Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Oto jest. Obiecana rewolucja blogowa dobiegła końca, chociaż w zasadzie nie takiego samego, szarego końca - blog wymaga jeszcze wprowadzenia paru fajnych rzeczy, które ułatwią nawigację i sprawią, że będzie się go fajniej czytać. Będą też obiecane atrakcje i to już całkiem bardzo niedługo. Ci, co lubią kolorowe, nowoczesne i praktyczne ucieszą się :) Będzie dużo książek, ale nie tak znowu za dużo, żeby nie zanudzić. Mam nadzieję, że to fajnie wszystko wyjdzie i będzie tak, jak chcę. Oprócz wypieków wprowadzony jest nowy dział - Kulinarne ABC, w ramach którego co jakiś czas będę pisała o podstawach gotowania i pieczenia: składnikach, technikach, rodzajach ciasta i mąki, i tak dalej. I na koniec części a-oto-mój-nowy-blog (bo wiem, że te truskawki nęcą i kuszą - już już do nich przechodzę) - dlaczego? Ano dlatego, że blox bloxem, ale nie dał mi narzędzi do tego, co chciałam zrealizować. Przede wszystkim szablon, samokasujące się w połowie pisania posty, kiedy już wszystkie zdjęcia dodałam, wyrównałam do środka, ustawiłam jak ma być - tak, to było wkurzające. Do tego niemożność zastosowania niektórych skryptów, a innymi z kolei miałam kłopot, bo musiałam namęczyć się, żeby wstawić, skonfigurować i uruchomić, co trwało dużo dłużej niż trzy kliknięcia tutaj.
A więc (podobno nie rozpoczyna się zdania od "a więc") już już przechodzę do makaronu z truskawkami, bo to on jest tu gwiazdą.
Lato: zielono, truskawki: czerwone. Kontrast jest. Lato: pachnie, truskawki też. Tu równowaga. Poza tym nie doszukuje się niestety innych wspólnych cech, ale to wcale nie przeszkadza w tym, żeby uznać, że makaron z truskawkami to w lecie must-have, trend numer jeden, lepszy od skórzanych legginsów mających w cenie darmową saunę nóg, okularów w stylu google.pl i sandałów tak zabudowanych (mam na myśli rzymianki), że cechy niezbędne, żeby uznać sandał za sandał tracą na znaczeniu. W dodatku makaron z truskawkami robi się raz-dwa, gdzie raz to wrzucenie makaronu do gotującej się wody, a dwa - rozmemłanie truskawek ze śmietaną, jogurtem albo czymkolwiek, co ma podobną konsystencję i smak (maślanka, kefir - byle nie te kwaśne). Do tego cyk bazylia albo mięta (o tak, mięta jest przewspaniała! orzeźwia lepiej niż chlust zimnej wody!) i jest letnie danie idealne. Najlepsze letnie jedzenie jest szybkie. Młode ziemniaki z kefirem, jeszcze takim w kawałkach, nie całkiem płynnym, posypane koperkiem, do tego w wariancie awangardowym "3 minuty plus" jajko sadzone - no miodzio! Drugie miodzio: fasolka szparagowa. 10, 15 minut? Bób - to samo. Micha sałaty. Kolby kukurydzy. Lato, kocham cię.
Składniki tworzą całość - wiadomo. Dlatego nie dość, że dobry musi być makaron. Najlepszy biały albo razowy, dla fanów tęczy na talerzu mam złą wiadomość: zielony barwiony szpinakiem albo czerwony z pomidorami raczej odpada, tego granatowego barwionego atramentem ośmiornicy zresztą też nie bardzo. Przynajmniej do makaronu z truskawkami w wersji classic babcinej. Na czym stanęłam... Truskawki. Dojrzałe, ale raczej nie miękkie. Jędrne, ale nie rozdziamdziane, no i - co może nie jest takie oczywiste - czerwone, ze wszystkich stron. Te białe, o ile to nie jakaś specjalna odmiana, są kwaśne albo gorzkie. Do makaronu z truskawkami się nie nadają, chyba że ma być wersja hard. Do sosu truskawkowego najlepsza jest słodka śmietanka albo jogurt naturalny. Moim hitem jest kefir piątnicy chyba. W sklepach jest w dwóch wersjach: albo normalnej, w kubku z zielonymi napisami, albo 0% z niebieskimi akcentami. Oba w dużych kubeczkach po 400 ml. Konsystencja ma być kremowa, bez grudek, nie bardzo kwaśna.
Składniki:
- makaron - najlepiej nie drobny i nie spaghetti ani nitki
- truskawki - ja jedną porcję ok. 0,5 kg
- słodka śmietanka (36%), jogurt, kefir, maślanka - wedle upodobań (patrz rady powyżej)
- łyżka jasnego miodu lub cukru pudru
- kilka listków świeżej mięty
Przygotowanie:
Ugotuj makaron al dente według przepisu na opakowaniu. W czasie, kiedy makaron się gotuje, przygotuj truskawki. Dokładnie je umyj, usuń szypułki i odkrój wszystkie nadpsute części. 1/3 owoców wrzuć do miski, zalej śmietaną lub jogurtem wedle upodobań - jeśli wolisz bardziej płynne, dolej więcej płynu (ok. pół szklanki), jeśli bardziej truskawkowe - mniej. Pamiętaj, że truskawki zawierają w sobie mnóstwo soku, co da o sobie znać przy rozgniataniu. Dodaj miód lub cukier puder i kilka listków drobno posiekanej mięty, rozgnieć tłuczkiem do ziemniaków albo zmiksuj blenderem na koktail. Odcedź ugotowany makaron, przełóż na talerz, polej sosem truskawkowym, udekoruj bazylia lub miętą.
I voila, gotowe!
David Toscana, Ostatni czytelnik
Albo mam pecha do pisarzy hiszpańskojęzycznych, albo oni faktycznie piszą w bardzo specyficzny, superhiper modernistyczny sposób. Toscana raczej nie leci kapuścińskim (proste, krótkie zdania, język codzienny, kropki i przecinki tam, gdzie mają być). Jak dla mnie książka ciężka, ale nie tyle tematycznie, ile ciężka w czytaniu. Weszłam w klimat dopiero po 50 stronie (na 190), a w połowie odkryłam, w czym rzecz. Eureka! - książka nie ma dialogów. Wypowiedzi i myśli bohaterów są pisane jednym ciągiem. Generalnie nie mogę powiedzieć, że książka mi się totalnie nie podobała. Nie, miała jakiś tam swój urok, ale nastawiłam się na coś zupełnie innego. Że to będzie coś w stylu Zafona (o, przy okazji odpowiedziałam sobie na początkowe pytanie - nie wszyscy autorzy hiszpańskojęzyczni lubią skomplikowane zabawy słowne), tajemnica, łał, książki, ostatni czytelnik, który jest zakręcony na ich punkcie i rozwodzi się nad tym, jak fajnie jest czytać... I, mówię, fabuła fajna, tylko sam styl napisania książki - jak dla mnie rozpraszający i wieczorem do podusi.
4 komentarze:
Czekam i śledzę ;)
Cud miód i orzeszki! Aś, trzymam kciuki i jestem pełna podziwu. Bardzo mi się tu u Ciebie podoba.
Makaron i truskawki czy moze byc cos lepszego na lato ? :) chyba nie:))
oj nie, nie może... :)
Prześlij komentarz