecie, nie zastąpi (dla mnie) żaden półprodukt, nawet jeśli byłby z gatunku tych najlepszych. Książka taka jest jednak wymagająca i jeśli nie znajdziesz chwili (czy też nie będziesz chcieć jej znaleźć), to łatwo może pokryć się warstewką kurzu. Jednak jeśli nie dysponujemy audiobookami w formie mp3 - czy odpowiednich tabletów na e-booki, w podróżny nie poczytasz, a papierową książkę - jak najbardziej.
Ja osobiście, choć nie przekreślam audiobooków (e-booki odpadają, bo oczy mi się męczą), lubię w drodze posłuchać, kiedy prowadzę - wtedy do ręki nie wezmę książki - to jednak dla mnie zawsze nie do pobicie będzie książka w tej swojej tradycyjnej formie. Książka papierowa zawsze się obroni.

pozdrawiam,
mollisia
(mollisia@gazeta.pl)

Unknown pisze...

Wchodzę do księgarni jak w letargu. Niby wiem, mniej więcej, co chciałabym z niej wynieść,ale w oczach mienią się setki okładek, córka Kinga już dopadła dział z bajkami, a zza lady uśmiecha się sprzedawca, który dobrze zna moje nawyki i ten nieustający pęd w to miejsce...
Wchodzę więc raźniej, jak do domu niemal. W końcu znam tu każdy pyłek kurzu i książkę, która choć wielokrotnie leży od dawna w tym samym miejscu, za każdym razem cieszy równie mocno.
Podchodzę do każdego działu z namaszczeniem. Tu mamy kawał dobrej lektury, tam cieszą oko pozycje łatwe, lekkie i przyjemne...o Szymborską ktoś przestawił! Z kolorowej półki dziecięcej uśmiechają się do Kingi bajeczki, do których i Ona się uśmiecha, ale zaraz za rogiem może przyszła nowa Nigella? "Szkoła" w kąt upchnięta znowu jest rzadko odwiedzana, obok ogrodnictwo rozmawia z macierzyństwem o każdej z jego barw. Jeszcze jakieś stojaczki i lada z uśmiechającym się sprzedawcą...
- Już pani nadotykała się, nawąchała? Coś dla Małej pakujemy?
Och...i wychodzę z opowiadaniami Peppy, czy innymi wierszykami "Mali Konopińskiej" (Maria Konopnicka - żeby nie było hahaha) obiecując, że już więcej nie będę...no chyba, że do następnego razu...a tą kawę to na bank kiedyś postawię, choć przecież nie przychodzę do sprzedawcy, tylko do przyjaciółek książek, które najchętniej WZIĘŁABYM WSZYSTKIE
- oj wierzę, wierzę - odpowiada zza lady uśmiechający się pan...

W domu za to, wieczorem siadam przy maszynie, szyjąc kolejną zabawkę i...słucham...Tym razem "Wojna Polsko Ruska" idzie "na komputer", jeju, no przejść jej nie mogę za żadne Chiny Lodowe!

Dobrze, że przed snem wygrzebię jeszcze parę chwil na porządne czytelnictwo...

Jakie jest więc moje zdanie na temat audiobooków? Dobrze, że są, bo gdy nie mogę czytać, zajmując się czymś innym, choć posłucham, co tam autor miał na myśli.
Nie wyobrażam sobie jednak życia bez wersji papierowej...bo, choć nie raz trafiam na egzemplarz "nie do przejścia", lubię podotykać, powąchać, pogadać...

Unknown pisze...

A!
Wybrałabym Stenkę...
malgorzata.zuczek@gmail.com

Asiula pisze...

Jak tylko na rynku pojawiły się audiobooki, puknęłam się w głowę i żachnęłam na samą myśl zastąpienia pachnących, często pożółkłych stron wersją w formacie mp3. Dla mnie poza samą czynnością czytania książek liczy się jeszcze cała z tym związana ceremonia, która nazywam zasiadanie w fotelu, pod kocem z wieeeelkim kubkiem herbaty (tej z sokiem z bzu!). Wtedy czuję, że jest wieczór, że są wakacje, że jest już po pracy. Ale właśnie praca w której spędzam często kilka godzin dziennie prowadząc samochód sprawiła, że postanowiłam sprawić sobie jakiś ciekawy audiobook. W radiu lecą wciąż te same piosenki, stacje z ciekawszym audycjami często tracą mi zasięg, więc może to jest rozwiązanie;) Chętnie posłuchałabym zarówno Danuty Stenki jak i Wiktora Zborowskiego.

ludwiczakjoanna@gmail.com

Unknown pisze...

Audiobook to jest coś na co czekałem. Uwielbiam niektóre głosy i to one sprawiają, że książki niektóre są ciekawsze niż sam czytam :) Zborowskiego chętnie posłucham, ale Stenka miała taki magiczny głos w pewnej reklamie czekoladowego produktu.
adamchauturewicz@gmail.com

Anonimowy pisze...

Lubię audiobooki, bo mi jakoś nikt za bardzo nigdy nie chciał czytać;) Rodzice nie mieli czasu, babcię zaraz "bolały oczy", no więc szybko się sama musiałam nauczyć czytać. Zatem audiobooki to takie "najlepsze zastępstwo";) Ale tak już serio: miło jest słychać miłych głosów, interpretujących umiejętnie tekst. Uwielbiam włączyć "Trójkę" tuż przed południem, no i w sumie często jest mi - przyznam ze wstydem - obojętne, co jest czytane... Ja po prostu lubię słuchać takich aktorskich interpretacji literatury.

Pozdrawiam,
Katarzyna

(kazia4@gazeta.pl)

Andrew Vysotsky pisze...

W chwili obecnej audiobooki mogłyby dla mnie nie istnieć. Wolę czytać swoim tempem i rytmem puszczając wodze swej wyobraźni. Nawet głos lektora jest pewnym ograniczeniem. Mogłyby nie istnieć, gdyby nie to, że zdaję sobie sprawę, iż dla ludzi, którzy kiedyś pokochali książki, a teraz mają kłopot ze wzrokiem, jest to idealne wyjście. Znam taką osobę i jeśli wylosuję audiobooka, dla niej go przeznaczę, podobnie jak wszystkie inne.

Pozdrawiam serdecznie

Andrew
(vysotsky małpa gazeta.pl

Joanna pisze...

Audiobooki to moje ostatnie odkrycie, które sprawiło, że po chwili zwątpienia nadal lubię swoją pracę.
Nie ma nic przyjemniejszego niż podczas długiej jazdy samochodem ( a moja praca tego wymaga) słuchać fascynującej opowieści snutej przez miły i wyrazisty głos.

Pierwszym audiobookiem, którego wysłuchałam była "Duma i uprzedzenie" czytane przez Joannę Szczepkowską. Książkę znam na wylot, jednak jej interpretacja odkryła dla mnie inne aspekty.
A przy "Cukierni pod Amorem" czytanej przez Annę Dereszowską, przesiadywałam w garażu długimi godzinami, bo nie mogłam przestać słuchać!

Jak dla mnie rewelacja na samotne godziny za kierownicą.

Pozdrawiam,
Joanna

Magda pisze...

Audiobooki uwielbiam. To mój "Lek na bezsenność". Wspaniale byłoby się przenieść jesiennym wieczorem do słonecznej Toskanii z Danutą Stenką.

Joanna pisze...

zapomniałam wpisać maila:
kasperczyk123 (at) gmail.com

Anonimowy pisze...

W którym miejscu można zobaczyć rozwiązanie konkursu?

Pozdrawiam!

Zobacz Więcej pisze...

Na udział w konkursie już za późno, jednak właśnie te kolekcje audiobook'ów przekonały mnie, że słuchanie także sprawia przyjemność. Uwielbiam słuchać wydawnictw z tej kolekcji podczas jazdy samochodem :) Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails