• RSS

piątek, 28 września 2012

Historia pewnej paczki i książki do rozdania


"Witam.
Bardzo proszę o pomoc w dość błahej, jakby się wydawało, sprawie, a jednak trudnej do zrealizowania. Moją pasją też są książki, niestety więcej ich kupuję niż czytam, mam też sporą kolekcję książek kulinarnych, które niestety lądują na półce tylko raz, góra dwa przejrzane. Proszę o pomoc jak znaleźć dla nich nowego właściciela, kogoś kto je wykorzysta, bo u mnie leżą i się kurzą.
Ewa".

Zanim odpisałam, minęło 10 minut, bo z podekscytowania dwa razy kliknęłam nie tam, gdzie trzeba i przypadkowo wyłączyłam pocztę. Za trzecim razem się udało. 
Tydzień później dostałam pudło z książkami, które z chęcią rozdam. 


Do oddania w dobre ręce mam 10 książek. Wszystkie nowe (góra raz, dwa przejrzane). Jeśli je chcecie, zostawcie komentarz z numerem i/lub tytułem. W przypadku gdy chętnych na jeden tytuł będzie więcej, zrobię losowanie w przyszłą niedzielę, 7 października. Nowy właściciel książki będzie musiał pokryć jedynie koszt jej wysyłki.

WAŻNE: wpisujcie swoje maile w komentarzach, żebym sie potem mogła z Wami szybko skontaktować :)

Niedzielny update: losowanie odbędzie się jutro, tj. w poniedziałek 8 października, wyniki na blogu późno wieczorem. Przepraszam za przesunięcie.


1. H. Lederer - Muffinki
2. J. Muras - Podwieczorek
3. Muffiny
4. A.diraja dasa - Kuchnia Kryszny. Indyjskie potrawy wegetariańskie
5. A. Ostrowska - Mój słodki świat
6. K. Łaniewska - Kuchnia wyśmienita, czyli gotujemy z babcią Józią
7. M. Caprari - Robimy imieniny
8. S. Banbery - Tartaletki i tarty
9. B. Rias-Bucher - Najlepsze przepisy na przyjęcia
10. T. Hoeren, C. Leesker - Książka kucharska dla studentów


czwartek, 27 września 2012

Iwanicki & Pater - I co na to Jonasz?



Krzysztof Iwanicki, Justyna Pater – I co na to Jonasz?
(wyd. Czyta Lipa, Kraków 2012, s. 36)

Trafił mi się rarytas – książka wydana w dwóch egzemplarzach. Cała jej historia jest niesamowita. Pewnego razu był sobie Jonasz. Miał koleżankę, Tosię, która postanowiła złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Zamiast Jonasza zastała jednak tylko jego brudne skarpetki. Tylko i aż, bo skarpetki były jak na części codziennej garderoby wyjątkowo rozgadane. To jeszcze zresztą nic! Skarpety szybko się rozochociły i zaczęły przedstawiać Tosi też resztę przypralkowej elity: koszulkę pachnąca bułką z czekoladą i kisielową bluzkę. Cała historia niesamowicie działa na wyobraźnię. Niebo jest puszyste jak serek, tęcza zrobiona jest z lizaków z odstającymi patyczkami, po czekoladowej górze można zjeżdżać na sankach. A wszystkie te rzeczy dzieją się w kieszeni brudnych spodni Jonasza!


I oczywiście ilustracje – zaprzyjaźnione, bo dottpicsowe, namalowane autorską techniką. Kolorowe, okrągłe i kanciaste, zachwycające z każdej strony książki: prosto, z lewej, z prawej, do góry nogami. Na tym zresztą polegają dottpicsy: można nimi obracać na wszystkie strony, a za każdym razem zobaczy się coś nowego, coś, czego nie widać z innej perspektywy.

Niemal bym zapomniała. Napisałam o dwóch egzemplarzach książki. Kto ma drugi? Jonasz. To był jego urodzinowy prezent od taty.


Autorka rysunków, Justyna Pater, zawodowo warsztatuje dzieciaki w ramach prowadzonych przez siebie warsztatów plastycznych (a od października także warsztatów eko) w Dzieciakach w formie. W co drugi czwartek, w krakowskiej Cafe Culce na ul. Mostowej 14. Tematy kolejnych zajęć, informacje o zapisach i szczegóły są tutaj.


środa, 26 września 2012

Ostatnia kropka, następne książki i kolejne zmiany

Z dumą oświadczam, że postawiłam ostatnią kropkę w pracy magisterskiej. 
!

Stos normalnych, nienaukowych książek, czas przywitać. 
Długo ich nie było. Nawet ostatni wpis był bez cytatu, książki i recenzji. Nie, wcale o nich nie zapomniałam. Postanowiłam zmienić nieco formułę. Chcę w osobnych wpisach publikować przepisy i recenzje. Bo?

Tak jest praktyczniej. Czasami czytam szybciej niż piekę, innym razem na odwrót. Dwie cienkie książki pochłaniam w jeden dzień, przeczytanie grubszej zajmuje mi często ponad tydzień. Tak samo jest z pieczeniem - jednego dnia zamykam się w kuchni, czego efektem jest kilka różnych rodzajów ciastek, następnego wcale nie chce mi się piec. A że wymyśliłam sobie kiedyś taką formułę blogu, żeby do publikowanych przepisów zawsze dodawać cytat i recenzję (na początku to było kilka zdań o książce, z czasem i rosnącą liczbą wydawnictw, z którymi współpracuję, recenzje się wydłużyły), niekiedy jedno drugie ogranicza. Przepisy recenzje i vice versa. Więc nie. Musi być zmiana.


Recenzje i potrawy będą pojawiać się w osobnych wpisach. 
I dzięki tej zmianie będą ukazywały się częściej.
Poza tym dało mi do myślenia to, jak wiele komentarzy pojawiało się pod wpisami z cyklu "Przy jedzeniu się nie czyta" i jak dużo otrzymywałam potem maili z opiniami o książce, o której pisałam. Może cykl wróci?
Do tego dojdzie więcej relacji z kulinarnych i literackich eventów, które też długo miałam opory, żeby publikować, ale ostatecznie przekonało mnie to, że sama szukam tego na innych blogach i chętnie się w takich relacjach rozczytuję. 

Cytat będzie albo dobry, albo żaden. Uwierzcie mi, czasami można przeczytać calutką książkę i nie znaleźć w niej ani pół zdania nadającego się na cytat.

Tyle wstępu, przechodzę do książkowych konkretów :)

Anna Trojan – Jak makiem zasiał
(wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2012, s. 262)

Cisza jak makiem zasiał nastaje w chwilach, kiedy dzieje się coś podejrzanego.  Na przykład kiedy komisarza Połżniewicz zaczyna nabierać podejrzeń co do sprawcy morderstw, które mają miejsce na cmentarzu. Ktoś rozkopuje mogiły, okalecza ofiary i na dodatek pozostaje nieuchwytny, co tylko irytuje szefa policji. Po intensywnym śledztwie udaje się złapać winnego. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy zatrzymany umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, a zbrodnie dopiero teraz nabierają rozpędu. 

Wrażenia po przeczytaniu? Mieszane. Niby wszystko gra, jest akcja, są zagadki i poszukiwania winnego, ale książka nie trzymała mnie w napięciu. Jak na kryminał to chyba nie najlepiej. Zabrakło mi zastanawiania się kto zabił, czekania w napięciu co stanie się dalej, zatracenia się zupełnie w czasie i nerwowego przewracania kartek. Czyli zwyczajnie, chyba się trochę nudziłam. Autorka precyzyjnie osadziła wydarzenia i postaci w czasie akcji, choć o tym, że historia dzieje się pod koniec XIX wieku zorientowałam się dopiero po przeczytaniu całej książki, kiedy zerknęłam na tylną okładkę. Narracja równie dobrze mogłaby się rozgrywać współcześnie. Całość: lekka, łatwa i przyjemna. Wakacyjna, z gatunku plażowych. Urlopowo bez napięcia. Niestety, wakacje się skończyły (lub tym przez 26 rokiem życia dopiero kończą) i plażowa literatura nie kręci mnie już tak bardzo.

piątek, 21 września 2012

Do czego te jabłka? Przetworów 2012 część pierwsza


Owoce + słoiki wygrzebane z szafek = winter basic survival kit.

Owoce szły na garnki - ile zmieści się w garnku, tyle wyjdzie dżemu. Po ósmym garnku przestałam liczyć. W ogólnym rozrachunku pewne jest to, że w zimie nie mam szans umrzeć z  głodu.

8 słoików czekośliwki.
2 wielkie słoiki prażonych jabłek do szarlotki (albo z braku szarlotki do wyjadania łyżką).
2 słoiki dżemu śliwkowego z cynamonem.
5 słoików konfitury nektarynkowej z kardamonem.
2 słoiki dżemu wieloowocowego.

To nie koniec. Ja się dopiero rozkręcam. W lodówce czeka na mnie wielka miska pełna kolejnych owoców (jabłek, nektarynek, śliwek). Tylko słoiki się powoli kończą. 



Prażone jabłka należały do tych przetworów, które zawsze uwielbiałam. Na tyle, że nawet nie zdążyły wylądować w szarlotce, a już ich nie było. A to co uwielbiane, zawsze chciałam zrobić sama. W czym problem? W tym, że było mi z nimi za każdym razem nie po drodze. Robiłam dżemy jabłkowe, przeciery, jabłka lądowały w muffinach i szarlotkach długich na pół metra. 

W końcu udało mi się zrobić to, do czego się zabierałam. Kolejne wymarzenie kulinarne spełnione.
I jest przepyszne. Nie za mdłe, nie za papkowate i rozdziamdziane. Są kawałki owoców? Są. pachnie cynamonem? Pachnie. Słoik? Największy, jaki miałam. 

Jabłka prażone 
(do szarlotki, na zimę)

Składniki:
  • 1 kg jabłek
  • 100 g cukru (ok. 1/4 szklanki)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • sok z 1/2 cytryny
Przygotowanie:
Jabłka umyj, obierz, wykrój gniazda nasienne. Pokrój w kostkę. 
Wrzuć do dużego garnka, przysyp cukrem, dodaj sok z cytryny i zacznij gotować na średnim ogniu, aż cukier zacznie się rozpuszczać, a jabłka puszczą sok. Kiedy owoce zmiękną, dodaj cynamon i zmniejsz ogień do małego płomyka. Gotuj ok. 30-40 minut, aż jabłka nie zaczną się rozpadać i robić się gęste. Nie ma sie z nich zrobić przecier, tylko uprażona jabłka.
Kiedy będą gotowe, wyparz słoiki i nakrętki (wrzątkiem lub gotując kilka minut w drugim garnku). Dobrze wysusz i nakładaj jabłka. Pozakręcaj słoiki i poukładaj na blacie do góry nogami. Zostaw je tak, aż się dobrze nie wystudzą (czyli w praktyce na całą noc).


* Czemu tym razem na końcu nie ma cytatu? Odpowiedź w kolejnym wpisie :)

wtorek, 11 września 2012

Usprawiedliwienie

Witajcie,
na wstępie - dziękuję za maile, komentarze i wiadomości na FB z troską i pytaniami gdzie jestem, bo dawno nie było nowego przepisu. 

Teraz czas na usprawiedliwienie. Nie obijam się, nie leżę do góry brzuchem (aj, niestety).
Przez cały czas od sierpnia pracowałam nad skończeniem swojej pracy magisterskiej, która zajęła mi (a to niespodzianka) więcej czasu niż się początkowo spodziewałam, biorąc się za nią. A że obronić się muszę i terminy mnie pogoniły, wałek i stolnicę musiałam musiałam zamienić na miesiąc wstawania o bardzo nieprzyzwoicie porannej godzinie i na zawzięte stukanie w klawiaturę aż do wyślizgania się klawisza spacji :)
Drugie usprawiedliwienie jest już związane z blogiem - pracuję nad nową szatą graficzną z łatwiejszą i bardziej przejrzystą nawigacją na stronie. Czyli akcja pod tytułem odświeżanie blogu trwa. 

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Event pod tytułem "wakacje z magisterką" kończy się mam nadzieję w przyszłym tygodniu i wtedy wracam na blog. 

Dotrwacie? :)

Asia.



Related Posts with Thumbnails