Dzień pod znakiem kokosu. Chodził za mną włóczywszy wiórkami od paru dni. Ale kokosanki robiłam już milion trzysta razy. Za prosto by było, trzeba coś przekombinować. No to ciach, co jest w szafkach? Z dolnej półki szczerzą się płatki owsiane. Hm, a czemu by nie. Takich jeszcze nie było.
Wyszły rumiane, mięciutkie kulki. Nie, już ich nie ma. Żywotność kokosanek owsianych wynosi jeden dzień, po tym czasie znikają w niewyjaśnionych okolicznościach (osoby, którym nagle zaokrągliły się policzki na kształt kokosanek miałyby tu coś do powiedzenia, tylko najpierw muszą ciasteczko połknąć, żeby móc się odezwać). No dobra, chwila powagi. Kokosanki są przepyszne, proste do zrobienia i szybko się je piecze. Nie ma żadnych podchwytliwości, na których można się kuchennie wyłożyć. Ciasteczka zawszewychodzące.
Chwila powagi się skończyła. Książki fruwają. Po pokoju już nie, od kiedy kilka miesięcy temu nadeszła wielkopomna chwila wciśnięcia do pokoju dwóch regałów. Teraz wszystko leży poukładane, a ja liczę w głowie kiedy przyjdzie pora na kolejne półki. Książki fruwają po głowie i po pocztówkach. Rozśmieszają mnie takie rzeczy. Tym bardziej, że dostrzegam pewne analogie.
Miałam kiedyś manię małych form artystycznych. Małe formy umieszcza się na półkach obok książek w artystycznym nieładzie. Czyli trochę tu, trochę tam, trochę siam i naraz robi się tego za dużo. Małe formy mi się znudziły; inna sprawa, że po prostu się kurzyły, a mnie się nie chciało latać co drugi dzień z puchatą szczotką na wysięgniku i miziać ich w celu odkurzenia. Artystyczne formy wyrazu poszły do pudła. Wszystkie z wyjątkiem małego czerwonego garbusa, który robi za podtrzymadełko do książek, głośno tykającego budzika i Antoniego (Antoni jest fioletowym pajacem, któremu najpierw zgubiłam włosy, a potem białe spodenki, co pretenduje go do miana pluszowego ekshibicjonisty).
I wycinki. Niektóre ładnie wycięte, inne trochę krzywo wytargane: z gazet i katalogów książkowych. Kawałek taśmy i wycinek trzyma fason.
Kokosanki owsiane
Przepis wypatrzyłam u Kasi.
Składniki na ok 20-25 ciasteczek:
- pół szklanki białek (z 5 średniej wielkości jaj)
- pół szklanki cukru
- 170 g wiórek kokosowych
- 170 g błyskawicznych płatków owsianych
Przygotowanie:
Białka ubijamy z dodatkiem szczypty soli na sztywną pianę a następnie dodajemy cukier i miksujemy jeszcze 5 minut na najwyższych obrotach, aby cukier się rozpuścił a masa stała błyszcząca. Kokos mieszamy z płatkami i dodajemy do białek. Całość mieszamy szeroką drewnianą szpatułką albo łopatką. Odstawiamy masę na ok 10-15 minut, aby płatki wciągnęły wilgoć i zmiękły (masa zgęstnieje, co ułatwi formowanie kulek).
Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni. Z masy formujemy kulki wielkości większego orzecha włoskiego i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Ponieważ ciasteczka mogą troszkę urosnąć w trakcie pieczenia, należy zachować między nimi ok 3 cm odległości. Pieczemy 15 minut a następnie odstawiamy je do całkowitego wystygnięcia - a potem przyznajemy sobie order wytrzymałości, bo kokosanki pachną i smakują tak cudnie, że nie sposób się powstrzymać od spróbowania jeszcze ciepłych :)
Francesca Simon, Koszmarny Karolek i wstrętne gacie
Jak mnie śmieszą niektóre absurdalne rzeczy ostatnio. Już samo to, że mnie śmieszą, wydaje mi się absurdem, bardzo jednak sympatycznym. Śmiałam się ostatnio na głos, co mi się rzadko zdarza przy czytaniu książki, bo to musi być coś naprawdę łał, przy czytaniu o różowych gaciach w błyszczące serduszka i tęcze, który pewien chłopczyk nosił przez pół dnia i bezskutecznie próbował je wcisnąć lalusiowemu młodszemu bratu, który - uwaga - je warzywa. To mówi samo za siebie, tylko lalusie jedzą fasolkę, która wygląda jak zielone robaki. Z brokułami też należy być na bakier, bo to obleśnie obrzydliwy pokarm, który pełza na wszystkie strony po talerzu i wygląda jak gumiasta maziasta gula gludyniu. Toż to istne błee!
A przy okazji przypomniało mi się jak byłam mała, bardzo dawno temu, kiedy jeszcze uchachana jeździłam z rodzicami na wakacje (potem dość szybko mi się odwidziało) i pewne lato spędziłam w miejscowości Swornegacie. Kto nie wierzy, może sprawdzić na mapie: zaraz obok są Ciecholewy, Kokoszka, Chiny, Dzięgiel, Czaple, Laski i Młynek. Trochę bardziej na północ też Pustkowie, Klasztor i Jeruzalem. A na południe - Pomoc, Wolność i Babilon. I to wcale nie tak daleko od siebie, to są prawie sąsiednie wsie. Wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła?...
40 komentarze:
Kokosanki? Mniam..owsiane? Mniam-mniam...śliczne są...:)
Uwielbiam takie :) wygladaja cudnie i mega apetycznie!
Pozdrawiam :)
Uwielbiam takie ciasteczka! :)
Piękne i pyszne kokosanki :-)
Uwielbiam:)
A Swornegacie to na Kaszubach co? Jest tam też Złe Mięso ;))
Buziaki:*
A mnie ciągle prześladuje miejscowość Kupa. Poczułam się strasznie będąc w Miejscu, Pokoju i Kupie.
jakie one apetyczne;) co do małych form stojących na półkach przed książkami to swego czasu u mnie było ich tragicznie dużo. również wylądowały w pudłach;)
Dotychczas robiłam często kokosanki, ale chyba pora coś zmodyfikować. Te wyglądają wspaniale. Zapisuję przepis :)
bardzo fajny przepis :) zapisuję
Madziu, na Kaszubach, tak! :) O Złym Mięsie ie słyszałam, ale to lepsze niż Gacie! ;)
Anlejko - haha, a w Krakowie mam ulicę Kupę :D
Malwinko - tak, zdecydowanie, u mnie też w pudle jest ich miejsce.
Kokoski - Uwielbiam w każdej postaci
Kokosanki są ZAWSZE dobre! Ja też widzę pewne analogie a propos ślicznej karteczki, którą zaprezentowałaś:)Dodatkowe półki na książki....- cudnie:)
A słyszałaś o Wiercigrochach w Beskidzie Żywieckim? I są jeszcze Zagacie:)
i nagle zgłodniałam!
ps. a co zrobiłaś z żółtek?:)) kogel-mogel?;)
buziaki!
hihi przeczytałam "to był najgorętszy prezent, jaki kiedykolwiek w życiu otrzymał" idę na śniadanie,zdecydowanie!;) miłego dnia Asia!:))
nawet pieczone czy jedzone milion trzysta razy za każdym razem smakują wyjątkowo smakowicie :-))
Uwielbiam takie ciacha! A ksiazki z cyklu "Merde..." sa bezbledne - za kazdym razem chichocze jak wariat :)
dla mnie to bardziej owsianki :) w sam raz na śniadanie.
Świetne te kokosanki!:) Uwielbiam!:)
Uwielbiam wypieki z płatkami owsianymi, a książki o Koszmarnym Karolku przeczytałam wszystkie.
Pycha owsianko-kokosanki. A koszmarny Karolek jest super - czytuję synkowi do poduszki:)
Tylu książek, to ja Ci niepomiernie zazdroszczę, Asiu. Póki co podniecam się nowo otwartą w moim mieście biblioteką. Mam nadzieję, że już wkrótce przeczytam trzy książki, które sobie zakupiłam i się do tego jakże nowoczesnego budynku wybiorę...
A kokosanki - pyszne! :)
Buziak!
przepyszne kokosowo-owsiane kuleczki, tez bym je chetnie schrupala:)
Ewelajna, popłakałam się ze śmiechu przez Wiercigrochy! :D Nie wiedziałam, że istnieje większy odjazd niż Swornegacie ;)
Justku - najgorętsze różowe gacie w falbanki. Takie mrau ;) Żółtka poszły do ciasta czekoladowego. Ale o tym ććśś, niespodzianka na jutro :)
Myniolinko - Tak! Kokosanki sa przeboskie :)
Ana i Aniu - a ja go właśnie musze nadrobić. Karolek jest cudny!
Paula - hm, owsianki z kokosem? ;)
Oliwko - biblioteka, ach! Ja na swojej osiedlowej pare lat temu, bardzo parę, przeczytałam chyba cały dział dziecięcy. Darmowa wypożyczalnia książek :)
Uwielbiam kokos! :D Najbardziej na świecie! A kokosanek nic nie jest w stanie pobić. Twoje zrumienione , z płatkami owsianymi, wyglądają jeszcze ładniej.
te zdjęcia są po prostu wow! :) Uwielbiamy Tylkowskiego btw ;-)
Wymyśl coś na zużycie otrębów, bo nie mam pomysłu co zrobić z moimi pszennymi. :)
skoro z platkami to takie zdrowsze ciasteczka i mozna zjesc ich troche wiecej;)
Tak, mozna jeść śmiało więcej :)
Pluskotko - a to mi dałaś zagwostkę! Chociaz też mam dużo otrębów i zużywam je głównie rano do mleka na śniadanie. Hm, musze nad tym pomyśleć.
No ciasteczka wyglądają całkiem apetycznie :)
A co do tego fragmentu a Karolku, ja jednak w wyborze lektury dla dzieci stawiam na Mikołajka i Puchatka jednak mimo wszystko...
Wyglądają cudownie! Chętnie bym się poczęstowała:)
co do kokosanek, to no comments bo ja wlasnie jestem na etapie "chce kokosanke,chce kokosanek, musze je zrobic" ..ja tylko sie spyta: a skad Panna ma te tekturke z EMpiku: Tu czy tam? :)
Z empikowej reklamowej gazetki :)
czad...a ja oglądam koszmarnego karolka z moimi synkami:)w ostatnim odcinku Karolek pozamieniał prezenty naszykowane na specjalne przyjęcie (zamiast ciasta nudnego bez polewy, włożył przerobione- mocno oblane różowym lukrem, posypane żelkami itp; zamiast kalendarza piłkę, a z cd leciał hardrock!), jak się okazało było to przyjęcie dla leciwej ciotki, a on biedny myślał że dla niego...
O, nie wiedziałam, że Karolek ma swoją filmową wersję! :)
Wyciągnęłam właśnie z piekarnika. Cudne! :)))
Pyszne;-)! właśnie zdegustowałam kilka do kawy;-)
Kokoszki znalazły się w Twoim wpisie, a ja dopiero teraz zauważyłam :)
No przecież! A jak się swojsko poczułam jak je znalazłam przez przypadek na mapie ;)
Wypróbowałam przepis na własnym gruncie i polecam :) Dodałam jeszcze łyżkę wody różanej i kokosanki pachną różami :) pycha
Upiekłam zgodnie z przepisem. Rewelacja, serio ;-))) Wybitne ciasteczka. Teraz myszkuję tutaj w poszukiwaniu kolejnych wybitnych ciasteczek. Dzięki;-)
Bardzo się cieszę! :)
Prześlij komentarz