Codziennie w drodze do domu mijam kilka stoisk z owocami i zewsząd się do mnie szczerzą gruszki i śliwki. Aż żal z tego nie skorzystać. Tym bardziej, że są właśnie teraz tanie jak barszcz. O śliwkowaniu będzie następnym razem, dzisiaj głównym punktem garnkowego programu są gruszki.
Dawno nie robiłam przetworów. W zeszłym roku kilka słoików, ale w ilości tak małej, że nie zaliczam tego do godnego korzystania z sezonu owocowego. W tym roku to co innego. W szafce stoi już ze 20 słoików z czekośliwką (dżem śliwkowy z czekoladą i prawdziwym, aromatycznym kakao), jest też dżem malinowy, konfitura jabłkowo-śliwkowa z wanilią i przecier z truskawek. Jak się rozpędzę, to nie idzie tego zatrzymać. Uwielbiam robić przetwory. Na mojej prywatnej skali euforii wekowanie jest prawie tak wysoko jak składanie mebli z Ikei, czyli ścisłe top ten. Ja nie wiem skąd mi się to bierze. Może te opary, które wydobywają się z garnka pełnego owoców mają jakieś cudaczne związki chemiczne, które pobudzają mózg? Jak czekolada? Ona też coś wytwarza i coś w mózgu pobudza, od czego nie sposób nie być wesołym.
Zresztą, czy to ważne? Dżem gruszkowy jest pyszny, przyjemnie i delikatnie pachnie imbirem, nie jest za słodki i ma idealną konsystencję. Mój dżem jest nie za gęsty, trochę przypomina przecier. Taki chciałam, bo wszystkie moje pozostałe przetwory są gęstsze. Oczywiście, jeśli chcecie, możecie zrobić go gęstszym - wystarczy dłużej pogotować.
Będzie na zimę, do wyjadania łyżeczką ze słoika, rozsmarowywania na ciepłych tostach popijanych gorącym kakao z dużego kubka i do dodawania do zimowych ciast. Na pamiątkę jesieni.
Dżem gruszkowo-imbirowy
Składniki:
- 1,2 kg gruszek, dojrzałych, miękkich i słodkich
- 350 g cukru
- mały kawałek świeżego imbiru (u mnie 1,5 cm), przekrojony na pół
- łyżeczka soku z cytryny
Najpierw przygotuj słoiki i nakrętki - dokładnie je wyszoruj, wyparz i wytrzyj.
Gruszki obierz ze skórki, wykrój gniazda nasienne (najlepsze do tego dżemu będą gruszki bardzo dojrzałe, miękkie i soczyste). Pokrój na mniejsze kawałki i wrzuć je do dużego garnka. Zasyp cukrem, skrop sokiem z cytryny i dorzuć do garnka imbir. Gotuj na małym ogniu, bez przykrycia, co jakiś czas mieszając. Cukier będzie się stopniowo rozpuszczał, a gruszki puszczą sok. Nie gotuj dżemu na dużym ogniu, bo się przypali. Nie musisz stać ciągle przy garnku, wystarczy jak co jakiś czas będziesz kukać do środka i mieszać, żeby dżem nie przywarł do dna. Kiedy osiągnie pożądaną konsystencję (u mnie przecierowa, nie bardzo gęsta, gotowałam jakieś 30-40 minut?), zdejmij z ognia, przekładaj duża łyżką albo chochelką do słoików, dobrze zakręcaj i układaj do góry nogami na blacie. Zostaw je tak aż do całkowitego wystudzenia. Dzięki temu w słoikach wytworzy się próżnia, która zapobiegnie psuciu się przetworów i zapewni charakterystyczne "klik!" przy otwieraniu słoika.
Tom Holt - Ziemia, powietrze, ogień i... budyń
Uhu hu, mam mieszane uczucia co do tej książki. Jest fantastyczna, bez dwóch zdań. Dosłownie i nie tylko. Zaczyna się od poważnego przedsiębiorstwa i jednego z jego pracowników, Paula Carpentera. Powoli okazuje się, że dziwaczne kierownictwo jest bardziej pokręcone niż mogłoby się tego oczekiwać po dużej i dobrze prosperującej korporacji. Wszystko robi się dwuznaczne - Paul zakochuje się na śmierć i bez pamięci, a w oku obserwatora czai się nie piękno, lecz... budyń.
Fantastyka napisana przezabawnym językiem, bez wielkiego filozofowania, bez magów, którzy rzucają złotymi sentencjami życiowymi na lewo i prawo w typie zaprawdę powiadam ci, rozsądny bądź, czekoladę zjedz i bez drugiego, trzeciego i czwartego dna, ukrytych znaczeń, zawiłych metafor. No dobrze, są, ale one nie są poważne. W tym tkwi siła tej książki. Jest tak totalnie zakręcona, pozytywnie, że jeśli ktoś lubi fantastykę, będzie mu się trudno od książki Toma Holta oderwać. I tu dochodzę do meritum. Jest jedno duże i zasadnicze ALE.
Nie lubię fantastyki. Aj! Przeszłam przez Władce Pierścieni, bo to klasyka. Zafon - to nie fantastyka. Innych fantastycznych książek na moich półkach nie widzę. Znam swoje możliwości i wiem, że w starciu z fantastyką, książki z tego gatunku lądują zazwyczaj gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku albo upycham je w gustowne pudełko i chowam na dno szafy. Toma Holta byłam bardzo ciekawa, dlatego się na tę książkę zdecydowałam. Czy żałuje? Nie. Czy książka jest dobra? Tak. Tylko pod warunkiem, że lubicie fantastykę. Warunek podstawowy i wystarczający.
41 komentarze:
Pyszny do wyjadania łyżeczką, a te ciepłe tosty, nie mogę się oprzeć.
Za dżem malinowy mogę się dać pokroić. Chleb, masło orzechowe i dżem malinowy i jestem sprzedana.
A co do opisu świata widzialnego, to skojarzyły mi się smores'y. Co prawda tam budyniu nie ma, ale to nic :D
Jejciu, ja bym Ci ten dżemik też łyżeczką wyjadła, aż dno bym ujrzała:-) Musi być pyszny na maksa. I ten imbir...
Wyobraziłam sobie ten dżemik w ziemie, na tostach, popijanych kakaem- jak to opisałaś.. i po prostu teleportowałam się w cudne miejsce. ;)
A do tego imbirimbirimbirimbir ;))
20 słoików z czekośliwką...toż to raj!
Chcę takiego budyniowatego świata :D książkę schrupię chętnie, a dżem gruszkowy... hmm... chyba nigdy nie jadłam?! Aaaaa!!!
Gruszka i imbir to połączenie doskonałe. Taki dżem musi być wyśmienity :)
Anlejko, oo tak, z masłem orzechowym! lovelove.
gruszkowego dżemu szczerze mówiąc jeszcze nie jadłam, a wygląda i "brzmi" (jesli dżem może brzmieć, bardziej chyba na wyobraźnie) wspaniale!
podoba mi sie bardzo ten gruszkowy dzemik, ze o czekosliwce juz nie wspomne...
Gruszka i imbir, świetne połączenie :)
Też ostatnio z gruszkowym dżemem szalałam, ale coś jasny wyszedł, może zbyt mało dojrzałe gruszki? Ja też robię tak, że najpierw owoce gotuje, miksuje i cukier dodaje dopiero po zmiksowaniu u dopiero mieszam (żeby było mniej mieszania). Może przez to cukier się nie zdąży za bardzo skarmelizować i dlatego?:) pozdrawiam!
Nieśko, moje gruszki były naprawde dojrzałe, myśle, że to dlatego - bardzo miękkie i dośc szybko mi ściemniały. Albo może też dlatego, że je przytrzymałam trochę w garnku zanim zaczęłam gotować, zdążyły ściemnieć :)
Czyli to, czego tak chcemy uniknąć (ściemnienia) tak super działa na dżem:D ! Dzięki, pzdr:)
O tak, odkładnie! :)
Gruszek niestety nie lubię, więc czekam na śliwkowanie... ale skręcanie mebli z IKEI!!!!! Kocham! Za nic w świecie nie dam sobie odebrać tej przyjemności, a nawet pomóc (chyba, że sama poproszę ;) )
świetny dżemik:) mniam mniam
kurcze Asiu, ależ mnie pokusiłaś tymi przetworami. Jestem na etapie przeprowadzek i ten rok nie jest dobry na rozpoczęcie przygody z przetwarzaniem:) ale jeszcze chwileczkę..:)
uściski!
J.
Justku, ja tez jestem na etapie przeprowadzkowym! Czyli obu nam szykują się małe domowe rewolucje :)
hswianiewicz - tak tak tak! skręcanie mebli z ikei to jak duże klocki lego :)
Bardzo smakowity. Dżemy z dodatkiem imbiru cudownie smakują zimą :)
No kochana, to ja robie gruszki, bo śliwki już zrobione i wiśnie, i morele więc czas na gruszki / jakoś tak nigdy nie robilam /....pozdrawiam...
Z ciepłym tostem i kakao brzmi fantastycznie .
Jeśli chodzi o fantastykę książkową zdecydowanie nie lubię .Pozdrawiam
Chętnie bym sobie przygruchała taki słoiczek! Gruszowych przetworów w tym roku nie robiłam, a Twoje takie kuszące!
Pozdrowienia:)
Fajna połączenia...to mi się podoba:)
żałuję ę ę
władcę ę ę
fred
Basiu, a ja jeszcze chyba wiśni nigdy nie robiłam. Oj! :)
Aniu, ja za to teraz korzystam z gruszek, jako że nie załapałam się na czereśnie, wiśnie i truskawki ;)
Niema to, jak prawdziwy domowy dżem;)pyszny!,właśnie zrobiłam z gruszek i sliwek,pozdrawiam
great post!!! love plums, my grandpa had a arge orchard of plum trees and my gradma was making jam every september :)
visit my blog back and if you like it we can follow each other!! :)
xx
mój mąż lubi fantastykę..więc zapewne się skusi...gruszki znam tylko ze strony octowosłoikowej a ja się szykuje na pigwę:)) no nie na Genowefę tylko tę z drzewa pigwowego...:)) pozdrowienia:))
Monisiu, a ja robiłam taki jak ty, tylko jeszcze z jabłkami :)
Anastasia - thanks!
kasiexa - ja takie gruszki, jak piszesz, z octem, poznałam dopiero w tym roku - i zakochałam się absolutnie! :)
Ja nie lubię robić przetworów, bo boję się, że mi nie wyjdzie, coś przypalę, źle zakręcę.
Ja tez sie bałam za pierwszym razem, kurczę, jak to dawno było, i jak się przekonałam, że jest bez wpadek, robię co roku i uwielbiam to!
My też nie wyrabiamy same dżemów, czasem jabłkowy, bo nie da się go zepsuć. :) Ale gruszki uwielbiam, zjadłoby się taki dżem.
Taki autorski słoik na pamiątkę to prawdziwy skarb :)
Też uwielbiam robic przetwory a zwłaszcza otwierać zimą słoiczki i wąchać zapachy lata przed jedzeniem...
Taki dżem gruszkowy musi być pyszny :)
Kuchareczko, ten dżem brzmi super. Ja także bardzo lubię robić jesienią przetwory, a gruszki i imbir - to wręcz uwielbiam! Oj, już mi się marzą te tosty w kawą lub herbatą w jesienne i zimowe poranki:)
O tak, ja też! :) Zimowe poranki, miękki koc, wielki kubek herbaty i dżem wyjadany łyżeczką ze słoika.
Jaki piękny tytuł: Przygruchane :)
Marzą mi się rzędy takich słoiczków ze słodkościami. Gruszka z imbirem pewni by mi posmakowała. A czekośliwka to już na pewno. Nawet kiedyś robiłam. I teraz poczułam, że czas wrócić do tego przepisu.
Brzmi i wygląda fantastycznie :)
Ja w tym roku pierwsze w żuciu konfiturki poczyniłam. Może ina takie gruszkowe się skuszę, o śliwkach już nie wspomnę, sam zapach przy ich smażeniu wywołuje usmiech na mojej twarzy :)
To musiała być historyczna chwila - pierwsze konfiturowanie! :)
Ach, jak ja Ci zazdroszczę tych wspaniałości w spiżarni, nie wychodziłabym z takiej, tylko ciągle buszowała między słoikami :) ja w tym roku trochę leniwa jestem- zaledwie ogórki i pomidorki zrobiłam, ale za rok obiecuje sobie poprawę!
Prześlij komentarz