- Wiesz co, mam nowe marzenie.
- Które to już? Pięćdziesiąte siódme?
- Nie. Dwudzieste trzecie.
- O boże...
- Tak, ja je sobie wypisałam i ponumerowałam.
- No i co to za marzenie?
- Chciałabym się nauczyć języka czeskiego.
- Czeskiego? A na co ci czeski?
- Bo jest ładny i mnie śmieszy. Fajnie brzmi. Wiesz, że po czesku nie da się pokłócić?
- Pewnie, że się da.
- Nie da się. Bo cię bardziej rozśmieszy brzmienie słów niż zmartwi to, że ktoś ci bluzga.
- Może byśmy coś zrobili w weekend? Ale wiesz, coś takiego na maksa, może my byśmy gdzieś pojechali na cały dzień?
- O, możemy jechać. A gdzie być chciał?
- No nie wiem... Tak myślałem o pikniku, ale to nie wiem...
- O pikniku...?
- A bo sobie zapragnąłem takiego pikniku jak w lecie. No ale w sumie zimno jest. Chyba w lutym to nie bardzo.
No w sumie chyba nie bardzo.
Naprawdę, nie wiem które z nas ma ostatnio lepsze pomysły.
Przypomniało mi się o pomyśle pikniku pod gołym niebem akurat teraz, kiedy zimo, idź sobie, dlaczego padasz śniegiem. Czapa śniegu, zamiast na kocu w kratkę, wylądowała na muffinach. Nie wiem co mają symbolizować orzeszki. Może jakiś zmutowany grad? A kto w dzieciństwie jadł śnieg, ten wie, że nie ma smaku. Tak i śmietankowa czapka na muffinkach nie jest słodka - bo słodzi już całe ciacho z płatkami kokosa w środku. Wahałam się trochę, czy dobrze bez tego cukru wyjdzie, wahałyśmy się obie: ja i A. Ale znowu z niepomyślenia (niepomyślenia o tym, żeby dodać cukier do ubijanej śmietany), wyszła słodka pycha. Smak muffinki miesza się z ubitą chmurką i jedno nadaje smak drugiemu. A tak, byłoby po prostu słodko. Słodko i tyle. Bez głębi smaku. A to o nią zawsze chodzi.
Wszystko jest puchate. I ubita śmietana - zaraz wam powiem w czym tkwi sekret - i sama muffinka. Śmietanę dobrze jest ubijać ze szczyptą soli. Sól nie zmienia smaku, nie robi śmietany słoną, a dzięki temu szybciej się ubija i jest sztywniejsza.
Kokosowe muffiny ze śniegową czapeczką i orzeszkowym gradem
Składniki:
- 150 g miękkiego masła
- 80 g cukru
- 2 duże jajka
- 4 łyżki mleka/dobrej maślanki
- 1 cała łyżeczka proszku do pieczenia
- 200 g mąki (dałam żytnią - może być też pszenna, razowa, etc.)
- 2 garści płatków kokosowych (jeśli nie masz, mogą być wiórki)
- 200 ml śmietany kremówki (30% lub 36%)
- posiekane na drobno orzeszki
Przygotowanie:
Nagrzej piekarnik do 180 stopni C. Miękkie masło utrzyj z cukrem na gładką, puszystą masę (nie trzeba tego robić mikserem - wystarczy dobra trzepaczka). Wbij jajko i dolej mleka albo maślanki (w zależności od tego, co masz w lodówce). Wsyp mąkę, proszek do pieczenia, płatki kokosowe i wymieszaj wszystko byle jak. Tak, żeby tylko się połączyło, nie musi być gładkie. Masę nakładaj łyżką do muffinkowej formy wyłożonej papilotkami, do 2/3 wysokości każdego "kubeczka". Wstaw do piekarnika i piecz 15-20 minut, do zezłocenia na wierzchu. Wyciągnij i przed dekorowaniem całkowicie ostudź.
W czasie, kiedy muffinki będą się studzić, ubij śmietankę. Ubijając, dodaj szczyptę soli - śmietanka ubije się szybciej i będzie sztywniejsza, a sól nie zmieni jej smaku. Nie dodawaj do niej żadnego cukru. Muffiny są już słodkie, jedno źródło słodkości wystarczy. Ubitą na sztywno śmietanę przełóż do rękawa cukierniczego lub foliowego woreczka, obetnij róg i wyciskaj śmietanę na babeczki. Tak, żeby powstała duża biała czapeczka. Posyp po wierzchu posiekanymi orzeszkami - i voila! Gotowe.
ks. Tadeusz Issakowicz-Zaleski, Księża wobec bezpieki
O co chodzi? Dwa fragmenty, które nie pozwalają prostą drogą dojść do rozwiązania zagadki. Bo zagadki są nawet dwie. Po przebrnięciu przez "o co chodzi?", dochodzi się do "to jak to było?". Dwa fragmenty to odpowiedzi na listy Zaleskiego, który ten wysłał wszystkim duchownym, o których wspomniał w książce, a którzy jeszcze żyją. I dostał całkowicie skrajne odpowiedzi. Jedni to, drudzy tamto. Wolnoć Tomku w swoim domku. Są tacy, co przeprosili. Listem, bo listem, ale jednak. Inni - a gdzie tam. Nic nie było. Ja nic nie wiem. A nawet jak wiem, to nie powiem. Są też listowne tyrady wybielające. Oburzenia i skruszenia, listy spokojne i agresywne. papier przyjmie każdą emocję. Cała książka jest bardzo gruba, bardzo dociekliwa i bardzo bezstronna. A co z tym wszystkim, co dostaniesz, zrobisz, to już twoja czytelniku sprawa. Oceń sam tak jak chcesz.
48 komentarze:
Przepięknie wyglądają takie ośnieżone:)
Muffinki zniewalające a książka intrygująca:)
Heheh dialogi niczym wyjęte z ust moich, i mojej przyjaciółki.. Zawsze zaczynam "Maria..zróbmy coś szalonego..." a za tym następuje cały szereg szalonych, ba, czasem wręcz absurdalnych pomysłów;)) I tak niedawno, na spontanie, pojechaliśmy na kilka godzin do Wawy...bo zapragnąłem ciasto od Gesslerowej;))
A muffiny..cóż, nie przepadam za nimi.. Ale muszę przyznać, iż te Twoje, są jednymi z najpiękniejszych jakie widziałem.. Takie eleganckie, szykowne, a przy tym takie proste.. Cudne..
Dziękuję :) Spencer, wyprawa po ciasto od gessler - genialne! :D
jedno słowo - MNIAM
a o książce wspominał mi tata, muszę zbadać sprawę bo zapowiada się ciekawie ;-)
Fajny dialog!
Marzenia...
Wyszły Ci z tych muffinów takie cupcaki:) Też ostatnio piekłam i dekorowałam, zabawa, relaks. Te kokosowe mogą być fajne!
O książce słyszałam, ale to już inny temat:)
Pozdrawiam,
SWS
Dzis na blogach znowu mufinkowo...do tego stopnia ze ide do kuchni i biore sie za mufinki...tak mi smaka narobilyscie:)))
no kurczę! coś następnego oprócz fascynacji Paryżem nas łączy ;p też chcę się nauczyć czeskiego ;) z takich samych powodów co Ty ;)
a muffinki jak zwykle piękne ;):)
Wiesz, że sama ostatnio pisałam u Buru-Basi o tym, że właśnie chciałabym się nauczyć Czeskiego, bo to taki pocieszny język jest? Możemy zacząć uczyć się razem. :D
A muffinki świetne. I ze śmietanką. Lubię śmietankę i ostatnio często mam na nią ochotę. Trik z solą stosuję przy białkach. Ale to przecież nic nowego...
Ściskam! :)
O tak! Dużo lepszy śnieg na babeczce, niż na dworze...
Fajne dialogi :) Hm... Ja też ostatnio myślałam o pikniku :) Taki zimowy to wcale nie jest głupi pomysł! Tylko fajnie miec morze pod nosem, jest gdzie piknikować :)
A czapa wyszła Ci śliczna!
Asiu są cudowne. A marzeń trzeba mieć 100, w końcu zawsze trzeba na jakieś czekać, aby się spełniło.
Fajna ta śniegowa czapa :)
Ty spisujesz marzenia, a ja zawsze utrzymywałam, że ich nie mam. Raz nawet przedstawiłam to zszokowanej nauczycielce w wypracowaniu. :)
A teraz mam marzenie by zrobić setki muffin, bo przyszła do mnie blacha wreszcie. :)
zimowe klimaty - to lubię :) ślicznie wyglądają
Cudowne te muffinki! Mimo,że mam dość zimy to patrząc na śnieżne muffinki aż się buzia do nich uśmiecha:)
Asiu, jakie ładne zdjęcie w profilu!:)
Uściski:*
Ślicznie śniegowe są te muffinki!
ubawiłam się:-))
ale piknik zawsze możecie w domu sobie zrobić... koc na podłogę, koszyk z jedzeniem, muzyka z ćwierkającymi ptaszkami i włala :)
Czeski? W me strony zapraszam :D Ale jeszcze po polskiej stronie i na czeską przejść szybko można, a i nawet w polskim centrum można usłyszeć czeskie świergolenie :D Np. w kolejce w sklepie jak kupują kilogramy margaryn
ależ śnieżnie.
Asiu, a są jakieś muffiny na przywołanie wiosny?
Asienko jestes niesamowita.Podobają mi sie muffinki, pomysl z numerowaniem marzen i nawet piknik na sniegu.U nas dzis wiosennie, moze jutro wyparujemy z muffinkami do parku...pozdr
Basiu, ależ ci zazdroszczę wiosennej pogody! Nawet nie wiesz jak bardzo. Bo w Polsce... pada śnieg :| Jest biało, zimno, zawiewa śniegiem i nic, tylko siedzieć w domu i z niego nie wychodzić. Ściskam ciebie i twoja gromadkę ciepło! :)
Monia - a są :) Jak wreszcie ten biały brzydal za oknem zniknie - będą muffinowe zaklinacze wiosny :)
Anlejko - a mnie się tak ogromnie ten język podoba! Dokładnie - jak świergolenie :)
Myniolinko - jakby się zastanowić - w sumie i tak się da! :)
Olu, Kaś, Kulinarny smaczku, wróżko, Mado - dziękuję wam ogromnie za ciepłe słowa. Bardzo mi jest miło jak was czytam :)
Majanko - aj, dziękuję! Zmieniłam zdjęcie, bo tamto już mi się znudziło :)
Pluskotko - juhu! Jak zaczniesz robić, zobaczysz jaka to frajda!
Karolina, równą stówkę? :) Ja sie narazie doliczyłam do dwudziestu siedmiu.
MZ - no wlasnie, cupcaki, a nie wiem jak to spolszczyć, żeby nie dawać angielskiej nazwy. Ale chyba cupcaki będą ok. Bo to muffiny faktycznie nie do końca są. Dzięki!
Aniu - aj, morze... Uwielbiam morze. A ja w drugiej części Polski siedzę. Blisko gór. A gór jak na złość nie lubię :)
Ewa, bierz się bierz! :)
Vinko - bo to prześmieszny język jest, prawda? Ale super! :)
Oliwko - TAK! A nasza naukę powinnyśmy rozpocząć od wspólnego oglądania czeskich filmów ;) buziak i ścisk!
Asiu, ale przepiękne zdjęcia zrobiłaś! I świetne muffiny. Nie moge wyjść z podziwu nad dzisiejszym twym wpisem. Jest przeuroczy!
Ten "grad" z orzeszków jest uroczy :) to musi być pyszne.
A ja się uczę czeskiego! i fakt - absolutnie śmieszny (i dziwny) język
kamaria, a czy czeski jest trudny do nauki?
:)chyba dzień jest sprzyja gadaniu o planach;) i myślałam dziś przez chwilę o Czeskim! ale postawię raczej na hiszpański i (lub?) na odświeżenie niemieckiego;)
Muffiny..:) wyglądają super! mnie grad orzeszkowy skojarzył się z piknikowymi okruchami:)
uściski!
J.
Oba pomysły przednie moim zdaniem :))) Sama bym poszła na piknik (z ogniskiem!) gdyby nie to że wszyscy pukają się w głowę :D
Pozdrowień moc :)
Kuchareczko - nie jest trudny. Trochę tylko miesza się z polskim. Najtrudniejsze jest przestawienie się z akcentowania polskiego (na przedostatnią sylabę) na czeskie (na pierwszą sylabę). Poza tym, to fajna zabawa :)
justku, "moje" języki to zdecydowanie angielski, francuski i wlasnie - jak sobie teraz wymyslilam czeski :)
niemieckiego uczyłam się w szkole - a raczej uczono mnie, bo niewiele z niego pamietam - nawet nie chcialam zapamiętać :) A hiszpańskiego nigdy sie nie uczyłam. Miałam za to przez 3 lata włoski.
monia - no wlasnie, niech juz bial za oknem znika i przemienia się na zieleń!
Kamario - dziękuję za info - coraz bardziej zaczyna mi się podobać :)
...ale kusisz....pięknie wyglądają....dobrze, że "od patrzenia" waga nie idzie do góry...
czeski, piękny język!
ja chcę się za wszelką cenę nauczyc rosyjskiego...
ta płynnośc językowa, och!
ale wspaniałe marzenie.
cudowne babeczki.
i taka pierzynka!
rety, porywam ze dwie od razu!
Zawsze Twoje rekomendację książkowe były b.udane,więc i tę książkę muszę przeczytać:)
a muffinek nie skomentuję..bo po prostu jesteś w tym dobra i koniec:) Chapeaux bas!:)
Pozdrawiam serdecznie!
ps. Bardzo fajne zdjęcie na profilu:)
lubię:)
Właśnie czekam, aż się ostudzą, żeby zjeść. Jak na razie wyglądają wspaniale! I jak wyrosły!
A ja umiem mówić po czesku i nigdy nie rozumiałam, dlaczego wszyscy Polacy uważają go za język śmieszny. Taki sam jak polski.. Naucz się, zobaczysz ;)
domku - dziękuję ogromnie!
aniula - powinna byc fejzbukowa łapa z podniesionym kciukiem :)
girl in blues - czekam an relację na blogu!
karmelitko - a uczyłas sie juz kiedys rosyjskiego? Mam pare koleżanek, które sa zakochane po uszy w tym języku!
Ja nienawidzę uczyć się języków. Jako tako mówię po niemiecku, bardzo słabo po angielsku. Miałam przyjemność trzy lata uczyć się łaciny. Ale najbardziej przemawia do mnie język migowy, na warsztaty z którego teraz sobie chodzę.
Dziś byłam świadkiem jak nasz mądraliński portier próbował coś Erasmusce po angielsku mówić. Widać nie tylko ja jestem beztalenciem językowym. :)
Pluskotko, język migowy też ogromnie mi się podoba! Fascynował mnie od dzieciństwa. Bardzo, bardzo.
oj zjadłabym, nawet mam chęć na coś kokosowego, ale tą pierzynkę pozjadałabym ze wszystkich muffin w pierwszej kolejności ;)
a co do pikniku, to jest idealny moment, puki słonko świeci i nie ma chlapy, gdybym była bliżej rodzinnych stron chodziłabym na takie zimowe pikniki, a co potrzebne? koszyk (plecak) a w nim termos z ciepłą herbatą najlepiej z cytryną (bądź inna ulubiona), kiełbaski, bułeczki (najlepiej swojej produkcji), musztarda, keczup i coś do rozpałki - oczywiście taki piknik z ogniskiem trzeba przeprowadzić w dozwolonym miejscu, polecam :)
Muffiny są niezwykle wdzięcznym cukierniczym produktem ;). Na początku myślałam, że krem to okropny, przesłodki i tłusty buttercream, a potem że krem na bazie białek... a tu śmietanka. I tak mi się jej zachciało. A najdziwniejsze, że za nią nie przepadam. I przez Ciebie zaraz pobiegnę do sklepu !
I piknik mi się zamarzył, ale na niego chyba poczekam ;).
O nie, kremu maślanego bardzo nie lubię! Kilka razy zrobiłam i wcale nie było dobre. Raczej tłuste, za słodkie i takie "śliskie". Dlatego zamiast niego używam śmietanki albo naturalnych serków smietankowych - np. takie jak philadelphia albo nasz kremowy Turek, albo po prostu homo :)
uroczy dialog.
no i babeczki.. taka czapa zawsze mnie zachwyca.
U nas nawet na etnologii obowiązkowo czeskiego się uczą. W chwili rozpaczy po otrzymaniu tej wiadomości byłam gotowa zmieniać kierunek na taki, który kompletnie nie wiem z czym się je, tylko po to żeby czeskiego się nauczyć :D
A jeśli chodzi o sam czeski to hasło z dnia wczorajszego: "Pszeprasam, ja je prózny puścicie mnie?" Pan z Czech pomieszał i polski i czeski chcąc zakomunikować mi w sklepie, że ma pusty koszyk i czy może mnie minąć w kolejce :D
Haha, genialne! :D
Genialny to jest widok tych z 'drugiej' części miasta jak kupują kilogramy margaryny roślinnej w polskich spożywczakach. To jest zabawa :D Margaryny roślinne i krówki :D
Czesi nie mają margaryny anlejko?
No właśnie nie wiem :D Może im polska bardziej smakuje? A może taka mentalność jak u Polaków? "Co z zagranicy to MUSI być lepsze". Kto ich tam wie.
Czesi mają margarynę, ale droższą (na pewno) i gorszą (tego nie wiem, bo nie jej nie jem, ale tak się mówi). A mentalność czeska to swoją drogą, temat na osobną dyskusję.
A to czeskiej fazy na margarynę nie znałam :)
Prześlij komentarz