• RSS

piątek, 30 grudnia 2011

Przy jedzeniu się (nie) czyta! - Tam, gdzie nie ma coca-coli

Dzisiaj kolejna pozycja z cyklu Przy jedzeniu się (nie) czyta! Nie wiesz o co chodzi? Informacje o piątkowym cyklu felietonów kulinarno-literackich Przy jedzeniu się (nie) czyta! znajdziesz tutaj.


Najpierw usłyszałam tytuł. Pomyślałam: mhm, pewnie kolejna książka o dietach. Czyli nudy. Później zobaczyłam okładkę (oho, diety pa pa). Po przekartkowaniu wiedziałam już, że bardzo chcę przeczytać. 

Powiedzieć, że mam mieszane uczucia wobec tej książki, to mało. Udało mi się przy niej zasnąć, to znowu nie mogłam się oderwać, chwilę potem ziewałam niemiłosiernie, żeby pod koniec poczuć to cudowne "A to już? Ja chcę więcej!". Ale zacznijmy od początku. Mińkowski porwał się na rzecz teoretycznie niemożliwą - napisanie dobrego reportażu o Afryce. Po Kapuścińskim prawie nikomu się to nie udało (prawie - tu ukłon w stronę Pawlikowskiej i może trochę Cejrowskiego), a już na pewno nikt nie zdołał mu dorównać. Tak, przeczytałam całego Kapuścińskiego. Niektóre książki nawet kilka razy. Tak, wracam do nich co jakiś czas. I tak, mam przez to wygórowane wymagania dla wszystkich, którzy porywają się na opisanie Afryki w jednej książce.


Szczególnie kiedy było się na czarnym lądzie, jak Mińkowski, kilka razy i nie licząc przerw, zaledwie kilka miesięcy. Moim skromnym zdaniem, nie da się w ciągu tych kilku wyjazdów, poznać prawdziwej Afryki. Można jej trochę liznąć, dotknąć tego, co znajduje się na powierzchni, zapamiętać opowieści zasłyszane w jednej z wiosek na pustyni. Ale nie da się zżyć z ludźmi, poczuć, a nie tylko poznać, ten kontynent takim, jakim on jest. A jest nie tylko ogromną barwną plamą na mapie świata - Afryka to styl życia, stan umysłu, to religia. Bo tam wszystko jest magiczne.

Książka na początku mnie rozczarowała. Pierwszych kilkadziesiąt stron to oczywistości: kolonie, handel, europejskie imperia. To bardzo ciekawe, naprawdę, ale nie w reportażu. Reportaż to opowieść szczegółami: tupotem dziecięcych bosych stóp, potem spływającym po czole z upału w nocy, cieniem mierzonym w centymetrach, jakie rzuca zabłąkane źdźbło trawy na pustyni. Tego mi na początku zabrakło. Potem jest już ciut lepiej: jest prawdziwa relacja, a nie puste uogólnienia. Książka powoli się rozkręca i im dalej, tym staje się bardziej reportażem. Pod koniec reportersko-podróżnicze pióro Mińkowskiego hula już na całego. I tylko szkoda, że nie jest tak od początku. Gdyby tak było, mogłabym Tam, gdzie nie ma coca-coli polecić z czystym sumieniem. A tak - mogę polecić książkę od połowy.


Marcin Mińkowski - Tam, gdzie nie ma coca-coli
Warszawa 2011
Stron: 320
Wydawnictwo:




Skojarzenie z książką było oczywiste - murzynek! Ale żeby nie było zbyt banalnie, wcale nie jako ciasto. I wcale nie jedno, a dziesięć. Muffinek.

Cudowne, mięciutkie, najpiękniej pachnące. Świeżo upieczone murzynki. Ledwo co wyjęte, ugryzione jeszcze ciepłe. Oprószone cukrem pudrem, który pobrudził mi policzki i czubek nosa. Ciepło. Miło. 

Dom.



Muffinki murzynki
kotletowego przepisu na murzynka


Składniki na 10 muffin:
  • 5 łyżeczek kakao*
  • 250 g margaryny
  • 4 łyżki mleka lub wody
  • 1,5 szklanki cukru
  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • 4 jajka
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
*możecie dać więcej kakao, ja dałam 5 łyżeczek czubatych (czyli ok. 2,5 łyżki), ale można dać też 5 łyżek. Za każdym razem wyjdzie dobrze.

Przygotowanie:
Margarynę rozpuść w rondelku. Dodaj cukier (te 1,5 szklanki) i mieszaj aż się rozpuści (a przynajmniej znacznie zmniejszą się ziarenka). Potem dodaj mleko (lub wodę) i kakao. Cały czas mieszaj, aż wszystko się połączy. Ma się powolutku grzac, nie wrzeć ani bulgotać. Ubija białka na sztywną pianę (można dodać szczyptę soli do ubijania). Dodaj żółtka, mąkę i proszek do pieczenia, a także wystudzoną (nie gorącą, ale lekko ciepła może być) zawartość rondelka i wymieszaj dokładnie. 
Masa będzie rzadka. Ponakładaj ją do foremek na muffiny, nie do pełna. Piecz 25-30 minut w temperaturze 180 stopni C. Po upieczeniu wystudź i posyp cukrem pudrem.


Cykl recenzji Przy jedzeniu się (nie) czyta! powstaje we współpracy z portalem Bobyy.pl - także tam możesz znaleźć moje felietony literackie.

20 komentarze:

Anonimowy pisze...

to trochę rasistowskie - po książce o Afryce piec murzynka.

Amber pisze...

Czyli książka dobra na końcu...
A babeczkę chętnie zjadłabym przy innej okazji.
Dobrego Nowego Roku!

Asia pisze...

Anonimowy gościu - ostatnią rzeczą, jaka by mi przyszła na myśl jest takie skojarzenie, jak Twoje. Wybacz, jeśli uraziłam Twoje uczucia - nie zrobiłam tego celowo.

kasia pisze...

Anonimowy, to się czepia - bez ujawniania się każdy jest "mocny w klawiaturze". Mi się bardzo podobają twoje muffinki. Książka - tak jak piszesz, już mniej. To fajnie, ze recenzujesz szczerze, a nie wystawiasz laurki.

Sue pisze...

A mnie twoje murzynki podobają się bardzo! :)
Masz śliczne foremki. :)

Majana pisze...

Śliczne te muffinki!:) Czarny Ląd - czarne muffinki, nic w tym złego.
Do książki pewnie nie sięgnę, częściowo z powodów, które opisałaś (dziękuję za recenzję), a częściowo dlatego,że po prostu na razie nie mam chęci na reportaż.
Ale jak będę miała to Cię zapytam,który najlepiej poczytac, możemy tak sie umówić?
Ściskam:*

slyvvia pisze...

Intrygująca książka, lubię takie.
Muffiny wspaniałe, ostatnio ciągle mało mi czekolady :)

Anonimowy pisze...

A ja chciałam tylko zwrócić uwagę na pewną rzecz - skoro mam wlać do miski 4/5 czekoladowej masy, to co z pozostałą 1/5? ; )

Asia pisze...

Madziu - pewnie, że ci doradzę, na co będziesz miała ochotę :)
Sue - ach, dziękuję! :)

Ach, błąd! W oryginalnym przepisie była polewa czekoladowa z 1/5, a ja jej nie użyłam. Już poprawiam, dziękuję :)

Rita pisze...

świetne muffiny:)) i muffinowe foremki! pierwszy raz przeczytałam o indeksie coca-coli, interesujące jak świat, w którym żyjemy przyjmujemy jako normę..:)
uściski!
J

lutka40 pisze...

Szczęśliwego Nowego Roku

Unknown pisze...

Ble, ble, ble, anonimy-srimy. Znamy takich internetowych pieniaczy-napinaczy, którzy nie logując się, potrafią bluzgać na prawo i lewo, a jak dobrze im to idzie! Miejcie, bałwany cholerne, trochę odwagi!

Pierdolele takie, że po książce o Afryce pieczenie MURZYNKA jest niestosowne. A gdyby Kuchareczka mieszkała w czarnej dzielnicy Bostonu, to nie mogłaby piec brownies, bo nie wypada? Lub, gdyby była na wakacjach w Izraelu, nie mogłaby poprosić w restauracji o wieprzowinę? Głupki wy, głupki patentowane. Człowiek jak się nudzi i nie ma co mądrego napisać, to wali w klawiaturę i pierdoły wychodzą. Żal czytać, ale może to i dobrze, że są na świecie matoły, jest się z kogo śmiać. Nie zapomnę, jak mnie od karierowiczek bluzgali, że na grubasach się chcę dorobić. Pewnie, że chcę. Ale na swoim wysiłku, który wkładam w pisanie. Ech, ludzie, ludzie...

Mówisz, Kuchareczko Droga, że Kapuściński aż tak przypadł Ci do gustu? Trochę mnie kłuje tu i ówdzie, bo nigdy mnie doń nie ciągnęło, choć opinii pozytywnych słyszałam wiele. Zaufam Ci, tak sądzę, i chyba spróbuję. Od czego powinnam zacząć? Mogłabyś polecić coś, co podoba Ci się szczególnie? :))))

Btw, te muffinki-murzynki wyglądają uroczo! Gdyby nie fakt, że nie mam formy do muffinek, a wczoraj upiekłam czarno-białe ucierane ciasto z brzoskwiniami, pewnie bym się skusiła... ;)))

Asia pisze...

Justku, prawda? Ja też peirwszy raz o tym czytałłąm i zdziwiłam się bardzo, bo ten indeks jest mało zyciowy.

Limonko, dziekuję :) Kapuściński - ja zaczelam go czytac od "cesarza" i to byl wieelki błąd, bo akurat on mi się nie podobał. Za to uwielbiam "heban". I "Lapidaria" - wszystkie części.

Unknown pisze...

Świetnie, zatem od razu w poniedziałek biegnę do biblioteki! :D

Mała Mi pisze...

Tylko poczekaj aż Cię "intelektualiści" o rasizm posądzą... ;p

Dziękuję za życzenia :) Dobrego Nowego Roku :) Pysznego! I niskokalorycznego ;p

Anonimowy pisze...

Kapuścińskiego i ja uwielbiam..

flusso pisze...

Śliczna ta muffika z wstążeczką ;) Dosiego Roku!

Monica pisze...

Urocze muffinki murzynki :)

Ja należę do tych, których Afryka zdecydowanie w literaturze nie pociąga...no chyba, że starożytna ;)

Pozdrawiam nowo-rocznie!

gruszka z fartuszka pisze...

czy zamiast tej rozpuszczonej margaryny można dać olej rzepakowy? olej jest jednak znacznie zdrowszy niż utwardzone tłuszcze, a skoro i tak je trzeba "rozmiękczyć"...? ;)

Asia pisze...

Hm, nie próbowałam z olejem rzepakowym, ale możesz spróbować dodać. Myślę, że tak jak piszesz - efekt będzie ten sam :)

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails