Z małym walentynkowym poślizgiem, ale i tu musiało się w końcu zrobić milusińsko. W poniedziałek w niebieskiej prezentowej puszce znalazły się jeszcze dwa inne rodzaje muffin. Ale o nich kiedy indziej. Te miały być słodkie, cukierkowe i różowe. Z jednej strony, no trudno, taki dzień, z drugiej - jakby tu nie wykorzystać okazji do zaszycia się przy muffinowej blaszce. Wymyśliłam sobie, że wszystko do początku zrobię sama - nawet te czekoladowe kuleczki na czubku - kryjące w środku orzeszka - chciałam sama omemłać w gorzkiej czekoladzie. Zawsze imponowały mi przepisy, które się ciągną na długość. I wyszło superfajnie. Różowy krem i dekoracje z czekolady to nie koniec niespodzianek. Prawdziwa smakowa jazda zaczyna się po wgryzieniu się. Bo cały środek - tam ta ra tam - wypełniony jest konfiturą z wiśni.
Wściekłoróżowe, walentynkowe muffinki
(z czekoladą, różowym kremem, i konfiturą w środku)
Składniki:
muffiny:
- 75 g miękkiego masła
- 70 g cukru
- 1 duże jajko
- 2 łyżki mleka/dobrej maślanki
- 1 cała łyżeczka proszku do pieczenia
- 100 g mąki (dałam żytnią - może być też pszenna, razowa, etc.)
nadzienie:
- ulubiona konfitura - ja dałam wiśniową, niskosłodzoną, z całymi owocami
różowy krem:
- serek philadelphia (równie dobrze może być każdy śmietankowy i kremowy)
- domowy sok malinowy lub żurawinowy - ważne, żeby był gęsty - ewentualnie czerwony barwnik spożywczy
- ewentualnie: kilka łyżeczek cukru pudru - ile, to wyjaśniam niżej
czekoladowe fafrocle na wierzchu:
- pół tabliczki mlecznej czekolady
- pół tabliczki gorzkiej czekolady
- kilka orzeszków laskowych, obranych
- i jeśli chcecie na różowe kropki na czekoladowym sercu: marcepan zabarwiony gęstym sokiem malinowym na czerwono lub tak samo ukolorowana masa cukrowa
Przygotowanie:
I. Najpierw same muffiny. A jeszcze wcześniej piekarnik - nagrzej do 180 stopni C. Miękkie masło utrzyj z cukrem na gładką, puszystą masę (nie trzeba tego robić mikserem - wystarczy dobra trzepaczka). Wbij jajko i dolej mleka albo maślanki (w zależności od tego, co masz w lodówce). Wsyp mąkę, proszek do pieczenia i wymieszaj wszystko byle jak. Tak, żeby tylko się połączyło, nie musi być gładkie. Masę nakładaj łyżką do muffinkowej formy wyłożonej papilotkami, do 2/3 wysokości każdego "kubeczka". Wstaw do piekarnika i piecz 15-20 minut, do zezłocenia na wierzchu. Wyciągnij i przed dekorowaniem całkowicie ostudź.
II. Jeśli muffiny są już całkowicie ostudzone, można nakładać nadzienie. Ostrym nożem odetnij wierzch muffinki i małą łyżeczka wydziub trochę nadzienia ze środka - żeby zmieściło się tam więcej konfitury. Nakładaj po trochę do środka i przykrywaj odciętą wcześniej "czapeczką".
III. Krem - wymieszaj śmietankowy serek z kilkoma kroplami gęstego soku - dodaj tyle płynu, żeby krem był różowy, a jednocześnie nie rozrzedził się. Dlatego tak ważne jest, żeby sok był gęsty. Jeśli masz tylko rzadki - lepiej użyj czerwonego barwnika spożywczego (takie na bazie naturalnych składników, np. wyciągu z buraka są dostępne w sklepach z artykułami cukierniczymi albo w sklepikach ze zdrową żywnością, z pomocą przychodzi tez allegro). Spróbuj, czy krem jest wystarczająco słodki - jeśli nie, dodawaj stopniowo cukru pudru, aż krem będzie w sam raz. Rozprowadzaj go nożem na muffince lub przełóż krem do szprycy i wyciskaj na wierzch.
IV. Czekoladowa dekoracja. W garnuszku ustawionym na parze rozpuść mleczną czekoladę. Płynna wylej na kawałek przezroczystej folii spożywczej i nożem rozprowadź na niezbyt grubą, równą warstwę. Włóż na 15 minut do schłodzenia do lodówki. W tym czasie rozpuść w tym samym garnuszku gorzką czekoladę. Zanurzaj w niej orzeszki laskowe i wykładaj an pergamin, do zastygnięcia. Co zrobić, żeby wyszły idealne kulki? Nie rozpuszczaj czekolady tak, żeby była bardzo płynna. Mieszaj drewnianą łyżką podczas topienia i kiedy zobaczysz, że nie ma już grudek, ściągnij z garnka z parującą wodą. Odstaw na chwilę do ostygnięcia, np. na parapet. Kiedy czekolada będzie powoli tężała, ale nadal będzie wystarczająco płynna, żeby oblepiła orzeszek, zatop go w czekoladowym garnuszku i obracaj widelcem na wszystkie strony. Wyciągnij i osusz na arkuszu pergaminu.
Wracając do czekoladowych serduszek - wyciągnij z lodówki zastygłą czekoladę (ma być jeszcze trochę miękka) i foremką do ciastek wycinaj w niej serduszka. Ponownie wstaw do lodówki, tym razem do całkowitego zastygnięcia serduszek. Jeśli chcesz ozdobić je różowymi kropkami jak ja, przed pierwszym wstawieniem do lodówki musisz ułożyć na nich małe kulki z różowej masy cukrowej lub marcepanu zabarwionego na różowo. Możesz też zrobić klasyczny lukier i zabarwić go gęstym czerwonym sokiem lub czerwonym barwnikiem na różowo. Albo użyć gotowej posypki.
Barbara Popławska, Coaching duszy
(o książce pisałam już TU - klik!)
37 komentarze:
A to dziś będę pierwsza o! :)) Cudowne te wściekłorózowe muffiny na Walentynkowy dzień. A środeczek mają obłędny! Całe są cudne, urocze i słodkie :))
Śliczne zdjęcia Asiu:)
Serdeczności posyłam poranne:)
Co ma, patrząc na to wszystko, robić grubas na diecie :-( ?
Mmmmmmm... Bajeczne :) Ja bez śniadania jeszcze, więc możesz sobie wyobrazić co tu się dzieje :P
Slicznie wygladaja! Rozowy krem boski - zwykle robie na mascarpone, ale kiedys wyprobuje wersje w Philadelphia.
A dlugie przepisy traktuje jak wyzwanie :)
Asiu są przepiękne. Od czasu do czasu musi być wściekle różowo :)
Wow! Wyglądają jak z najwspanialszej, bajecznej cukierni :) Też mam czasem ochotę na takie mozolne, zabierające dużo czasu przepisy. Satysfakcja wtedy jest jedyna w swoim rodzaju :)
A wiesz, że one nawet nie sa tak bardzo czasochłonne? Trzeba zrobić dużo kroków, ale nie stoi sie nad tym bardzo długo :)
Ale ty potrafisz czarować swoimi rękami! Zgadzam się z mirabelką, wyglądają jak z cukierni! Ogromnie mi się podobają. Cuda!
Zakochałam się!
Po prostu cud miód i orzeszki :D
Pozdrawiam! ;)
fantastyczne te babeczki
Wiesz, że pod względem takich "pierdółkowych" ozdóbek jesteś dla mnie mistrzynią i wzorem, Asiu? ;) I muszę Ci się pochwalić, że ostatnio zaczęłam zmieniać filozofię i coraz częściej z przyjemnością bawię się z takimi drobiazgami. Myślę, że z czasem będzie jeszcze lepiej. ;)
Muffinki słodko-urocze. I wcale nie tchnie od nich tak bardzo kiczem. ;)
Ściskam!
:*
Gdyby można jeść wzrokiem, to już by ich nie było :D Piękne :)
Niezwykle urocze! Już sobie wyobrażam jakie musiały być pyszne :)
Pozdrawiam!
Wspaniale wyglądają....śliczny kolor...jak Walentynki to Walentynki....zaszalałaś....i wygladają bardzo słodko...pozdrawiam...
Piękne! Krem ma cudowny kolor.
Oliwko, strasznie sie cieszę! :) To strasznie przyjemne, prawda?
Kolor aż kipi miłością :)
Czemu dla mnie nikt nie zrobił w poniedziałek takich babeczek ;)
Nie, nie powiesz mi chyba, że te kuleczki wyszły z Twojej ręki! Po prostu niesamowite. Wyglądają lepiej niż kupowane, nie wierzę!
Cudowne są, po prostu cudowne. Zazdroszczę zapału!
Dzięki arven :) Tak, i one wyszły - miałam ambicje, żeby wszystko zrobić samemu i jak się zaparłam, tak zrobiłam. Trochę czasu to zajęło, ale się udało.
o ile nie lubie takich slodkich rozowych rzeczy na Walentynki to jestem podwrazeniem pomyslu na polewe. Myslalam, ze to slodki lukier..a tu serek philadelphia:)
Szacuneczek:)
Świetne! Urocze, słodzitkie, cukierkowe i bardzo... hmmmm... walentynkowe:) Idealne!
Piękne zdjęcia uroczych muffinek. Muszę zrobić mojemu wiśniożercy :)
za walentynkami nie przepadam, ale tak słodkie walentynkowe wytwory jak najbardziej przypadły mi do gustu :)
Wspaniałe są te babeczki :)
A w ogóle to robisz wspaniałe zdjęcia. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam ciepło :)
Oo, dziękuję czekoladko. To ogromnie miłe :)
Ha, proszę Pani podziwiam Panią za chcenie...! Rewelacyjne...! Mnie urzekły serduszka w kropeczki - najlepsze z tego wszystkiego, a takie wilgotne wnętrze to juz nadmiar szczęścia!
I właśnie dla takich cudeniek odbieram we wtorek zamówioną blachę na muffiny. :)
Ach jak romantycznie i pysznie :D
Ale śliczne!Prawdziwie walentynkowe :) Zapraszamy serdecznie do nas, na nowy portal kulinarno - fotograficzny http://wykrywacz-smaku.pl/
Asiu, brawa z zachwytu biję! pięknie wyglądają!
i podziwiam Cię za całą pracę w nie włożoną...
i "Tuli Pan Panią..." też mi się bardzo podoba!
Przepiękne muffinki, wspaniale się prezentują, a z pewnością jeszcze lepiej smakują! Pracochłonne ale warto!
o mamo... toż to 1500% słodkości w słodkości ;-D co prawda ja poprzestałabym tylko na patrzeniu, ale jakie byłoby to miłe patrzenie!
cudeńka! podziwiam cierpliwość i dbałość o szczegół
ps. dzięki za odwiedziny ;-)
Asiu jesteś niesamowita i smacznie i kolorowo i świątecznie walentynkowo
O jak ładnie i słodko. Iście walentynkowe.
Pięknie.
pozdrawiam kawowo
Ania
Śliczne i takie różowiutkie.
ile takich muffinów wychodzi z tego przepisu?
Wspaniała strona, będę tu zaglądać częściej!
Dziękuję :)
ok. 10-12 sztuk.
Prześlij komentarz