Zaczynają się francuskie nastroje :) Na początek: trufle czekoladowe. W Paryżu, oprócz croissantów, makaroników, bagietek i omletów najczęściej widzianymi przeze mnie słodkościami były te z czekolady. Na każdym kroku sklepy z czekoladą – i to nie z zapakowaną w kolorowe opakowania, różnych firm i z nadzieniem we wszystkich owocowych smakach. Nie, to były małe wytwórnie czekolady: kilkanaście rodzajów tabliczek z różnych części świata: Wenezueli, Brazylii, Tanzanii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Oceanii, każda różniąca się między sobą zawartością kakao: 64%, 70%, 72%, 89%... Małe czekoladki w różnych kształtach sprzedawane na sztuki, trufle ułożone w piramidki, z mnóstwem nadzień w środku. Z orzechami, owocami, masą czekoladową, marcepanem... Ogromna ilość kształtów, rodzajów i smaków, w małych sklepikach, w których tak pachniało czekoladą, jak kiedy przechodzi się obok fabryki czekolady Wawel w Krakowie, kiedy mają tam otwarte okna. Niesamowicie.
Przepis na trufle przywiozłam ze sobą, w książce Gontrana Cherriera Ultra Chocolat, kupionej za 3 euro w księgarni w dzielnicy łacińskiej. I tu drugi moment zachwytu: nad księgarniami właśnie. Dzielnica łacińska, ciągnąca się od Notre Dame, obok Ogrodów Luksemburskich, do Dworca Austerlitz, w której znajduje się Sorbona i Panteon, to dzielnica studencka. Tu są te najbardziej klimatyczne knajpki i kawiarenki Paryża, mnóstwo niewielkich sklepików i małych rodzinnych bistro z rozłożonymi na ulicy okrągłymi stolikami (przy których jest tak ciasno, że żeby wstać, trzeba uprzedzić o tym wszystkich dookoła). Tu są też najtańsze księgarnie Paryża: z wystawionymi na ulicy wielkimi boksami, pudłami, nie wiem jak to nazwać, ogromnymi koszami, w których leżą książki: po kilka euro za sztukę, większość nie przekracza 5 euro, widziałam księgarnię, gdzie były ogromne kosze z egzemplarzami po 50 i 20 centów – co mnie tylko zmotywowało, żeby nauczyć się francuskiego tak dobrze, by móc czytać w oryginale. W jednej z takich księgarni kupiłam moją książkę z czekoladą (oprócz niej przywiozłam cztery inne, głównie albumy i kilka gazet).
Składniki:
200 g dobrej ciemnej czekolady, 150 g rzadkiej śmietanki kremówki, 30 g masła, kakao do obtaczania
Przygotowanie:
1. Przygotuj metalową miskę. Ułóż ją na garnku z wodą (jej poziom nie może sięgać do miski), zagotuj.
2. Przygotuj ganache. Połam tabliczki czekolady na małe kawałki. Wlej do miski ustawionej w kąpieli wodnej śmietankę, dorzuć masło i czekoladę. Poczekaj, aż masło i czekolada zaczną się topić, po czym mieszaj drewnianą łopatką lub małą trzepaczką, aż do uzyskania jednolitej masy. Gdy będzie gotowa, zdejmij miskę z ognia, przelej ganache do mniejszej, najlepiej silikonowej foremki albo miski i włóż do lodówki, aż masa dobrze stężeje i stanie się twarda (co najmniej jedna godzina, ale to chyba w zamrażarce – normalnie w lodówce przynajmniej kilka).
3. Wysyp kilka łyżek kakao na głęboki talerzyk. Gdy masa czekolada będzie już dobrze zamrożona, odrywaj z niej po małym kawałku (rękami albo łyżką) i formuj kulki. Każdą obtaczaj w kakao i przekładaj na czysty talerz. Po skończeniu trufle wstaw jeszcze na godzinę do lodówki. Musza trochę stwardnieć, żeby rozpływać się potem w ustach, nie w dłoniach.
2 komentarze:
Mam pytanko, ile z tej porcji wychodzi trufli???
Ok. 15-20
Prześlij komentarz